Jechałem na „Hołdzie pruskim”. Historia, której nie znacie
„Hołd pruski” ma blisko cztery metry wysokości i osiem szerokości. Jest jednym z bardziej znanych dzieł Jana Matejki. Dziś dumnie prezentuje się w krakowskich Sukiennicach, ale nie byłoby to możliwe, gdyby 79 lat temu grupa ludzi nie ryzykowała życia, by uratować obraz przed nazistami. Świadkiem tych zdarzeń był pewien chłopiec, dziś 90-letni mężczyzna. Poznajcie jego niezwykłą historię.
Siedemnasty listopada 1939 roku. Tarnów. Przez miasto jedzie ciężarówka. W szoferce dwóch mężczyzn, z tyłu dwie kobiety, kilku żandarmów i dzieci - 11-letni chłopiec i 3-letnia dziewczynka. Samochód zatrzymuje niemiecka policja. Kontrola jest szczegółowa. Gdzie, po co, na jak długo? Pytają o ogromną skrzynię na pace. Mężczyzna z szoferki odpowiada po niemiecku, że jest pusta, potem będzie w niej sól z Wieliczki. - Nie wypakowujmy, nie otwierajmy, jest zimno i późno, dzieci marzną - przekonuje Niemców i wyjmuje z szoferki dwa litry spirytusu. To pomaga. Ciężarówka rusza dalej. To dobrze. Nawet bardzo dobrze. W skrzyni podróżuje „Hołd pruski”.
Historia jak z powieści sensacyjnej. Zapiera dech w piersiach. Przeczytaj nasz artykuł.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień