Jeden z najbardziej znanych bydgoskich polityków może odejść z podniesionym czołem
Święto demokracji, jak się patetycznie nazywa wybory, miało dla mnie jeden smutny element. Była nim, ogłoszona w wyborczy wieczór, decyzja o wycofaniu się z polityki Janusza Zemke. Cóż, ostatni wynik być może go rozczarował, ale ponad 53 tys. głosów zebrane przez kandydata Koalicji Europejskiej to i tak piąty wynik spośród wszystkich kandydatów w regionie.
Żaden wstyd, za to wydatna pomoc dla ogólnego wyniku koalicji. Śmiem twierdzić, że żaden inny bydgoski polityk ustawiony na drugiej pozycji na liście KE nie osiągnąłby takiego wyniku.
A trzeba też wziąć pod uwagę to, że szyld koalicji zdominowanej przez PO mógł zniechęcić do postawienia ptaszka przy nazwisku „Zemke” zarówno starych wyborców lewicy (pod zarzutem zdrady ideałów), jak i młodych, radykalnych wilczków (pod zarzutem zaprzedania się kapitalistom). Trzeba wreszcie pamiętać o przedwyborczych wystąpieniach, w których enty raz wypomniano byłemu sekretarzowi PZPR komunistyczną przeszłość.
Szczególnie demonstracyjnie okazał to senator PO Jan Rulewski, odcinając się od Koalicji Europejskiej z argumentem, że nie może tolerować na listach wyborczych KE byłych wysokich funkcjonariuszy PRL-owskiego aparatu władzy. Po 30 latach od pierwszych, częściowo wolnych wyborów taka manifestacja wydaje się trochę spóźniona. Tym bardziej, że to, czego później dokonał Janusz Zemke, zasiadając w Parlamencie Europejskim, polskim parlamencie i rządzie, na pewno na wzgardę nie zasługuje. Prywatnie dziękuję panu za ostatnie 30 lat, panie Januszu. Uważam, że był pan wyróżniającym się politykiem w naszym kraju. I… wierzę, że przed panem nie tylko emerytura.
Za zawracanie kijem Wisły (a Wisła w tym tygodniu wysoko) uznawałem do tej pory pomysły bydgoskiej rady miasta i prezydenta na przepędzenia samochodów z centrum miasta. Te wszystkie ograniczenia wjazdu, zmniejszanie liczby miejsc parkingowych, rozszerzanie strefy płatnego parkowania, planowany całkowity zakaz ruchu samochodowego na starówce, rower aglomeracyjny itp. być może sprawdziłyby się w Niemczech. Polak jest inny. Dla Polaka zakaz to ostroga do poszukiwań – zazwyczaj skutecznych – sposobu omijania zakazu. I nie inaczej działo się w Bydgoszczy.
Ostatnia decyzja radnych pozwala mi jednak sądzić, że być może ich wysiłki przyniosą wymierny sukces. Myślę o uchwale, w myśl której klienci parkingów typu Parkuj i Jedź! będą mogli poruszać się po śródmieściu tramwajami i autobusami, nie płacąc za bilet. Rozwiązanie to apeluje bowiem zarówno do kieszeni, jak i umiłowania świętego spokoju przez większość z nas.
Pomyślmy tylko: zostawiamy nasze auto np. na parkingu przy rondzie Kujawskim. Tuż obok jest przystanek świeżo wybudowanej linii tramwajowej, z którego w parę minut dostaniemy się w okolice ronda Jagiellonów, ewentualnym kontrolerom pokazując bilet parkingowy. Na wypad do centrum zwykle przeznaczamy nie mniej niż trzy-cztery godziny. Bilet parkingowy za cztery godziny kosztować nas będzie 7 zł. Za parking w centrum zapłacilibyśmy dwa razy tyle, wcześniej tracąc czas i nerwy na poszukiwanie wolnego miejsca. Obawy może budzić tylko skromna liczba miejsc na parkingach Parkuj i Jedź! Przy rondzie Kujawskim będzie ich tylko 136.