Jarosław Pucek: Prezydent Jacek Jaśkowiak partaczy słuszne idee
Rozmowa z Jarosławem Puckiem, kandydatem na urząd prezydenta Poznania.
Rafał Cieśla: Panie Ryszardzie...
Jarosław Pucek: (śmiech)
Przepraszam, ale często was mylę. Po co Jarosławowi Puckowi Ryszard Grobelny w roli mentora?
Z dwóch powodów. Po pierwsze, ma niebywałe doświadczenie w samorządzie, tego nie można nie doceniać, a po drugie, Ryszard Grobelny ma niesamowity zmysł, jak prowadzić politykę bez polityki. To główne powody dlaczego były prezydent Poznania jest doradcą i kandyduje z mojego komitetu.
Ale Ryszard Grobelny to polityk przegrany.
Czy ja wiem? Jerzy Buzek też kiedyś przegrał, ale później doskonale odnalazł się w polityce na najwyższym szczeblu.
No tak, ale były prezydent nie przegrał cztery lata temu wyborów z Jackiem Jaśkowiakiem dlatego, że ten miał fenomenalny program dla miasta. Przegrał, bo ludzie mieli już dość Grobelnego i jego otoczenia.
Zdaję sobie z tego sprawę. To wszystko, co pan mówi jest prawdą. Ale Jarosław Pucek nie jest kopią Ryszarda Grobelnego.
To dlaczego pokazujecie się wszędzie razem? Tam, gdzie pojawia się kandydat Pucek, tam jest i Ryszard Grobelny. A przecież od jego porażki minęły zaledwie cztery lata. To chyba za krótko, by mieszkańcy zdążyli za nim zatęsknić?
Myślę, że jeszcze cztery lata i Ryszard Grobelny będzie wspominany przez poznaniaków z rozrzewnieniem, pod warunkiem że nie przykryję go swoim blaskiem (uśmiech). Jestem przekonany, że po latach ludzie docenią technokratę Grobelnego, a nie Jacka Jaśkowiaka, który jest skupiony wyłącznie na sobie, a nie na mieście.
Do tego technokraty ludzie mają wiele pretensji. Przebudowa Kaponiery, dworzec PKP… Ta lista jest długa.
Przypominam, że w wyborach na prezydenta Poznania startuje Jarosław Pucek, a nie Ryszard Grobelny.
Ale ten Grobelny jest twarzą pana kampanii.
Jest dlatego, że wielu ludzi go zna i ceni. A moja rozpoznawalność jest na niższym poziomie. Ryszard Grobelny to nie balast, to dla mnie plus, jest aktywem. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że ten projekt to pewne ryzyko, ale nie da się przejść przez życie, nie podejmując ryzyka.
Kto wymyślił Jarosława Pucka jako kandydata na prezydenta? Też Grobelny?
Tak, to on się do mnie zwrócił z taką propozycją. Był jedną z osób, która mnie do tego namawiała. Sam nie jestem specjalnie skromny i brałem pod uwagę możliwość kandydowania, ale nie w wyborach na prezydenta Poznania. Mniej więcej rok temu Ryszard zasugerował, że są środowiska, które by mnie poparły, gdybym wystartował. Zapytałem go, czy on uważa, że to dobry pomysł i czy ma on szanse powodzenia. Odpowiedział, że tak. Na oba pytania.
Jak pan ocenia Ryszarda Grobelnego jako prezydenta? Był wizjonerem?
Ryszard Grobelny miał wizję cały czas. Ale w pewnym momencie dał sobie narzucić narrację ludzi, którzy mu źle doradzali.
Taką wizją było choćby wybudowanie tunelu na Grunwaldzkiej, który został opłotowany, a teraz stoi i niszczeje?
Miał złych doradców.
Kto mu źle doradzał?
Jego zastępca Mirosław Kruszyński. W obszarze związanym z komunikacją podejmował wiele złych decyzji.
Kruszyński szkodził miastu?
Tak. Popełnił wiele błędów. Sam nie rozumiem jego absurdalnego upierania się przy tym, by nie wyłączać świateł w centrum miasta. Argumentował to, że nie, bo nie. A teraz widać, że to wyłączenie świateł zdecydowanie poprawiło komunikację w centrum.
Ryszard Grobelny miał wizję cały czas, ale dał sobie narzucić narrację ludzi, którzy źle mu doradzali. Tym złym doradcą był Kruszyński
Grobelnego pan broni, a prezydenta Jaśkowiaka ostro krytykuje. Choćby za jego sztandarową inwestycję, czyli budowę tramwaju na Naramowice. Pan z kolei obiecuje tramwaj do Lubonia. Jest w ogóle na to szansa?
Ja nie obiecałem, że zbuduję ten tramwaj. Powiedziałem, że przygotuję dokumentację, bo ona jest niezbędna do realizacji tych planów. W Poznaniu obecnie jesteśmy w takiej sytuacji, że zarządzanie projektami całkowicie leży. I to jest ewidentna wina prezydenta Jaśkowiaka. My nie jesteśmy gotowi na wydanie niespodziewanych pieniędzy np. Z Unii, bo nie mamy dokumentacji. A te pieniądze, to nie jest jakaś rzecz wyimaginowana. PKP Polskie Linie Kolejowe mają 66 miliardów złotych na inwestycje. Nie zdarzyło się jeszcze, żeby przy tak potężnej sumie udało się zainwestować całą kwotę. Przyjmijmy ostrożnie, że z tej sumy zostaje 10 proc, czyli 6,5 mld. To nadal bardzo dużo. Pieniądze, które idą na kolej, mogą zostać przeznaczone na transport szynowy w mieście. Ale żeby je pozyskać, musimy mieć dokumenty, co najmniej program funkcjonalno-użytkowy, decyzje środowiskowe, itd. A tego nie ma. Proszę zauważyć, że po czterech latach mówienia o tramwaju na Naramowice mamy ogłoszony jeden przetarg na najłatwiejszy, czyli drugi odcinek. Ale ja bym był w stanie to zaniedbanie nawet wybaczyć, jeśli Jacek Jaśkowiak powiedziałby: "sorry, przegiąłem, nie dało się tego zrobić w cztery lata", co zresztą wszyscy mu mówili. Ale prezydent Jaśkowiak nie chce się zreflektować. I teraz mamy taką sytuację, że jest ogłoszony przetarg na budowę drugiego odcinka. A odcinek pierwszy i trzeci? Tam nawet koncepcji nie ma. To absurd.
Dlaczego akurat Luboń?
Dziś myślenie o Poznaniu w kategorii granic administracyjnych to średniowiecze. Prawdą jest to, co mówią eksperci, że rozlewanie się miast jest dla samych miast zjawiskiem negatywnym. Ale to fakt, to się dzieje, z tym trzeba się pogodzić. Luboń to zupełnie inny ośrodek niż przykładowo Komorniki, czy Rokietnica, gdzie jest zdecydowanie więcej ludności napływowej. Z Lubonia ludzie nie będą wracali do Poznania, bo oni tam najczęściej już długo mieszkają. Tramwaj do Lubonia to dobre rozwiązanie, bo trzeba rozwijać komunikację publiczną także poza obręb Poznania. Z kolei mówienie, że to jest rozwiązanie niekorzystne, że ludzie przez to nie wrócą do miasta, to błędne twierdzenie.
Chce pan przyłączyć ościenne gminy do Poznania, jak prezydent Jaśkowiak?
Jacek Jaśkowiak miał rację, że warto myśleć o tym, by Poznań poszerzać i przyłączyć sąsiednie gminy. To dobre rozwiązanie dla miasta i też jestem za tym. Ale jak zwykle w jego przypadku styl był delikatnie mówiąc nieodpowiedni. I to jest częsty grzech Jacka Jaśkowiaka, że do wszystkiego dorabia ideologię. On mówi słuszne rzeczy, jak na przykład, że trzeba wspierać ruch rowerowy, czy zbudować tramwaj na Naramowice, ale w typowy dla siebie sposób partaczy słuszne idee. Poza słowami on nie zrobił nic, aby rozwiązać problemy komunikacyjne w Poznaniu.
A Poznańska Kolej Metropolitalna? Uważa pan, że PKM to złe rozwiązanie?
Ale to żadna zasługa miasta. Wiem to doskonale, bo jako prawnik z kancelarii Masiota i Wspólnicy pracowałem nad pierwszym wstępnym dokumentem i zleceniodawcą był... powiat poznański. Później do tego dołączyły władze województwa, bardzo mocno zaangażował się wicemarszałek Jankowiak. PKM mamy dzięki staroście Grabkowskiemu, jego zastępcy Łubińskiemu i Jankowiakowi. Poznań się tylko do tego dokleił, to żaden sukces Jaśkowiaka.
Ale rozumiem, że samej idei nie będzie Pan krytykował.
Kolej metropolitalna to wielki plus. Ale znowu uwaga w kierunku władz miasta – urzędnicy nie zrobili nic, by zadbać o interesy mieszkańców. W ogóle nie zajęto się przejazdami kolejowymi. Zwiększenie częstotliwości ruchu na tych liniach spowodowało, że szlabany już teraz częściej się zamykają, na przykład na przejeździe Poznań-Plewiska. A tak nie musiało być. Przykładowo, mała gmina Kostrzyn będzie miał bezkolizyjny przejazd, bo jej władze porozumiały się z PKP PLK w tej sprawie. A Jaśkowiak? Choć miał nawet zapewnione pieniądze na projekt węzła Koszalińskiego, to nie potrafił ich wydać. A o te pieniądze na projekt zadbał już jego poprzednik – Ryszard Grobelny. To pokazuje, że miał wizję rozwoju miasta.
Gdzie pan mieszka?
W Siekierkach Wielkich, w gminie Kostrzyn.
Jeśli wygra pan wybory i zostanie prezydentem wróci pan do Poznania?
Nie, bo mnie na to nie stać.
Kiedy pan się tam wyprowadził?
W 2014 roku.
Czyli jest pan jedną z tysięcy osób, które za czasów Ryszarda Grobelnego wyprowadziły się z Poznania.
Marzeniem mojej żony i moim był domek z ogródkiem. Szukałem działki w Poznaniu, znalazłem jedną w granicach moich możliwości finansowych na Szczepankowie, ale bez dostępu do kanalizacji. A i tak była droga. Ja nie powiem, jak na przykład Jacek Jaśkowiak, że jeśli wygram wybory, to ludzie wrócą do Poznania. Jestem realistą. Wyprowadzka ludzi z miasta na obrzeża to proces do pewnego momentu nieodwracalny, co zresztą pokazują przykłady innych miast europejskich.
Czyli to nie wina Ryszarda Grobelnego, że nastąpił exodus poznaniaków?
Nie. Może mógł zrobić więcej, by ten proces był mniej dynamiczny. Ale nic nie było w stanie tego zatrzymać. Miasto nie było w stanie zaoferować tańszych mieszkań, czy domów, bo ziemia w Poznaniu cały czas drożeje. Jeśli chcemy, by ci ludzie wrócili, to budujmy miasto przyjazne. To jedyna szansa.
Budujmy miasto przyjazne – to delikatnie mówiąc bardzo ogólne stwierdzenie. Konkrety proszę
Przyjazne miasto to dobra edukacja, transport publiczny, ochrona środowiska. Do tworzenie takiego miasta trzeba mieć wizję i ja ją mam. Trzeba zdecydowanie postawić na transport publiczny, czy ograniczać liczbę samochodów w centrum. Tylko znowu nie w taki sposób jak urzędujący prezydent, że tworzy się wydumane konflikty między kierowcami i rowerzystami. Przykład? Mamy uchwalony program rowerowy. On jest lepszy, czy gorszy, ale ok. 80-90 proc. proponowanych ścieżek rowerowych jest niekontrowersyjna. Jednak i tak nie są one realizowane, bo władze miasta wolą skupić na tych 10-20 proc., które wywołują konflikt. To bez sensu. Zresztą tak samo jak ta cała historia z oficerem rowerowym. Zamiast po uchwaleniu tego programu przez radnych przesunąć go do ZDM, to zlikwidowano stanowisko.
Prezydent Pucek przywróci oficera rowerowego?
Oczywiście i nieważne, czy będzie to oficer, czy pełnomocnik. Ważne, by był w randze zastępcy szefa ZDM, bo teraz musimy przejść do fazy realizacji projektu.
A jak będzie traktował pan deweloperów? Tak jak Ryszard Grobelny, za którego rządów padło hasło, że Poznań to miasto deweloperów. Pytam też w kontekście pana ostatniego zaangażowania w sprawę Warty Poznań, kiedy reprezentował pan jej właścicieli – rodzinę Pyżalskich, także deweloperów.
Za kadencji Jacka Jaśkowiaka w żaden sposób nie zmieniło się podejście do deweloperów. Ale to w stosunku do Grobelnego uknuto stwierdzenie, że sprzyjał deweloperom, co było i jest oczywistą nieprawdą. Traktował ich tak samo, jak obecny prezydent. Deweloperzy są potrzebni, bo budują mieszkania dla poznaniaków. Dzięki nim, co oczywiste, mieszkańcy zostają w mieście. To wszystko.
Jakie są pana relacje z rodziną Pyżalskich, właścicielami Family Hause?
Otrzymałem od Jakuba Pyżalskiego propozycję pracy po odejściu z ZKZL. Odmówiłem, bo chciałem wrócić do zawodu. Jestem prawnikiem. Kiedy pracowałem w kancelarii Masiota i Wspólnicy, Family House był jej klientem.
Tomasz Lewandowski, zastępca prezydenta Poznania zwraca uwagę, że dla ludzi z zasadami nie jest wszystko jedno, kto im płaci. Zapewne miał na myśli konflikty z prawem pana Pyżalskiego. Panu nie jest wszystko jedno?
Nie biorę od każdego.
A od innego dewelopera, na przykład firmy Wechta otrzymał pan wsparcie na kampanię?
Nie.
A rozmawiał pan o tym z Dariuszem Wechtą?
Tak, ale przy okazji jakiegoś spotkania lub meczu. W luźnej rozmowie powiedział, że nie jest zainteresowany finansowaniem jakiegokolwiek kandydata. To w ogóle nie była rozmowa o pieniądzach na kampanię.
Ile mieszkań komunalnych wybuduje Jarosław Pucek?
Proszę mi nie zadawać takich pytań, to błąd w myśleniu. Gmina potrzebuje mieszkań, ale to nie oznacza, że musi je wybudować. Mam zupełnie inny pomysł. Trzeba uzależnić wysokość czynszów od dochodów lokatorów mieszkań komunalnych.
Tak jest już w Gdańsku?
I co się okazało? Że 70 procent mieszkańców nie powinno mieszkać w lokalach komunalnych, bo za dużo zarabiają. To trzeba wprowadzić także w Poznaniu. Przestańmy wreszcie wspierać tych lokatorów, którzy nie powinni mieszkać w tych lokalach. Zwiększmy im czynsz i niech płacą więcej, albo się wyprowadzą. Musimy stworzyć system, który tych ludzi będzie wypychał na przykład do TBS-ów. Oczywiście trzeba dalej budować mieszkania komunalne, ale dla tych, którzy ich faktycznie potrzebują. A dziś jest tak, że nawet nie wiemy, ile potrzebujemy mieszkań komunalnych, bo nie ma żadnego systemu.
Ważnym elementem kampanii będzie walka ze smogiem. Co w tej kwestii zrobi Jarosław Pucek?
Za działania antysmogowe należy pochwalić miasto. Mówię tu o programie Kawka, który został centralnie zlikwidowany, ale u nas działa i funkcjonuje. Oczywiście, zawsze można zrobić więcej, ale nie jestem osobą, która krytykuje dla samej krytyki. Upraszczając, w Poznaniu mamy dwa źródła smogu – piece kaflowe i spaliny z samochodów. Problem z piecami na węgiel rozwiązuje w pewnym stopniu Kawka. Z kolei ruch aut trzeba ograniczyć, ale znowu nie w taki sposób, że parking P&R budujemy w połowie "Pestki", tylko przy wjeździe do miasta.
Eksperci twierdzą, że jeśli wejdzie pan do drugiej tury, to ma szansę wygrać z Jackiem Jaśkowiakiem, pod warunkiem, że zmobilizuje twardy elektorat PiS?
Zdaję sobie z tego sprawę. Widziałem badania, że jestem akceptowalny dla każdej grupy wyborców, także tych z PiS.
Ale ci wyborcy PiS chcą wiedzieć, jakie poglądy pan ma w kwestiach dla nich kluczowych. Czyli na przykład co zdarzyło się w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku?
Doszło tam do tragicznego wypadku lotniczego.
Jestem zdecydowanym przeciwnikiem aborcji. Niemniej nie zamierzam być gospodarzem ludzkich sumień
Andrzej Duda złamał konstytucję?
Tak.
Aborcja?
Jestem zdecydowanym przeciwnikiem, także z przyczyn eugenicznych. Niemniej nie zamierzam być gospodarzem ludzkich sumień, ale gospodarzem miasta. To mój prywatny pogląd.
Na pana listach są znani działacze lewicy, na przykład Marek Niedbała z SLD. To się nie kłóci z pańskim światopoglądem?
Gdzie jest miejsce na aborcję w miejskiej polityce?
Ale miejska polityka styka się ze światopoglądem, na przykład w kwestii refundowania metody in vitro dla par z Poznania?
Jeśli zostanę prezydentem miejski program in vitro będzie kontynuowany.
Wstydzi się pan, że jako prezes ZKZL wysyłał ludzi do kontenerów?
Nie, absolutnie. Podkreślam, że kontenery nie były moją główną działalnością. Zamieszkało w nich zaledwie 10 osób. A przypomnę, że za moich rządów w ZKZL z 450 do 1250 zwiększyła się liczba lokali socjalnych. Z 1600 do 850 zmniejszyła się zaś liczba osób oczekujących na te mieszkania. To są konkrety, a nie kontenery.
Jest pan znanym kibolem Kolejorza. Jakby pan zachował się, gdy to pan podejmował decyzję po wtargnięciu fanów na murawę w meczu Legią, co doprowadziło do zamknięcia stadionu?
Gdy ktoś wbiega na murawę, musi mieć świadomość, że łamie prawo i nie można się dziwić policji, że reaguje i ściga tych, którzy to prawo złamali. Jestem jednak przeciwnikiem stosowania odpowiedzialności zbiorowej. Stadionu bym na pewno nie zamknął. Zresztą ja widziałem wiele akcji w życiu i to wtargnięcie - umówmy się – nie było jakąś poważną zadymą.