Jesteś za torturowaniem kobiet czy za podpalaniem kościołów? Prosty wybór? Nie bardzo. Taka sytuacja. Z czwartku. Mój krewny, Maciek, szalikowiec Cracovii, wstaje z łóżka, obok leży Justyna, jego śliczna narzeczona. Mają po 30 lat, mieszkają razem od siedmiu, bez ślubu. Na razie bez dzieci: ona stosuje tabletki, on prezerwatywy (ale i tak dwa razy po „pamiętnych, a niepamiętanych imprezach” musieli użyć ellaOne). On zakłada teraz koszulkę w pasy, kurtkę z Orłem Białym oraz szalik z napisem „Patrioci” i symbolem PW. Mówi, że idzie bronić wiary. Ale zerka na nią, jakże ponętną i… „Może by tak z rana małe…” – pyta rozpalony. A ona mu pokazuje swoją nową koszulkę ze słynnym już hasłem „W…!” No i on się waha.
Życie. Życie, którego – cóż za pech - nie ma nasz słabo umiłowany przywódca. A właśnie on zgotował nam wszystkim ten los. Starzy to wiedzą. I młodzież też już to wie. Justyna nie jest jakąś fanatyczną miłośniczką informacji z kraju i ze świata. Dotąd śledziła głównie Pudelka, Plotka, Pomponika, a najbardziej – co oczywiste – Insta i „gwiazdy” typu Oliwia Bieniuk. Ale teraz z wypiekami na twarzy chłonie wieści z protestów. Przy okazji dowiedziała się o istnieniu kogoś takiego, jak ojciec Adam Szustak, dominikanin. I doszła do wniosku, że podobnie jak on „ma dość Kościoła, który przestał być ewangeliczny”, a stał się „ladacznicą polityczną”.
„Nie podoba mi się to, co robi PiS i co robi zakolegowana z nim widoczna część księży i biskupów. To jest ściema: od innych wymagają nie wiadomo jakich poświęceń, a sami nie przestrzegają podstawowych zasad. Jestem na nich wściekła, choć przecież nie chcę podpalać kościołów, które są miejscem świętym! Czuję się dobrą Polką, pracuję, płacę podatki, opiekuję się chorą babcią, robię w covidzie zakupy jej sąsiadom, do kościoła ostatnio nie chodzę – z troski o zdrowie i życie seniorów, ale wierzę w Boga, codziennie modlę się do Maryi. Jednocześnie zakładam koszulkę z „W…..” i ośmioma gwiazdkami (J**** PiS), bo się z nimi utożsamiam. Dość tego, dziady, kłamcy, hipokryci!”
Justyna mówiła, a ściślej wykrzykiwała mi to wszystko jakąś godzinę, spisałem – jak mi się zdaje - clou. Którego Kaczyński nie rozumie. Nie pojmuje, co w XXI wieku stało się w duszach, sercach i domach Polek i Polaków. Tych żyjących normalnie, zmagających się na co dzień z problemami, o których on nie wie nic. Może coś tam słyszał od bratanicy i współpracowników… Ale między słuchaniem a zmaganiem jest taka różnica, jak między lotem w klasie biznes a pilotowaniem odrzutowca.
Co więcej, Kaczyński wciąż myśli, że stoi na czele Powstania Warszawskiego lub pierwszej ”Solidarności”, a jego przeciwnicy „są tam, gdzie stało ZOMO”. A FAKTYCZNIE to on zasiada dziś w fotelu, w którym za komuny siedział Kiszczak. Po wtorkowej odezwie do narodu usadowił się w nim również mentalnie – w powszechnym odbiorze społecznym. I nic już nie cofnie tego skojarzenia.
Kaczyński mówi o wojnie, o zagrożeniu Polski i polskości, wzywa swych domniemanych spartan do walki w obronie świata, jaki wytworzył w swojej głowie i jaki wmówił swoim akolitom. Ale to Kaczyński jest dziś dla większości rodaków największym zagrożeniem dla Polski, Polek i Polaków oraz polskości. Jeśli protestują, to dlatego, że martwią się i troszczą o swój kraj i o przyszłość własnych dzieci - oraz zwierząt domowych, psów, kotów i chomików bez gatunkowo-seksualnych podziałów i uprzedzeń. My ŻYJEMY w XXI wieku, on tkwi w XX – i to w najciemniejszych czeluściach.
Ludzie to zrozumieli i protestują, bo nie chcą, by on nas dalej w te czeluście wciągał. Najsmutniejsze jest to, że na fali protestu wypływają siły ekstremalne. Z jednej strony mamy cudaków nie wahających się mazać po murach zabytkowych świątyń i zakłócać nabożeństwa, z drugiej – rzekomych „obrońców wiary”; swoją drogą – czy „genialny strateg” potrafi sobie samemu zadać przed lustrem pytanie: dlaczego na jego nikczemny – wygłoszony z fotela nadzorcy wszystkich służb! - apel, wzywający do oddolnej „obrony polskości”, odpowiadają najżarliwiej kibole i pałkarze z ONR-u mający w sobie – podobnie jak znani hierarchowie - tyle chrześcijaństwa, co Herod?
Taki jest efekt NIEWYBACZALNEJ pogardy do połowy, jeśli nie WIĘKSZOŚCI własnego narodu. Efekt – na dziś. Bo jutro, w tych najtrudniejszych od pokoleń czasach, może to być – oby nie! – rozlew bratniej krwi.