- Było bardzo możliwe, że od 2018 r. w Lubniewicach będzie działać stacja paliw. Ale mieszkańcy złożyli sprzeciw... - mówi burmistrz
Do gminy wpłynęło pismo od mieszkańców, którzy tej inwestycji nie chcą. Twierdzą, że stacja może być uciążliwa i zagrażać bezpieczeństwu mieszkańców. A każde pismo i każdy sprzeciw w takiej sytuacji trzeba rozpatrzyć. Burmistrz mówi wprost: - Sytuacja jest trudna. Ale musimy liczyć się z tym, że każdy ma prawo do wyrażania swojej opinii. I mieszkańcy właśnie to uczynili - wyjaśnia.
Na razie inwestor z budowy stacji się nie wycofuje. Ale niewiadomo, jak długo to potrwa. Bo procedura zgłaszania skarg, ich rozpatrywania, oddalania i odwoływania może przesunąć budowę stacji nawet o 4 lata. - Trudno powiedzieć, czy inwestor będzie na tyle cierpliwy - mówi burmistrz Jaskuła.
W 2014 roku gmina "przepytała" mieszkańców, czego im brakuje, jaką inwestycję uważają za konieczną. Ponad 90 proc. przepytanych osób, odpowiedziało, że stacja paliw to priorytet. - Zaczęliśmy wtedy poszukiwania inwestora, który podjąłby się tego zadania. A nie było łatwo. Droga wojewódzka przebiegająca przez Lubniewice nie należy do tych o dużym natężeniu ruchu i będą korzystać z niej głównie mieszkańcy i turyści. Według szacunków, budowa stacji benzynowej w tym miejscu zwróci się dopiero po 7 latach, co jest „granicznym” terminem w tej branży - mówi burmistrz.
Teraz sprzeciw nielicznych mieszkańców, którzy uważają, że stacja może zagrażać bezpieczeństwu i być uciążliwa, może doprowadzić nawet do tego, że z inwestycji nic nie będzie. - Jest mi przykro, bo o inwestora nie było łatwo, a taki sprzeciw odbije się na samych mieszkańcach, którym teraz po paliwo do kosiarki zdarza się jechać do Sulęcina - mówi Jaskuła.