Adam Kaźmierczak, prezes Łódzkiego Związku Piłki Nożnej i członek Zarządu PZPN mówi, że organizacja derbów Łodzi stawiana jest w Polsce za wzór. Liczy także na awans jednej z drużyn łódzkiego do II ligi.
Zadowolony Pan, prawda? Zbigniew Boniek, za którym okręg łódzki murem stał, ponownie prezesem PZPN.
Przed wyjazdem do Warszawy na wybory, mówiłem w wywiadzie dla “Dziennika Łódzkiego”, że nasz okręg jednoznacznie i zdecydowanie popiera kandydaturę Zbigniewa Bońka. To nie była wówczas, jak mogłoby się wydawać, powszechna deklaracja. Byli tacy, co postawili na asekurację, a taki okręg opolski dał poparcie Józefowi Wojciechowskiemu. My nie moglibyśmy sobie pozwolić, aby postawić na przegranego, a Zbigniew Boniek był zdecydowanym faworytem. Liczę, że w centrali docenią nasz okręg.
W środowisku łódzkim znalazł się jednak jeden z działaczy, który nie szedł pańskim tokiem myślenie. Poparł Józefa Wojciechowskiego.
Każdy ma takiego mentora jakiego chce i na jakiego sobie zasłużył. To cały mój komentarz.
Józef Wojciechowski przegrał wybory z kretesem. Nie zdumiała Pana aż tak zdecydowana porażka?
W mojej ocenie Józef Wojciechowski nie miał przygotowanej kampanii wyborczej, nie był także przygotowany do ewentualnego kierowania PZPN. Jego sztabowcy roztaczali przed nim wizje poparcia, a tymczasem było, jak było. Już głosowanie nad sposobem przeprowadzenia wyborów pokazało, że zdecydowana większość delegatów jest za Zbigniewem Bońkiem. Wtedy też Józef Wojciechowski zaskakująco wyszedł z sali. Zrezygnował nawet z wystąpienia i nie dowiedzieliśmy się, jaką ma wizję rozwoju polskiej piłki nożnej.
Ale przemawiał Zbigniew Boniek. Czymś zaskoczył delegatów?
Nie. Wchodząc na mównicę wiedział, że nie ma na sali Józefa Wojciechowskiego, więc nie wdawał się w dywagacje. Ocenił jedynie minioną kadencję i wskazał priorytety na kolejne cztery lata swojej prezesury. Te zaś, to szkolenie oraz kwestia bezpieczeństwa na obiektach sportowych. Niestety, już dwa dni po zjeździe był derbowy mecz Arki Gdynia z Lechią Gdańsk, który zakończył się wielką porażką. Choćby w tym kontekście, i może niektórych zaskoczę tym co powiem, chwalono Łódź za organizację meczu ŁKS z Widzewem. Dlaczego chwalono? Za błyskawiczną reakcję organów państwa i kary dla chuliganów, reakcję ŁKS, który zawiesił jednego z kibiców. Wskazywano także właściwe działania ze strony ŁZPN. Nad problemem bezpieczeństwa na stadionach trzeba ciągle pracować.
No dobrze, przejdźmy do pytania lżejszego i bardziej przyjemnego kalibru. Jak minęła przedwyborcza noc, było wesoło?
Ludzie w polskiej piłce nożnej się zmieniają, nie jest już tak jak 10-15 lat temu. Stereotypy jednak pozostały. Owszem na przedwyborczej kolacji były grupki, podgrupki, gdzie wymieniano poglądy. Nie było jednak spiskowania, ani knowań w zamkniętych pokojach hotelowych. Proszę mi też wierzyć, nie zauważyłem nadmiernego spożywania alkoholu.
Jak na zjeździe pokazali się nasi delegaci, jakby nie patrzeć debiutanci.
Na szóstkę! Reprezentowali wysoki poziom, pełen profesjonalizm. Opinia, jaką słyszałem potem od prezesów innych okręgów, była bardziej niż pozytywna. Zostali przez środowisko piłkarskie zaakceptowani.
Zjazd to także pański, duży sukces. Jest pan w zarządzie PZPN. Przez ostatnie cztery lata okręg łódzki nie miał w tym gremium swojego przedstawiciela.
To nie mój sukces, a całego środowiska piłkarskiego okręgu łódzkiego. Dostałem mocne poparcie. Wszedłem do zarządu już po pierwszej rundzie głosowania. Dostałem 70 głosów. Zaufali mi nie tylko szefowie związków wojewódzkich, ale także przedstawiciele klubów ekstraklasy i pierwszej ligi.
Po co Panu ten zarząd? Nie lepiej siedzieć sobie spokojnie w Łodzi?
Nie, w żadnym wypadku. Trzeba teraz robić wszystko, aby odbudować to co przez ostatnie cztery lata okręg łódzki stracił, a byliśmy, co zresztą podkreślałem w poprzednim wywiadzie dla Dziennika Łódzkiego, na zesłaniu. Będąc w zarządzie PZPN powinienem mieć wpływ na to co dzieje się w piłce.
Idealnie byłoby gdyby Pan zasiadł w jakiejś komisji. Nie tylko zresztą Pan, ale i działacze naszego okręgu.
9 listopada pierwsze posiedzenie nowo wybranego zarządu. Tego dnia powinny też zapaść pierwsze decyzje personalne. Jeśli zaś chodzi o naszych ludzi w komisjach, to oczywiście, że takowych zaproponuję. Będą to ludzie mający odpowiednie przygotowanie merytoryczne. W żadnym wypadku nie tacy, których zwykliśmy określać mierni, ale wierni. Te czasy już się skończyły. Jeśli chodzi o komisje, to najlepiej, gdyby nasi działacze znaleźli się w takich, które mają wpływ na realny obraz polskiej piłki nożnej, a więc rozgrywek, licencyjnej czy zajmującej się piłkarstwem kobiet. Przedstawię też naszych prawników, gotowych do pracy w izbie rozstrzygającej spory, czy komisji prawnej. Chodzi mi o to, żeby nasi przedstawiciele byli tam, gdzie rozstrzygają się losy klubów, w tym i naszych z okręgu łódzkiego. Nie chcę być źle zrozumiany. Nie chodzi o naginanie przepisów, ale o fachową podpowiedź, pomoc.
Wróćmy jeszcze do banicji okręgu łódzkiego.
Jak już wcześniej podkreślałem, byliśmy ostatnio na banicji, zesłaniu. Nasz okręg nie był w centrali dobrze postrzegany. Aby odbudować zaufanie musimy stanowić całość, dlatego na Zbigniewa Bońka nie głosowali poszczególni nasi delegaci, ale całość. Jedna ręka oddała głos.
Nie wspomnieliśmy o łódzkim środowisku sędziowskim. Jak nasi “sprawiedliwi” są postrzegani?
Nie najgorzej, choć jeszcze rzutuje afera korupcyjna, w wyniku której środowisko łódzkich sędziów straciło trzech arbitrów prowadzących mecze ekstraklasy. Wspólnie jednak z łodzianinem Zbigniewem Przesmyckim, który szefuje i z tego co wiem nadal szefował będzie Kolegium Sędziów, odbudowujemy reputację. Niedługo powinniśmy znowu mieć naszego sędziego w ekstraklasie. Najbliżej awansu jest Zbigniew Dobrynin.
Proszę powiedzieć, jakie priorytety na 2017 rok stawia sobie ŁZPN?
Tu nic się nie zmienia. Wielokrotnie, także na łamach Dziennika Łódzkiego, podkreślałem, że nadrzędnym priorytetem jest sprawa awansu jednej z naszych drużyn do drugiej ligi. Musimy też wszystko zrobić, aby GKS Bełchatów przezwyciężył problemy organizacyjno-finansowe. Uważam, że drużyna musi spokojnie dograć do końca rundy jesiennej w drugiej lidze, a potem przez trzy miesiące przerwy, działacze wszystko sobie poukładają. Wbrew pozorom GKS ciągle ma szansę aby włączyć się do walki o awans do pierwszej ligi. I kwestia reprezentacji młodzieżowych. Już jest lepiej.
Techniczny nokaut na zjeździe PZPN. "Balon pękł nawet bez przebicia" [FILM]