Jedziemy do Czech do apteki. Ale to już się nie opłaca tak jak kilka lat temu
Czeskie apteki internetowe w języku polskim zachęcają nas do kupowania środków antykoncepcyjnych, suplementów diety oraz preparatów dla panów na potencję. Opłaca się?
Jeszcze parę lat temu Polacy, zwłaszcza z przygranicznych gmin, pędzili do czeskich aptek po tańsze leki. Dziś sytuacja mocno się zmieniła, bo czeski rynek też przechodzi różne zmiany. Obecnie już wiele leków jest tu droższych niż w Polsce.
- Jest tylko kilka preparatów, po które Polacy regularnie przychodzą. To na przykład Detralex, którego w Polsce nie ma. To lek stosowany przy chorobach naczyń. Dostępny bez recepty jest też Sab Simplex, czyli lek na kolki dziecięce, którego w Polsce w ogóle się nie dostanie, a jest bardzo skuteczny. Słyszałem też, że Sab Simplex sprowadza się do Polski z Niemiec, ale wtedy to wychodzi drożej - mówi nam Petr Kukucz, farmaceuta z apteki Dr. Max z Czeskiego Cieszyna. I dodaje: - Ciągle jest kilka preparatów, które dostaniemy w Czechach, a w Polsce nie, ale sytuacja na rynku leków jest dynamiczna. Największe doświadczenie mam z lekami receptowymi i w tym przypadku ceny w ramach całej Unii Europejskiej są bardzo podobne, choć oczywiście zdarzają się różnice.
Jednak, co zrozumiałe, producenci bardzo dbają, by ceny te mocno się nie różniły i kontrolują rynek, bo wszyscy chcą zarabiać. A sektor ten wart jest ok. 9 miliardów złotych tylko w samej Polsce. I z roku na rok ceny rosną.
Rośnie też spożycie leków. Przede wszystkim na choroby układu pokarmowego, krążenia, metaboliczne, parafarma-ceutyków.
- Obecnie coraz mniej leków kupuję po czeskiej stronie granicy. Jeszcze rok temu kupowałam tam połowę potrzebnych leków, a dzisiaj do czeskich aptek chodzę tylko, kiedy w Polsce nie ma jakiegoś leku, bo wypadł z listy refundacyjnej - przyznaje Janina Kowalczyk, która mieszka pod Cieszynem, kilka kilometrów od polsko-czeskiej granicy. - Ceny się wyrównały, a czasem nawet przekraczają te polskie. Ale zdarzają się promocje i wtedy do czeskiej apteki warto się wybrać choćby po leki przeciwbólowe czy tabletki na grypę - ocenia.
Ostatnio w Polsce zmieniła się na przykład wysokość refundacji leków przeciwodrzutowych, które z 3,2 zł zdrożały do np. tysiąca złotych (bez refundacji jest choćby lek Ceglar, który kosztuje prawie 4 tys. zł z ryczałtem ponad 1000 zł). W Czechach Polacy, którzy „wypadli” z refundacji, mogą kupić ten lek o ok. 1200 zł taniej.
Tradycyjnie Polacy, a zwłaszcza Polki, zaopatrywali się też w Czechach w leki odchudzające. Chodzi np. o Adipex, który zawiera pochodną amfetaminy i został w Polsce wycofany z aptek. Krytycznie na temat leku wypowiedziała się Komisja Europejska. Można go jednak kupić w Czechach, chociaż już teraz na tzw. receptę narkotyczną. Mimo to, gdy przejrzymy fora internetowe, widać, że handel tym i innymi specyfikami o podobnym działaniu i składzie kwitnie. Za 30 tabletek tego medykamentu hamującego łaknienie trzeba płacić ok. 100 zł.
W maju wiele leków, do tej pory dostępnych dla Polaków na receptę, ale z 100-proc. odpłatnością, trafiło na wspomnianą listę leków narkotycznych i mogą kupować je tylko Czesi. Oczywiście nikt nie zabroni im sprzedawać ich potem w sieci, ale dostęp do preparatów tak czy owak jest utrudniony.
Ciągle w internecie możemy też przeczytać tego typu posty: - Witam. Czy ktoś mógłby mi podać adresy czeskich aptek internetowych, które wysyłają do Polski leki na receptę? Mam receptę na lek, który jest dostępny w Czechach, a w Polsce niestety nie i mam problem z zakupem. Z góry dziękuję.
No właśnie, co z receptami? Polskie recepty, owszem, są w Czechach uznawane, ale tylko w celu wykupienia leków. Z polską receptą nie mamy w Czechach możliwości żadnej refundacji. Czyli nie kupimy leku ze zniżką.
- Oczywiście, akceptujemy polskie recepty, ale płatność za leki to zawsze 100 procent jego ceny. Stąd właśnie niektóre preparaty w naszych aptekach opłacają się mniej, choć ich cena bez refundacji w Polsce bywa wyższa - tłumaczy Petr Kukucz z czeskiej apteki. W Czechach nie działają z kolei polskie recepty narkotyczne, tylko Czesi mogą korzystać z takich leków. Z przeglądu „aptekarskich” czeskich firm wysyłkowych wynika, że mają dostępnych do choćby 30 różnych preparatów na potencję męską, ale są też bardzo mało reklamowane w Polsce ziołowe preparaty na wzmocnienie damskiej seksualności. Nabywca musi jednak porównać ceny leków z polskimi.
Sporo jest leków antyalergicznych, na układ krążenia, ale też preparatów witaminowych. Tu różnice w cenach mogą sięgać zaledwie kilku złotych, ale zawsze trzeba wziąć pod uwagę koszt paliwa potrzebnego, by dojechać do czeskiej apteki.
Hitem czeskiego rynku farmaceutycznego dla kobiet z Polski w najbliższym czasie stanie się pigułka „dzień po” . U nas już dostępna tylko na receptę. W Czechach kupić ją może każda dziewczyna, która ukończyła 16 lat. Co ważne, nie może jej nabyć partner. Tylko ona osobiście.
Faktem jest, że od lat Polki zaopatrywały się w antykoncepcję „po” właśnie u naszych południowych sąsiadów, gdzie prawo było zawsze bardziej liberalne. Medykament EllaOne można też kupić w internetowej aptece (EllaOne nie jest to tabletka wczesnoporonna. Ona uniemożliwia zapłodnienie. Nie stanowi zatem zagrożenia dla zarodka. Stwierdzono, że po zażyciu jej już po połączeniu się komórki jajowej z plemnikiem ciąża rozwija się bardzo dobrze). Czesi mają już wiele takich aptek z ofertą w języku polskim. Jak czytamy, w przypadku tej pigułki cena jest negocjowana telefonicznie. Generalnie może wyjść o ok. 30 zł mniej niż w Polsce, a przede wszystkim omija się wędrówkę po lekarzach - ginekologach, którzy zechcą i odważą się ją przepisać.
Czy zakupy w Czechach są więc opłacalne? Tylko w niektórych przypadkach. Pozostaje więc porównanie cen w polskich i czeskich aptekach.
***
Sprzedaż leków w Polsce
W kwietniu wydaliśmy 2 mld 699 mln zł, co oznacza wzrost o 1,2 proc. w stosunku do kwietnia 2016 roku (dane PEX Pharma Sequence). Sprzedaż leków refundowanych wyniosła 965 mln zł, a sprzedaż odręczna wszystkich preparatów sprzedawanych bez recepty w aptece: 1 mld 101 mln zł. Obrót polskiej statystycznej apteki w kwietniu 2017 r. wyniósł 180 tys. zł (ceny detaliczne brutto).