Pierwszy w historii kustosz Jagiellonii Jarosław Dunda opowiada o ciekawych eksponatach i swoim stosunku do planów miasta.
W środę na stadionie, na zaproszenie radnych, spotkały się środowiska sportowe. Debatowały nad planami powstania tam Izby Pamięci Białostockiego Sportu. Jak Pan podchodzi do tego pomysłu?
Jarosław Dunda: Nie ukrywam, że jestem sceptyczny. Stadion od zawsze związany był z piłką nożną. Powinna tam powstać izba pamięci. Ale nie sportu, lecz wyłącznie Jagiellonii. Na jednym ze spotkań środowiska ciekawie powiedział przedstawiciel Polskiego Komitetu Olimpijskiego Janusz Kochan. Według niego izba sportu powinna powstać w hali wodowiskowo-sportowej, a lokal na stadionie trzeba przekazać na muzeum Jagi.
Lokal należy do spółki stadionowej. A w tegorocznym budżecie miasta zapisano 300 tys. zł na opracowanie koncepcji izby sportu. Czyli z izby Jagiellonii nici.
Szkoda. Na stadionach, gdzie gra Legia, Lechia czy Lech istnieją muzea upamiętniające dzieje tych klubów. Miasto mogłoby budować swoje muzeum, gdzie indziej. Zresztą mam wrażenie, że politycy wykorzystali nasz pomysł z budżetu obywatelskiego. Dwa lata temu kibice zgłosili projekt stworzenia muzeum Jagi na stadionie. Został on jednak odrzucony z przyczyn formalnych (Chodziło m.in. o to, że we wniosku nie podano na jakich zasadach muzeum miałoby działać - przyp. Red.). Niedługo po tym władze miasta ogłosiły, że chcą na stadionie stworzyć izbę sportu.
Tłumaczyły, że nie chcą się skupiać tylko na piłce nożnej i jednym klubie, ale pokazać wszystkie dyscypliny białostockiego sportu.
No tak, tylko trzeba pamiętać, że ogromy wkład w rozwój białostockiego sportu miała właśnie Jagiellonia. I to eksponatów związanych z tym klubem zachowało się najwięcej.
A co np. z przedwojennymi klubami żydowskimi? Bujnie rozwijał się chociażby boks.
To prawda. Tylko że nie ma pamiątek po tych klubach. Natomiast w przypadku Jagiellonii zachowało się wiele zdjęć. Również z lat 20. ubiegłego wieku. Mam też oryginalne dokumenty z lat 1955-1981. Wśród nich te reaktywujące Jagiellonię, statut klubu, protokoły walnych zgromadzeń. Wśród eksponatów są też dyplomy, legitymacje klubowe, a nawet przedwojenna „Jotka”, noszona na strojach przez sportowców Jagiellonii.
Jest też medal sekcji hipicznej z maja 1939 roku, bo takowa w klubie też istniała. Podobnie jak sekcja motorowa, po której została pamiątkowa odznaka. Są też eksponaty związane z 42. Pułkiem Piechoty. W 1935 roku Jagiellonia stała się bowiem klubem wojskowym.
Jak widać, że eksponaty i związane z nimi historia są bardzo ciekawe.
I tych eksponatów wciąż przybywa. Ostatnio udało mi się ściągnąć kroniki klubowe z lat 60. i 70. oraz unikalne zdjęcia z wyjazdu piłkarzy do ZSRR.
Jeśli jednak miastu uda się doprowadzić do powstania muzeum sportu, jest Pan skłonny na prośbę władz przekazać te eksponaty na potrzeby wystaw?
Skoro ma to być muzeum pokazujące wszystkie sporty, to i tak cała kolekcja się nie zmieści. Część jestem z stanie przekazać.
O izbie często też mówią radni PiS. W szczególności przewodniczący komisji sportu Zbigniew Brożek. Mówił mi, że jeśli dobrze pójdzie to budowa ruszy na początku przyszłego roku.
Budowa budową, ale co z eksponatami? Miasto i radni liczą na to, że poproszą białostoczan o przynoszenie sportowych pamiątek, a oni im przyniosą. Nie tędy droga. Wszystko musi spinać ktoś, kto zna się na białostockim sporcie i potrafi pozyskiwać eksponaty. Inaczej powstanie muzeum bez eksponatów.