Jeśli antybiotyk nie pomoże, to zostanie święcona woda
Koszt wprowadzenia skutecznego leku przeciwbakteryjnego to ponad 800 mln dolarów. Dlatego nie wszystkie firmy farmaceutyczne są tym zainteresowane.
Rocznie Polacy zażywają ponad 31 mln opakowań antybiotyków, na które wydają prawie 300 mln zł. Najczęściej, jak wynika z badań przeprowadzonych na zlecenie Ministerstwa Zdrowia, przyjmują te bardzo silne leki z powodu dolegliwości, które nigdy nie powinny być nimi leczone. Np. w przypadku przeziębienia postępuje tak 30 proc. pacjentów, bólu gardła - 24 proc., grypy - 16 proc., kaszlu - 12 proc. Ponad połowa ankietowanych przyznała, iż była przekonana, że antybiotyki zabijają wirusy, choć to nieprawda. Działają bowiem tylko na bakterie. Mylne przekonanie zatem świadczy o tym, że nasze społeczeństwo z wiedzą na temat tych leków, mimo kampanii edukacyjnych, jest na bakier. Tymczasem żarty się skończyły...
- Musimy bić na alarm, uczulić na ten problem społeczeństwo, bo nadużywanie antybiotyków spowodowało, że bakterie coraz szybciej stają się na nie oporne - ostrzega prof. Waleria Hryniewicz, kierownik Zakładu Epidemiologii i Mikrobiologii Klinicznej Narodowego Instytutu Leków w Warszawie. - To z kolei powoduje, że pod znakiem zapytania stoi przyszłość leczenia zakażeń. Zmierzch oporności zwiastuje bowiem zmierzch antybiotykoterapii. A czym to ostatecznie grozi, chyba nietrudno sobie wyobrazić. W tej chwili dzwonią do nas lekarze z całej Polski i zdesperowani proszą o poradę. Pytają o antybiotyk, który pomógłby uratować ich ciężko chorego pacjenta, gdyż żaden zastosowany wcześniej nie zadziałał. Niestety, my też rozkładamy bezradnie ręce, gdy mamy do czynienia ze szczepami bakterii, na które nie ma żadnych leków.
Nieustannie pojawiają się nowe szczepy bakterii, które zbierały przez wieki śmiertelne żniwo, pełniąc rolę naturalnego selekcjonera. W 1928 roku nastąpił przełom, naukowiec ze Szpitala św. Marii w Londynie Aleksander Fleming odkrył, że skutecznie drobnoustroje zabija pleśń i tak wynalazł pierwszy antybiotyk - penicylinę. Wprawdzie jej masową produkcję rozpoczęto dopiero w 1943 r., ale penicylina uratowała od tamtej pory niejedno życie i utorowała drogę kolejnym antybiotykom.
Ponad 70 lat później naukowcy znów stanęli przed poważnym dylematem. Kolejne leki z tej półki, wprowadzane sukcesywnie na rynek, przestają po jakimś czasie działać. Dzieje się to coraz częściej i coraz szybciej. Doszło do tego, że obok malarii, gruźlicy czy AIDS antybiotykoterapia jest obecnie jednym z najważniejszych problemów w medycynie. Dotyczy to nie tylko Europy, ale całego świata, który już nie mógłby się obejść bez antybiotyków. Bez nich, jak twierdzą katastrofiści, grozi nam zagłada. Co się stało, że leki te są coraz mniej skuteczne, choć działają po stokroć silniej niż penicylina?
Antybiotyk na czyraka
- Bo trzeba naciąć czyrak, a nie leczyć go antybiotykiem - mówi prof. Waleria Hryniewicz. - Specjalnie podaję tak banalny przykład, gdyż do tak mało skomplikowanych schorzeń tych leków niestety nieraz się używa. Oporność na bakterie maleje, ponieważ antybiotyki są stosowane niezgodnie z zarejestrowanymi wskazaniami. Unia nakazuje te zalecenia weryfikować co pięć lat, ale czy wszyscy tego pilnują? Oporność na antybiotyki przyspieszyło zwłaszcza ich nadużywanie w chorobach wirusowych.
Przepisuje się je na oślep, choć te leki na wirusy nie działają. Popełniany jest też inny grzech. Pacjenci mają przepisywane zbyt niskie dawki antybiotyków albo nie zużywają ich do końca. Niektórzy, gdy tylko poczują się lepiej, przerywają kurację. Popełniają ogromny błąd. Powoduje to jedynie „przytłumienie” bakterii i następnym razem antybiotyk już nie jest tak skuteczny. Bakterie się na niego uodporniają.
Zdarza się także, że antybiotyk, choć potrzebny, zostaje źle dobrany i potrafi przynieść więcej szkody niż pożytku, bowiem bakterie „uczą się” go rozpoznawać i bardzo szybko się na niego uodporniają. Poza tym za niepowodzenie antybiotykoterapii winę ponoszą sami pacjenci, którzy często wymuszają na lekarzach przepisywanie im tych leków, wierząc, że tylko one najlepiej i najszybciej ich uzdrowią. Uważają, że antybiotyk to panaceum na wszystkie dolegliwości.
- Zauważyłem, że niektórzy pacjenci oceniają swojego lekarza głównie po tym, co im przepisuje - dodaje Mariusz Wojtunik. - Ten, który od razu daje antybiotyk, jest super, a ten, który nie jest do tego skłonny, to: „co to za lekarz”. Są i takie sytuacje, że np. żonie zostaje niedokończony antybiotyk, po czym próbuje ona tymi samymi tabletkami kurować męża, gdy np. złapie on jakąś infekcję, zamiast wysłać go lekarza.
Jak walczyć z chorobami?
Co możemy zrobić, by nie utracić broni w walce z chorobami? - Stosujmy antybiotyki ściśle według zaleceń lekarza - radzi dr Wiesława Błudzin, konsultant wojewódzki w dziedzinie chorób zakaźnych. - Trzeba brać określoną dawkę i przez konkretny okres. Niektórzy pacjenci popełniają błąd i zażywają antybiotyki np. przez trzy dni zamiast przez siedem, bo nagle poczuli się lepiej. Bakterie są wtedy tylko przytłumione. Grozi to tym, że gdy choroba ponownie się odezwie, trzeba będzie zastosować lek jeszcze silniejszy. Jeśli antybiotyk ma być stosowany trzy razy dziennie, to oznacza, że należy to robić dokładnie co osiem godzin, a nie o przypadkowej porze, bo dojdzie do spadku jego poziomu we krwi i lek nie zadziała jak należy.