Jeden pies pobity, inny zastrzelony. Jak tak można?!
W Mościcach koło Witnicy dwóch mężczyzn skatowało na śmierć małego kundelka. W Żarach myśliwy zastrzelił psa, bo ten... ugryzł go w rękę.
Dwóch mężczyzn ze wsi pod Witnicą znęcało się nad bezdomnym kundelkiem. Katowali go tak długo, aż ten padł. - Musieli używać jakiegoś pręta lub innego ostrego narzędzia, bo zwierzę miało dużo ran kłutych - informuje st. sierżant Tomasz Bartos z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie. Z relacji policji wynika, że dwóch 58-latków było bardzo brutalnych wobec małego kundelka. Na jego ciele, oprócz ran kłutych, były też inne liczne obrażenia.
- Z tego, co wiemy, ten niewielki piesek nie był agresywny. Mężczyźni nie powiedzieli, dlaczego go zabili - mówi T. Bartos. Zwyrodnialcy martwe już zwierzę wynieśli na pole i tam zostawili. To wszystko miało miejsce w poniedziałek. Jeden z mieszkańców, który widział, co obaj 58-latkowie zrobili ze zwierzakiem, zawiadomił policję. Mężczyźni zostali przesłuchani. Prokurator zastosował wobec nich dozór policyjny. Grozi im do dwóch lat więzienia.
Jak udało się ustalić „GL”, ta wieś pod Witnicą to Mościce. Właśnie tam, na posesji jednego z 58-latków, doszło do brutalnego zabicia czworonoga. Mężczyźni w swojej wiosce mieli do tej pory dobrą opinię. - To nie są jacyś degenaraci. Po jednym z nich nikt by się tego nie spodziewał. Drugi może czasem popija, ale żeby katować psa? Nie mam pojęcia, dlaczego to zrobili - słyszymy od jednego z mieszkańców Mościc.
W środę w Żarach myśliwy zastrzelił psa. Policja zajęła się też tą sprawą - przesłuchała myśliwego, zabezpieczyła broń. Zastrzelone zwierzę zostanie poddane sekcji zwłok. Jak nieoficjalnie udało się ustalić reporterom „GL” pies ugryzł myśliwego w rękę i to miało tak rozłościć mężczyznę, że zastrzelił czworonoga.
Pamietam trzy - cztery podobne sprawy. Ale ta jest najbardziej okrutna
Przypomnijmy, że w Gorzowie toczy się sprawa Adama B. z Łośna (gm. Kłodawa), który w ubiegłym roku we wrześniu powiesił swojego psa na lince i tłukł metalową rurką. Zobaczyła to sąsiadka oskarżonego i zawiadomiła policję (pisaliśmy o tym ostatni raz w „GL” z 23 lutego). Psiak dzięki temu przeżył. Został wyleczony.
- Pamietam trzy - cztery podobne sprawy. Ale ta jest najbardziej okrutna - mówiła nam Anna Dryglas z towarzystwa ochrony zwierząt, która jest oskarżycielem posiłkowym w sprawie Adama B. I to ona nadała skatowanemu czworonogowi imię Mayday (to odpowiednik sygnału S.O.S w radiotelegrafii). Gdy pies wydobrzał, znalazł nowy, bezpieczny dom. Wyrok w tej sprawie ma zapaść 4 kwietnia. - Będziemy wnosić o karę bezwględnego więzienia. Ten czyn był bardzo drastyczny. Chcemy też orzeczenia 10-letniego zakazu posiadania zwierząt przez oskarżonego - mówił po rozprawie adwokat Michał Kałużny, pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego.
Policja namawia wszystkich, którzy są świadkami znęcenia się nad zwierzętami, by dzwonili na numer 112 lub 997.