Janusz Niedźwiedź, trener Stali Rzeszów: Jestem pracoholikiem, ale piłka nożna to moja pasja
- Mam nadzieję, że mój pomysł będzie zauważalny, ale nie będę ukrywał, że potrzebujemy na to czasu - mówi Janusz Niedźwiedź, trener Stali Rzeszów.
Jest pan pracoholikiem?
Jestem, aczkolwiek czasem się śmieję, że nie jestem w pracy, bo piłka nożna to jest moja pasja, a więc można powiedzieć, że to taki przyjemny aspekt mojego życia.
Jak przychodził pan do Stali Rzeszów to słyszeliśmy, że będzie wiele zmian kadrowych. Sam pan się spodziewał, że ze starej kadry zostanie zaledwie czterech piłkarzy?
Miało zostać troszeczkę więcej zawodników, ale podjęte decyzje przez piłkarzy spowodowały, że zostało ich tylko czterech.
Był taki moment, że sobie pan pomyślał, że trochę przesadziliście z rewolucją?
Nie, bo ta kadra potrzebowała takiej rewolucji, a nie chcieliśmy tego robić co pół roku, czy co rok. Sprowadziliśmy już 18 nowych zawodników, kolejny czeka na podpisanie kontraktu, a być może dołączy jeszcze jedna osoba. Ta szatnia potrzebowała tego przewietrzenia, ponieważ nie funkcjonowało to tutaj w taki sposób, w jaki byśmy wszyscy chcieli.
Od ilu zawodników usłyszał pan – sorry trenerze, ale do 3 ligi nie pójdę?
Co najmniej od kilkudziesięciu. Analizowaliśmy i rozmawialiśmy z wieloma piłkarzami, ale bardzo często słyszeliśmy, że trzecia liga ich nie interesuje i nawet nie był poruszany temat pieniędzy.
W tym gronie były tzw. „nazwiska”?
Na początku obracaliśmy się w takich ludziach, bo mamy takie możliwości finansowe, które pozwalają nam być na dosyć wysokim poziomie. Dziewięćdziesiąt procent zawodników, jak nie więcej, nie chciało przyjść do tej ligi.
Mimo tego jest pan zadowolony ze stanu posiadania?
Oczywiście każdy trener zawsze chciałby mieć jeszcze lepszego zawodnika, ale jestem zadowolony z tych piłkarzy, których udało nam się pozyskać. Należy pamiętać, że zaczynaliśmy z niemal zerowym stanem posiadania, a w te cztery tygodnie kadra się wyklarowała. Tych treningów za wiele może nie było, bo dopiero od połowy drugiego obozu trenujemy w pełnym składzie, ale mimo wszystko udało się zrealizować, to co sobie zaplanowałem.
Widzi pan, że drużyna przyswaja pana sposób na granie?
Wielu z nich piłkarzy z nawykami z poprzednich klubów, a praktycznie wszyscy zaczynali od zera. Jest wiele różnych zachowań, które wymagam od zawodników, ale oczywiście nie będę się tutaj w to zagłębiał. Mam nadzieję, że mój pomysł będzie zauważalny, ale nie będę ukrywał, że potrzebujemy na to czasu, wielu tygodni, jak nie miesięcy, żeby nie tylko nauczyć, lecz aby to było powtarzalne.
Jak więc ma grać pana Stal Rzeszów?
Przede wszystkim bardzo wysoka gra bocznych obrońców jest kluczem i myślę, że tak w Polsce nikt nie gra. Skrzydłowi mają schodzić do środka i grają jak fałszywe dwie „10”. Do tego dochodzi poukładana gra kombinacyjna od tyłu. Oczywiście po stracie piłki trzeba ją jak najszybciej odzyskać, albo prowokować przeciwnika do wybicia jej na oślep.
Drużyna po takiej rewolucji zawsze potrzebuje czasu. Kiedy będziemy mogli usłyszeć od pana – zagraliśmy dokładnie tak, jakbym sobie tego życzył?
Nie wiem, i tego nikt dzisiaj nie powie. Wszystko zależy od wielu różnych czynników - od ilości treningów, czy od tego jak szybko zawodnicy będą przyswajać wiedzę. Najpierw potrzeba kilku tygodni, aby zawodnicy zrozumieli o co chodzi w tym wszystkim, później kilku miesięcy do tego, aby pojawiły się pewne automatyzmy. Każdego tygodnia będziemy pracować więc nad tym, co nie zafunkcjonowało. Nie ma takiej drużyny, która zagrała mecz perfekcyjny.
Zawodnicy w trakcie okresu przygotowawczego spędzali wiele czasu w klubie. W trakcie sezonu będzie podobnie?
Piłkarze będą spędzać już zdecydowanie mniej czasu. Teraz musieliśmy tak trenować, bo było tyle materiału do przerobienia, że gdybyśmy robili po jednym treningu dziennie, to tego czasu całkowicie by nam zabrakło. Zawodnicy załapali by pewnie we wrześniu o co chodzi, a zależało nam, aby już w pierwszym meczu wynik był pozytywny.
Spodziewa się pan, że w tym sezonie 3 liga będzie jeszcze mocniejsza?
Myślę, że tak, bo spadła Wisła Puławy i to też będzie jeden z głównych kandydatów do awansu. Podhale Nowy Targ zostawiłem w dobrej kondycji, bo odszedł tak naprawdę tylko jeden kluczowy zawodnik, czyli Adrian Ligienza, który trafił do nas. Ta drużyna też powinna się więc liczyć. Jest oczywiście Motor Lublin, który zrobił mocne transfery i jest głównym kandydatem do awansu. Pewnie jeszcze zaskoczy któryś z beniaminków, bo tak zawsze jest. W KSZO może nie jest kolorowo, ale to też jest drużyna, która powinna się włączyć do gry o coś więcej. Zbroi się również Avia Świdnik. To tylko pokazuje, że liga powinna być bardzo wyrównana i nie zanosi się, żeby ktoś ją zdominował, aczkolwiek chciałbym, abyśmy to byli my.
W Rzeszowie już się pan zadomowił?
Najważniejsze było znalezienie mieszkania. Ostatnio co prawda mało w nim bywam, ale trzeba mieć jednak ten komfort. Na razie było to miejsce do spania, ale mam nadzieję, że później tego czasu będzie trochę więcej. Jak już nauczymy pewnych rzeczy, to będziemy chcieli jednak wprowadzać kolejne nowości. Jeśli ktoś chce zostać trenerem i liczy na to, że popracuje przez miesiąc, a później będzie przychodził na dwie godziny na trening, to musi skończyć z tym zawodem. To jest ciągła praca i ja nawet na urlopie miałem problem, żeby odłożyć telefon.
Ma pan już w głowie wyjściową jedenastkę na inaugurację z Wólczanką Wólka Pełkińska?
Jest pewnie osiem nazwisk, ale pełnej jedenastki jeszcze nie mam. Jest sporo niewiadomych, ponieważ zawodnicy różnie dostosowują się. Jeszcze trzy tygodnie temu jeden zawodnik był głównym kandydatem do gry w podstawowym składzie, a teraz jest trzecim w kolejce. To wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie.
Co może pan obiecać kibicom Stali Rzeszów?
Nie lubię obiecywać, ale ta drużyna nie będzie grała przypadkowo. Nie wiem czy od pierwszej kolejki będziemy grali tak dobrze i powtarzalnie, jakbym sobie tego życzył, ale ten pomysł będzie zauważalny. Nie zabraknie nam również determinacji i ambicji.