Jedni się świetnie bawią, a inni cierpią - dwie strony medalu ostatniego „Steru”
Tegoroczny „Ster na Bydgoszcz” zgromadził rekordową rzeszę bydgoszczan, którzy świetnie bawili się przez trzy dni od południa do północy. Ta impreza mocno dokuczyła jednak innym.
- Do tej pory podczas miejskich imprez na Wyspie Młyńskiej bywało w miarę kulturalnie, były głośne koncerty, to prawda, ale kończyły się z reguły po godz. 22 lub przed 23 - mówi nasz Czytelnik, mieszkaniec bydgoskiej starówki. - W tym roku jednak organizatorzy grubo przesadzili. Ci, którzy mieszkają w promieniu kilometra od Wyspy, a nie chcieli uczestniczyć w zabawie, mieli te trzy noce z głowy.
Cisza tylko na papierze
Jak mówi nasz Czytelnik, temperatura panująca wieczorem przez weekend nie pozwalała na szczelne zamknięcie okien i w ten sposób wyciszenia hałasu dochodzącego z zewnątrz.
- Jak można było grać na cały regulator prawie do godz. 24 w sobotę i do 23.15 w niedzielę! - irytuje się mieszkaniec bydgoskiej starówki. - Przecież chyba można było nieco wyciszyć głośniki, a zwłaszcza nieznośne basy, choćby tylko po godz. 22. Obowiązuje w końcu jakaś cisza nocna! Cieszę się, że tyle osób się doskonale na Wyspie bawiło, ale w tym czasie inni cierpieli! A miasto powinno uwzględniać interesy wszystkich mieszkańców.
- Jak można było grać na cały regulator prawie do godz. 24 w sobotę i do 23.15 w niedzielę!
Czytelnik "Expressu"
Z dalszej części materiału dowiesz się:
- jak tłumaczy się Urząd Miasta Bydgoszczy
- czy organizator imprezy zakłócił ciszę nocną
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień