Jedna Rzeka Muzyki, dwie wersje wydarzeń [dokumentacja]
Dominika i Waldemar Matuszak: - Cykl koncertów to nasz autorski pomysł, który miasto przywłaszcza. Urząd Miasta: - To nieprawda!
Sukces ma zawsze wielu ojców. A niewątpliwy sukces cyklu letnich koncertów na wodzie Rzeka Muzyki ma dwóch - bydgoski urząd miasta i firmę PHU MAT, czyli Dominikę i Waldemara Matuszaków, którzy w 2014 i 2105 roku organizowali koncerty na swoim statku Jantar. Finansował je ratusz. W tym roku miasto PHU MAT podziękowało i złożyło zapytania ofertowe na organizację koncertów, ostatecznie wybierając inną firmę. Czy miało do tego prawo? Matuszakowie twierdzą, że nie i żądają uznania ich praw autorskich.
Wojtek Gogolewski: Wiadomość szokująca, ale można się spodziewać, że wszystko, co dobre, będzie miało ukręcony łeb. Tym bardziej mi żal, bo zagrałem w życiu wiele koncertów, ale ten na statku w Bydgoszczy, o zachodzie słońca był naprawdę magiczny i zapamiętam go do końca życia.
- Koncepcja koncertów była naszym autorskim pomysłem - mówi Dominika Matuszak. - Mamy na to dowody - dokumentację mailową. Już w 2011 roku zaproponowaliśmy to miastu. Wtedy nie miało pieniędzy. Znalazły się w 2014.
- Nieprawdą jest, że to miasto zleciło nam organizację tych koncertów, czy że zwróciło się do nas z taką propozycją - twierdzi z kolei Waldemar Matuszak. - To my zaproponowaliśmy. Po dwóch edycjach sukcesów jeszcze zimą zeszłego roku mieliśmy zapewnienia, że nic się nie zmieniło. W styczniu 2016 złożyliśmy do ratusza gotową koncepcję tegorocznej edycji Rzeki Muzyki. Mieliśmy dogadane terminy, artystów, sponsorów. W lutym okazało się, że niepotrzebnie, bo nasza oferta jest zdaniem ratusza jest za droga. Ale budowanie betonowej sceny na Brdzie za niemal dwa miliony zł nie jest za drogie? - pyta Matuszak. - Miało być tak, że dzięki scenie statek już nie będzie potrzebny. Okazuje się, że będzie i to nawet nie jeden, bo na nowej scenie nie będzie miejsca chociażby na garderobę dla artystów.
Prof. Jarosław Drzewiecki: Przykro słyszeć, ale można było się spodziewać, że zawiść ludzka dopadnie was w końcu przy tak atrakcyjnym i nowatorskim projekcie, jakim jest Rzeka Muzyki.
Matuszakowie zarzucają też Mireli Jaros-Klimińskiej, koordynatorce biura promocji miasta, że przywłaszczyła i podpisała się pod ich koncepcją. Miasto odrzuca te oskarżenia i twierdzi, że szargają dobre imię urzędu, grozi też, że wejdzie z Matuszakami na drogę prawną. Autorstwo pomysłu na Rzekę Muzyki, jej nazwę i koncepcję ratusz przypisuje sobie, tylko scenariusze koncertów Matuszakom. Ci z kolei zapowiadają, że o swoje prawa będą walczyć, a jeśli będzie trzeba złożą zawiadomienie do prokuratury. - Wolelibyśmy załatwić to polubownie z panem prezydentem - mówią. - Ale jeśli się nie uda to będziemy naszych praw dociekać.
W internecie huczy. W stronę Matuszaków płyną słowa wsparcia - zarówno od artystów i osób związanych z branżą, jak i od publiczności, która wiernie pojawiała się na letnich koncertach. Internauci przypominają, że to nie pierwsza niejasna sytuacja, która ma w tle biuro promocji miasta i jego koordynator Mirelę Jaros-Klimińską. Chodzi o sprawę festiwalu Muszla Fest, którego organizator najpierw dostał od biura promocji 25 tys. zł w ramach projektów promocyjnych, a później usłyszał, że biuro cofa tę decyzję. Po naszej interwencji pieniądze jednak zostały przyznane.
Grażyna Miśkiewicz i Henryk Miśkiewicz: Nie rozumiemy, jak to możliwe, skoro zdobywacie nagrody, pochwały, na koncertach są tłumy wielbicieli wartościowej artystycznie muzyki, macie fantastyczny pomysł na festiwal w niezwykłym miejscu, promujecie Bydgoszcz na całą Polskę tym wydarzeniem i nagle taka przykra wiadomość dla wszystkich.
Zapytaliśmy, czy ratusz nie obawia się, że kolejna niejasna sytuacja z udziałem biura promocji UMB może mieć wpływ na wiarygodność i transparentność urzędu. - Nie ma żadnej niejasnej sytuacji - usłyszeliśmy.