
Obyczaje. Dla ludzi pozbawionych literackich ambicji wydawano przecudne książeczki z życzeniami i mowami na wszelkie okazje
Zbliża się Wielkanoc, a wraz z nią wielkie sprzątanie, baranki z cukru lub plastiku - oczywiście made in China. Szynki, też prawie z plastiku, i jajka z fabryk, czyli, jak chcą niektórzy, z obozów koncentracyjnych dla kur. Kiedyś był to jeszcze czas wysyłania świątecznych kartek z kurczaczkami, zajączkami, pisankami, dzwonami, baziami.
Kiedy wysyłało się życzenia - jakiekolwiek, świąteczne, imieninowe, urodzinowe - zawsze był problem z ich treścią. Nie każdy miał smykałkę do rymowania, ale nawet z prozatorskimi tekstami były kłopoty. Świetnie ilustruje to znana scena z „Zemsty”, w której w końcu zamiast listu rusza pacholę z ustną prośbą...
Dla ludzi pozbawionych literackich ambicji wydawano przecudne książeczki z życzeniami i mowami na wszelkie okazje. Małoformatowe, drukowane na kiepskim papierze, często w prowincjonalnych drukarniach, dzisiaj rozsypują się, stanowiąc stosiki luźnych kartek. A na tych kartkach prawdziwe perełki. Nie wiesz, co napisać na świątecznej kartce? Proszę bardzo, wystarczy sięgnąć po malutką książeczkę:
Zasyłam życzenia jako
w dawne czasy:
Wesołego jajeczka i dobrej
kiełbasy!
Książeczka - podobnie jak inne wydawnictwa tego rodzaju - nosi staroświecko długi tytuł: „Wielki zbiór Powinszowań do wszystkich okoliczności zastosowanych z dodatkiem wierszy do pamiętników i na karty pocztowe. Tarnów Nakładem księgarni A. Fenichla Spadkob. 1932”.
Jeszcze jeżdżono konnymi pojazdami, a więc byli stangreci, którzy mogli zadeklamować swemu chlebodawcy taki wierszyk, licząc na pieniężną wdzięczność:
Niech Pan pomni przecie
I o swym stangrecie,
Bo ja Pana wożę
Tak mi dopomóż Boże!
Nieraz w deszczu i zawieji
Wożę Pana do kolei,
Pośród deszczów, pośród gradów
Wożę Pana do sąsiadów,
Chociaż deszczyk tnie jak sieczka,
Wożę Pana do miasteczka.
Ekonom ma jeszcze poważniejsze powody do wdzięczności pryncypała:
Źle się dzieje doma,
Gdzie brak ekonoma,
To już rzecz wiadoma
Pilnuje je ono (?!)
By nie kradli siano,
By nie kładły (kradły?) chamy,
To co w spichrzu mamy.
...wciąż takim będę
Dopóki mnie kiedy
Na wstyd Europy
Nie ubiją w polu
Rozwścieczone chłopy.
Nieomal zapachniało galicyjską (Tarnów!) rabacją, więc sięgnijmy po bardziej miłe rymowanki. Tym razem zaczerpnięte z tomiku pod tytułem „Proszę o głos! Zbiór toastów wierszem i prozą, mów zastosowanych do obchodów i uroczystości rodzinnych, wydarzeń okolicznościowych, zebrań towarzyskich i t. p., wydanie trzecie przejrzane i uzupełnione”. Rzecz się ukazała w Warszawie, bez daty wydania, ale na oko z początkiem XX wieku, w wydawnictwie A. N. Fiszera. Jest też wierszyk, który można wygłosić przy wielkanocnym stole, czyli „toast przy uczcie wielkanocnej”:
Nie będę mówił ogródkowo,
Lecz się wyrażę wprost:
Przeminął - wierzcie mi
na słowo,
Od wczoraj wielki post,
Więc jedzmy, pijmy,
gdy się zdarza,
Ze wszystkich naszych sił,
I wznieśmy zdrowie
gospodarza,
Oby nam długo żył!
Książeczki, prawdopodobnie sprzedawane także na odpustach, zawierały wierszyki na każdą okazję i dla wszystkich. Oto przedwojenna broszurka, znów o imponującym tytule: „Zbiór powinszowań na imieniny, zaślubiny, Boże Narodzenie i Nowy Rok dla Rodziców, Rodzeństwa, Krewnych, Przełożonych i Zakochanych zastosowany dla dzieci, młodzieży obojga płci oraz zbiór wierszyków i poezji do pamiętników”. Rzecz, znów na zakwaszonym rozsypującym się papierze wydano nakładem Wydawnictwa „Senzacja” mieszczącego się przy ulicy Sebastiana 20 w Krakowie. A w środku różności, wśród nich taki wiersz do pamiętnika:
Malutki, milutki
Ładniutki, czyściutki
Skromny mój kwiateczku,
Wonny fiołeczku
Zgubiony na błoni,
Choć ty między kwiatki
Ziemi swojej matki,
Najmniejsząś ozdobą,
Ja szukam Twej woni,
Ja tęsknię za tobą.