Jarosław Kaczyński - szeregowy poseł stulecia

Czytaj dalej
Fot. Sylvia Dabrowa
Zbigniew Bartuś

Jarosław Kaczyński - szeregowy poseł stulecia

Zbigniew Bartuś

Analiza. Wokół każdej władzy gromadzą się ludzie, którzy jej z różnych powodów kadzą. W przypadku Prawa i Sprawiedliwości przybiera to jednak rozmiary monstrualne. Ociera się wręcz o kult przywódcy.

Jarosław Kaczyński nie może być „szeregowym posłem” w przypadającą w przyszłym roku setną rocznicę odzyskania niepodległości. Powinien zostać premierem, marszałkiem Sejmu, ewentualnie można stworzyć dlań jakieś inne prestiżowe stanowisko - dyskusja na ten temat trwa w otoczeniu prezesa Prawa i Sprawiedliwości od ostatniej konwencji partii rządzącej. Na razie prawdopodobnie bez jego wiedzy. Tak twierdzą wiarygodne źródła w PiS.

- Część stronników Jarosława Kaczyńskiego uważa, że byłoby jak najbardziej na miejscu, gdyby w okrągłą rocznicę odzyskania niepodległości można było go tytułować np. „premierem stulecia”. Będą się go starali przekonać do tej koncepcji - mówi jeden z naszych informatorów.

Dr. hab. Jarosław Flis, znany krakowski analityk sceny politycznej uważa, że brzmi to jak twórcze rozwinięcie popularnego wśród zwolenników i działaczy PiS hasła „Jarosław Polskę zbaw”.

- Warto się przy tym zastanowić, po co ktoś wychodzi z takim pomysłem. W szeroko pojętym obozie prawicy są zarówno ludzie szczerze podziwiający lidera PiS, jak i tacy, którzy chcieliby go zdyskredytować, by zająć jego miejsce - komentuje naukowiec. Dodaje, że gdzieś pośrodku znajdują się ci, którzy z różnych powodów, rozważnych bądź romantycznych, chcieliby się prezesowi przypodobać.

Naczelnik był tylko jeden: Piłsudski

Z tą diagnozą generalnie zgadza się Ryszard Kapuściński, szef Klubów Gazety Polskiej, współorganizujących m.in. miesięcznice smoleńskie. - Jeśli ta inicjatywa nie została uzgodniona z samym zainteresowanym, a pewnie nie została, to ja do takich niezbyt mądrych pomysłów podchodzę z wielką ostrożnością - zastrzega red. Kapuściński, który należy do PiS od 2004 r. i od dwóch kadencji zasiada z ramienia tej partii w Radzie Miasta Krakowa.

Zwraca uwagę, że na szeroko pojętej prawicy pojawia się coraz więcej przedsięwzięć mających na celu - przynajmniej oficjalnie - uhonorowanie szefa PiS, nazywanego często w tym gronie „naczelnikiem”. Równie dużo jest pomysłów na upamiętnienie śp. Marii i Lecha Kaczyńskich.

- Bywa, że jest to robione ze szczerego serca, z miłości do prezesa i jego brata. Ale z inicjatywami takimi występuje też całkiem sporo ludzi, którzy sprzedaliby prawicę za pięć groszy. Jedni chcą się przypodobać władzy i samemu zaistnieć, innym zależy na skompromitowaniu idei, czasem wręcz można mówić o sabotażu - opisuje red. Kapuściński.

Jego zdaniem, każde takie przedsięwzięcie powinno być najpierw uzgodnione z samym zainteresowanym, a dopiero potem rozważane. - Równie niemądre i niesmaczne jest tytułowanie pana Kaczyńskiego „naczelnikiem” albo mówienie o nim „Kaczor”, nawet z czułością. Naczelnik był jeden: Józef Piłsudski. Jarosław Kaczyński nie jest i nie będzie naczelnikiem, a mówienie tak, żeby mu się przypodobać i coś dla siebie ugrać jest niemądre i niepoważne - uważa szef Klubów Gazety Polskiej.

Co do ewentualnego uhonorowania lidera prawicy, Kapuściński podkreśla, że Jarosław Kaczyński nie jest tylko „szeregowym posłem”, ale i prezesem najsilniejszej partii, która rządzi krajem. - Jeśli zechce być premierem, to nim zostanie. Mam jednak wrażenie, że on odkłada na bok miłość własną i filtruje te wszystkie miłe słowa na swój temat, bo są dla niego rzeczy ważniejsze. Więc zostanie premierem tylko wtedy, jeśli w jego opinii wymagać tego będzie dobro państwa - kwituje Kapuściński.

Prezes w zalewie ochów i achów

Dr Flis podziela ten pogląd, ale zastrzega, że prezes Kaczyński jest pod wyjątkowo silną presją swego otoczenia. - Wokół każdej władzy gromadzą się ludzie, którzy z różnych powodów jej kadzą. Prezesi, premierzy, prezydenci słuchają na co dzień masy komplementów na swój temat: „Jakiż pan jest mądry i genialny”, „Ach ta pana przenikliwość”, „Pan ich wszystkich przerasta” itp. Trzeba mieć w sobie mnóstwo siły, by w to nie wierzyć i tej presji nie ulec. A w przypadku PiS przybiera ona rozmiary monstrualne, ociera się wręcz o kult przywódcy. Tym większa musi być odporność prezesa na wszystkie „ochy” i „achy”. Nie jestem pewien, czy on jej w końcu nie ulegnie - mówi naukowiec.

Dr Flis dodaje, że rolę „soli trzeźwiących” mogą u Kaczyńskiego odgrywać wyniki sondaży zaufania, w których okupuje od lat ostatnie miejsca. Swego czasu „przeskoczył” go jedynie Janusz Palikot, a ostatnio gorsze notowania miał Antoni Macierewicz. W przedwyborczym wywiadzie dla „Dziennika Polskiego” Jarosław Kaczyński przyznał, że wie, iż znaczna część Polaków go nie akceptuje i dlatego dla zwycięstwa swej partii, czyli - w jego mniemaniu - dla dobra kraju, nie będzie pretendował do ważnych stanowisk.

- Ta pragmatyczna kalkulacja jest jednak ciągle konfrontowana z opinią pochlebców, że złe notowania są efektem zdrady i wściekłych ataków wrogów Polski, więc nie ma się co nimi przejmować - zauważa dr Flis. Jego zdaniem, trudno sobie także wyobrazić, że jeśli opisywana propozycja uhonorowania prezesa zostanie w końcu ujawniona w jego obecności, to ktoś odważy się jej otwarcie przeciwstawić, mówiąc np., że „to głupi pomysł, który zaszkodzi partii”. - Bo że zaszkodzi, to pewne. Kaczyński mówi szybciej niż myśli, tworzy sobie niepotrzebnych wrogów. Jego notowania u Polaków są nie przez przypadek znacznie niższe niż Andrzeja Dudy i Beaty Szydło. Zresztą sam prezes to wie - diagnozuje socjolog.

Nie lubi jeździć, nie lubi się spotykać

Jeśli jednak szef PiS ulegnie otoczeniu i zgodzi się zostać „kimś więcej niż szeregowym posłem”, to w grę nie wchodzi stanowisko premiera - prognozuje dr Flis. - Premier musi jeździć po świecie, spotykać się z premierami np. Filipin i Malezji, a Kaczyński nie lubi jeździć i nie lubi się spotykać z ludźmi, którzy w jego mniemaniu do niczego nie mogą się przydać. To go męczy i jest niezgodne z jego temperamentem, celami życiowymi. Już prędzej mógłby zostać marszałkiem Sejmu, który, jak się dobrze ustawi, nie musi robić nic, bo ma wicemarszałków. A jest formalnie drugą osobą w państwie, po prezydencie. Marszałek stulecia też nieźle brzmi - zauważa dr Flis.

Podobną opinię wyraża prof. Artur Wołek, ekspert ds. ustroju Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego, jednego z najważniejszych think-tanków polskiej prawicy i centroprawicy. - Poza twardym elektoratem PiS, Polacy nie lubią Jarosława Kaczyńskiego. Nie ufa mu nawet część szerokiego obecnie kręgu wyborców tej partii. Próba zrobienia z prezesa PiS „naczelnika”, „współczesnego Piłsudskiego”, jest z góry skazana na porażkę. Polacy nigdy nie kupią tej bajki - uważa profesor.

Budowanie mostu między rokiem 1918 a 2018

Zdaniem prof. Wołka przytłaczająca większość Polaków dostrzega wielką różnicę między wyrwaniem Polski spod trzech zaborów i odzyskaniem niepodległości po 123 latach niewoli, a przejęciem władzy w wolnych wyborach w nieźle poukładanym, raczej dostatnim, cenionym w świecie i bezpiecznym jak nigdy państwie europejskim.

- Pochlebcy prezesa próbują zrobić wszystko, by przerzucić w naszych umysłach most między rokiem 1918 a 2018, byśmy zobaczyli w Kaczyńskim nowego twórcę polskiej niepodległości. Ale jest to po prostu niedorzeczne - mówi prof. Wołek.

Zdaniem profesora o fiasku takiego przedsięwzięcia zdecydowałyby również osobiste cechy Kaczyńskiego. - To jest w oczach większości Polaków człowiek kłótliwy i oderwany od rzeczywistości. Jednocześnie - choć wszelkie hołdy sprawiają mu wyraźną przyjemność - prezes PiS w tej kadencji konsekwentnie trzyma się z dala od stanowisk. Wynika to z tego, że absolutnie najważniejsze jest dla niego dobro partii - PiS. Wie, że objęcie przezeń ważnego stanowiska, zwłaszcza premiera, do czego nawołuje twardy elektorat, tej partii zaszkodzi - diagnozuje prof. Wołek.

Podobnie jak dr Flis uważa, że Jarosław Kaczyński może się zdecydować na przejęcie sterów w rządzie jedynie w sytuacji bardzo trudnej dla PiS, np. gdy zwycięży przekonanie, że „w kraju trzeba zrobić radykalne porządki”, a zwłaszcza wtedy, gdy partia zacznie się rozłazić z powodu wewnętrznych konfliktów, a prezes dojdzie do wniosku, że nie może już nikomu ufać. - On zdaje sobie przy tym sprawę, że znaczna część pochlebców gra na siebie, że wielu stoi w blokach startowych, by przy pierwszej nadarzającej się okazji zająć jego miejsce - zastrzega prof. Wołek.

Wariant z „premierem stulecia” lub „marszałkiem stulecia” wydaje mu się mało prawdopodobny. - Z drugiej jednak strony PiS, partia ewidentnie wodzowska, tyle razy zaskakiwał nas robiąc coś, co innym nie mieściło się w głowie, że nie mogę takiej sytuacji wykluczyć - dodaje naukowiec.

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Zbigniew Bartuś


Dziennikarz, publicysta, felietonista Dziennika Polskiego (na pokładzie od 1992 roku) i mediów Polska Press Grupy, współtwórca i koordynator Forum Przedsiębiorców Małopolski, laureat kilkudziesięciu nagród i wyróżnień dziennikarskich (w tym Wolności Słowa, Dziennikarz Ekonomiczny Roku, Nagroda Główna NBP, Nagroda Grabskiego, Nagroda Kwiatkowskiego, Grand Prix Dziennikarzy Małopolski, nominacje do Grand Press).


 

Komentarze

7
Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Gosc

Oni traktuja Polske jak swoj folwark,za dlugo juz sa politykami moze.

Ogon

Nie jestem może stary, ale od 2005 roku kraj ten zaczął być dzielony, krok po kroczku. Były różne rządy, była komuna, ale chyba nikt nie podzielił Polaków tak, jak zapoczątkował to PiS. Kiedy patrzę na tą cała partię, to uważam, że lepszą nazwą byłoby NSDAPiS. Podobne metody, krzyż zamiast swastyki, poklask sporej części narodu, a najgorsze, że na samym końcu dobrze wiemy jaki los spotkał naród niemiecki i jak wyglądała Europa po ponad dekadzie rządów Führera.

Radca

Po mimo, ze nie jestem 100% wielbicielem PiS-u, to jednak musze przyznac, ze robia wiele dobrego i sa uczciwi ( jak narazie ). Co do ich prezesa, to w zadnym wypadku nie mozna mu odmowic inteligencji i politycznego sprytu. Jak by nie patrzec, to ogral pieknie tych przemadrych komuchow.

Zuzinka

ten Kaczyński uwiera.
Jeszcze tylko brak opinii, co wg pana redaktora o tym sądziłby śp. Brat, bo ostatnio to bardzo modny wtręt.
Nie ma polityka w Polsce, który grałby w tej samej lidze, co Kaczynski.
Jest Jarosław, potem długo, długo nic i dopiero aspirujący do nazywania się politykami.
Trudno, taka prawda.

Katarzyna

Mądrzy oraz uczciwi politycy nie potrzebują kadzenia a nawet wyjątkowych tytułów .Mam nadzieję ,że w śrowisku PISu nie będą z tym przesadzać !!!!!!!!!!!!!

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.