Janusz Zemke: - Każdy, kto walczy na dwóch frontach - przegrywa
Rozmowa z eurodeputowanym JANUSZEM ZEMKE o miejscu Polski w Unii Europejskiej i wstawaniu z kolan.
Podobno w Brukseli liczą głosy tych, którzy poprą sankcje przeciwko Polsce.
Potrzeba 22 z 28 państw, żeby Komisja Europejska przystąpiła do kolejnego etapu w sporze z Polską. A jeśli chodzi o etap ostateczny - wprowadzenie sankcji - to wymagana jest jednomyślność, której nie uda się osiągnąć. Niestety, są coraz większe szanse na to, żeby 22 państwa uważały, że trzeba zaostrzyć relacje między KE a Polską.
Jakie komentarze dominują w Brukseli na temat Polski?
Brałem udział w posiedzeniu komisji, podczas której dyskutowano o sytuacji w Polsce. Niestety, jeśli chodzi o ocenę przestrzegania praworządności w Polsce, to spotykamy się z coraz ostrzejszymi opiniami. Podczas posiedzenia komisji europosłowie PiS i eurosceptycy bronili tego, co robi polski rząd. Natomiast wszystkie pozostałe kluby domagały się od Komisji Europejskiej twardego dialogu z Polską. Frans Timmermans otrzymał na tym posiedzeniu bardzo mocne wsparcie.
Co może się źle dla nas skończyć.
Uważam, że trzeba zrobić wszystko, żeby Polski nie dotknęły sankcje finansowe. Ograniczanie unijnych pieniędzy na inwestycje dla Polski nie jest uderzeniem w rząd, tylko w polską gospodarkę i w Polaków. Dlatego będę głosował przeciwko sankcjom finansowym wobec Polaków. Pamiętajmy, że najwyższą cenę płaca nie ci, którzy wywołują burzę. Dziś gołym okiem widać zwiększające się osamotnienie Polski. To poważna strata, ponieważ za chwilę dyskutowane będą w Unii Europejskiej nowe przepisy dotyczące pracowników delegowanych. Każdego dnia w innych krajach Unii Europejskiej pracuje około 400 tys. Polaków. Gdyby te przepisy weszły w życie, to będą niekorzystne dla polskich przedsiębiorców. Tracimy zdolność koalicyjną, bo do oporu przeciwko takim pomysłom trzeba budować większość. Polska straciła również na swoim wizerunku. Dziś staliśmy się przykładem negatywnym w UE. Wcześniej były to Węgry, a dziś, niestety, Polska, co jest bardzo złe. Za obecną politykę możemy zapłacić też w przyszłości. Nie bierze się pod uwagę tego, że obecny, siedmioletni budżet kończy się w roku 2020 i ciągle może być korygowany. Natomiast zaraz rozpoczną się prace nad kolejnym siedmioletnim budżetem, na lata 2021 -2027. W naszym interesie jest to, abyśmy otrzymali jak najwięcej unijnych środków na różne programy strukturalne. Obawiam się, że to wszystko, co się dziś dzieje wokół Polski, będzie miało bezpośredni wpływ na zmniejszanie pieniędzy dla nas na następne siedem lat.
Bardzo ubolewam nad tym, co się dzieje. Polskie władze popełniają błąd.
Wyczerpała się cierpliwość zachodnich polityków wobec PiS?
Bardzo ubolewam nad tym, co się dzieje. Polskie władze popełniają błąd, bo chcą swoją pozycję i tożsamość budować na otwarciu naraz dwóch frontów. Walczą z instytucjami europejskimi, przede wszystkim z KE, oraz otwierają front skierowany przeciwko największym państwom unijnym - Francji, Niemcom i Włochom. Doświadczenie wojskowe mówi mi, że każdy, kto równocześnie walczy na dwóch frontach - przegrywa.
Czy presja unijna może zmienić Jarosława Kaczyńskiego?
Na razie - nie. Polityka wstawania z kolan w walce z KE i unijnymi państwami skończy się tym, że wpadniemy tylko w objęcia Węgrów. A to - jak na całą Unię - za słabe ramiona.
Unia poradzi sobie bez Polski, a Polska?
Najgorszym wariantem dla nas byłby Polexit. Oznaczałby nie tylko brak pieniędzy unijnych, ale obowiązek wizowy w wyjazdach do innych państw. Polskie towary nie mogłyby być sprzedawane swobodnie w całej Unii i byłyby obłożone cłami, a studenci nie mogliby korzystać z Erasmusa. To fatalny scenariusz. Z naszym położeniem nie możemy balansować między Wschodem a Zachodem. Musimy być częścią Zachodu.