Jerzy Gorzelik: Ja, szeregowy partii regionalnej
O polityce w krótkich spodenkach, Śląskiej Partii Regionalnej i kluczeniu z autonomią rozmawiamy z Jerzym Gorzelikiem, liderem RAŚ
Co pan będzie robił w 2020 roku?
Będę cieszył się odzyskaną autonomią albo będę na nią wciąż czekał.
Jerzy Gorzelik jest osobą szalenie dowcipną.
I pamięta rzeczy, które wydawały się nierealne nawet na rok przed tym, jak stały się faktem. Byłem świadkiem upadku ZSRR, a za młodu odwiedzałem państwa, o których młodsze pokolenia już nie pamiętają.
A gdy „Autonomia 2020” straci przydatność do spożycia, to pan po prostu będzie dalej czekał?
Może skorygujemy datę. Opóźnienie w realizacji ambitnych celów nie musi oznaczać ich porzucenia.
Czy Śląska Partia Regionalna to ucieczka od autonomii, ale i bezsilności RAŚ w staraniach o nią?
Bynajmniej. Partia to efekt zmiany optyki środowisk górnośląskich, głównie Związku Górnośląskiego, który dotąd nie angażował się w politykę. Jego działacze postanowili zmienić model działalności i najbliżej im było do innych śląskich regionalistów.
Pan w ogóle popiera powstanie tej partii?
Zdecydowanie. Gdy startowałem na przewodniczącego RAŚ na ostatnim kongresie, to jednym z moich postulatów było doprowadzenie do powołania partii regionalnej.
To co pan robił, gdy Henryk Mercik i Grzegorz Franki ogłaszali jej narodziny?
Brałem udział w dyskusji o książce Marka Migalskiego w redakcji portalu Silesion, o czym pan nie napisze, bo to konkurencja.
Nie napiszę. A nie widzi pan w tym nic dziwnego?
Nie, ponieważ w tym samym programowym wystąpieniu na kongresie RAŚ zaznaczyłem, że nie widzę się w roli lidera nowej partii. Bo kierowanie stowarzyszeniem to zajęcie wystarczająco czasochłonne. Tym niemniej, Ruch Autonomii Śląska ŚPR współtworzy i jest jej istotnym zapleczem.
Po inauguracji wszyscy pytali, gdzie jest Gorzelik.
Pochlebia mi to. Ale twarzami ŚPR są ludzie, którzy nie są aż tak zaabsorbowani kierowaniem RAŚ czy ZG.
No tak, Grzegorz Franki, prezes ZG, i Henryk Mercik, wiceprzewodniczący RAŚ i wicemarszałek, są wyjątkowo „niezaabsorbowani”.
Bardziej chodziło mi o moje obowiązki organizacyjne w RAŚ. A druga sprawa, że śląska partia potrzebuje szerszego grona liderów.
Może pan po prostu nie dowierza, że to się uda i nie chce być kojarzony z porażką nowej partii?
Gdybym był człowiekiem małej wiary, nie działałbym od 20 lat w RAŚ.
A dlaczego właściwie miałoby się to udać?
A dlaczego nie?
Z tych samych powodów, z których tak bardzo udało się Zjednoczonym dla Śląska.
Dobrze, wyciągnęliśmy wnioski z tej porażki. Zjednoczeni to był projekt montowany na szybko przed wyborami. Miał niewielkie zaplecze, a animatorom ZdŚ brakowało doświadczenia w polityce. Trzeba też uczciwie przyznać, że my wszyscy związani z tym projektem, nie włożyliśmy w niego dostatecznie dużo pracy.
Co Śląska Partia Regionalna ma oferować Ślązakom ponad to, co oferował do tej pory RAŚ?
Przede wszystkim większą siłę przebicia. Śląsk potrzebuje ugrupowania politycznego będącego stabilną siłą w skali regionalnej, którego głos będzie mieć znaczenie również na arenie ogólnopolskiej.
Myślałem, że taką stabilną siłą, której słuchają w Warszawie jest RAŚ. Po co Śląskowi coś więcej?
Może pan ironizować, ale doświadczenie RAŚ będzie dla partii bezcenne. ŚPR będzie silniejsza instytucjonalnie, to również suma potencjału intelektualnego wszystkich organizacji, które ją utworzą. Co prawda program partii dopiero powstanie, ale wiadomo, że jednym z jej głównych postulatów będzie poszanowanie i pogłębianie samorządności.
Mmm… To będzie takie wasze „500 plus”.
Nie, absolutnie. Prof. Kadłubek mówi, że Śląsk był dawniej planowany jako dobre miejsce do pracy. Ale nie dobre miejsce do życia. Śląska Partia Regionalna, uwolniona od obowiązków, które spoczywają na regionalnych stowarzyszeniach: przypominania o tradycji, historii, zaoferuje program modernizacji regionu. Górny Śląsk trzeba wymyślić na nowo, bo on już nie będzie taki jak dawniej. A reprezentantami strategicznego myślenia muszą być regionaliści, którzy swoją przyszłość wiążą z regionem, a nie z centralą i nie myślą o kadencji w sejmiku jak o odskoczni do Sejmu.
ŚPR odetnie się od radykalności i prowokacji RAŚ?
Na pewno się nie odetnie, choć powtarzam: partia prezentuje inny model funkcjonowania niż stowarzyszenie. Trzeba też pamiętać, że historia, którą zajmują się śląskie stowarzyszenia, sama w sobie pełna jest kontrowersji. I te kontrowersje doprowadziły swego czasu do zwolnienia dyrektora Muzeum Śląskiego i awantury o wystawę, która rezonowała również za granicą.
Myślałem, że powie pan, że w partii niektórzy regionaliści w końcu ubiorą długie spodnie.
Mnie krótkie spodenki nie przeszkadzają. Happeningowy sposób uprawiania polityki ma swoje miejsce. Aczkolwiek zgoda - bardziej przystoi stowarzyszeniu niż partii.
Czy w ŚPR będzie zakaz fotografowania się z bronią palną pod urzędem wojewódzkim?
O to trzeba będzie pytać władz ugrupowania, które wypracuje swoją politykę wizerunkową. Ja, jej szeregowy członek, nie zamierzam odmawiać sobie od czasu do czasu takich prowokacji. Ale bardziej jako lider RAŚ, o ile taka formuła będzie akceptowana.
„Z tym mauserem pozowałem jako lider RAŚ, a nie członek ŚPR”. Trochę to absurdalne.
Myślę, że jednak nie będzie problemów, by rozdzielić te formuły działania. Jestem w stanie podporządkować się wymogom wizerunkowym ŚPR i rozumiem, że oczekiwania społeczne wobec niej sprawią, że nieco inni ludzie będą grać w tym projekcie pierwsze skrzypce. Partia musi też zająć się typową polityczną robotą i niektóre żartobliwe, niekonwencjonalne przedsięwzięcia, dzięki którym RAŚ zdobył rozpoznawalność, mogą nie być satysfakcjonujące w ŚPR.
Skoro jesteśmy w konwencji żartu: ponoć ŚPR odżegnuje się od separatyzmu i jego program ma być zgodny z obowiązującym w Polsce prawem.
Jakkolwiek humorystycznie to brzmi… Mieliśmy w Polsce wiele sił politycznych, które nie działały w zgodzie z obowiązującym prawem, np. Samoobrona. Jestem też przekonany, że PiS łamie dziś konstytucję RP.
Polsko! My, Ślązacy zakładamy legalną partię.
Co może być dla Polski pewnym zaskoczeniem (śmiech). A poważnie: nie zawsze ruchy emancypacyjne w regionach Europy działają w zgodzie z porządkiem prawnym.
Gdyby nie konfrontacyjna retoryka RAŚ, nie trzeba by udowadniać, że nie jesteście wielbłądami.
Nie zgodzę się z tym, że retoryka RAŚ jest konfrontacyjna. Retoryka wobec RAŚ jest konfrontacyjna. To nie my mówiliśmy, że należy z przeciwnikami rozmawiać przez prokuratora. Nie my oskarżaliśmy przeciwników o agenturalność i nawoływaliśmy o zamykanie ich do więzienia.
Wobec powyższego: postulatem ŚPR będzie autonomia dla Śląska czy nie?
Będzie zapewne decentralizacja uprawnień ustawodawczych i wzmocnienie samorządu przez przekazanie mu części uprawnień. Do tego głęboka decentralizacja finansów. Ta formuła zdecydowanie wyczerpuje znamiona autonomii.
To co ma na celu to kluczenie?
Przypomnę tylko, że w statucie autonomicznego woj. śląskiego słowo autonomia nie pada ani razu. Co mamy na celu? Uniknięcie sporu na poziomie emocji. My do tego sporu w RAŚ jesteśmy przyzwyczajeni, ale są też inni regionaliści, którzy uważają, że on nie ma sensu, jeśli jego przedmiotem są słowa obarczone takimi skojarzeniami.
Za rok wybory. Śląska partia ma 4 mandaty w sejmiku. Jak RAŚ. Bierze pan w ciemno ten wynik?
Nie. Stać nas na grę o wyższą stawkę.
Jeśli PiS wygra na Śląsku, wyobraża pan sobie sojusz koalicyjny PiS i ŚPR w województwie?
Teoretycznie to możliwe. Jeśli celnik Lewi mógł stać się apostołem Mateuszem, a pewna jawnogrzesznica towarzyszką ostatnich dni Chrystusa, to każda przemiana jest możliwa. Myślę oczywiście o przemianie PiS.
Blisko takiej koalicji było 2 lata temu, gdy PiS sposobił się do przejęcia władzy w sejmiku po wyborach parlamentarnych.
Toczyły się różne rozmowy. Dostaliśmy taką propozycję, pewnie nie my jedni. Nie wiem, na ile były one akceptowane przez władze PiS.
A pan by taki mariaż zaakceptował?
Patrząc na działania PiS, np. wobec samorządów, trudno byłoby mi zdobyć się aż na taką elastyczność.