Janusz Hałasik zbiera modele pojazdów. Ma ich już ponad 700... w domu
Jako 7-letni chłopiec dostał w prezencie swój pierwszy zestaw kolejek z lokomotywą. Wtedy nie przypuszczał, że w dorosłym życiu uzbiera ponad 700 różnych modeli pojazdów i wyda na nie kilkadziesiąt tysięcy złotych. Janusz Hałasik, bo o nim mowa, mieszka w Jastrzębiu-Zdroju i może pochwalić się ogromną kolekcją miniatur pojazdów!
Jako 7-letni chłopiec dostał w prezencie swój pierwszy zestaw kolejek z lokomotywą. Wtedy nie przypuszczał, że w dorosłym życiu uzbiera ponad 700 różnych modeli pojazdów i wyda na nie kilkadziesiąt tysięcy złotych. Janusz Hałasik, bo o nim mowa, mieszka w Jastrzębiu-Zdroju i może pochwalić się ogromną kolekcją miniatur pojazdów!
Po wejściu do mieszkania pana Janusza, wszędzie widać repliki pojazdów. Wszystkie pokoje są nimi obładowane, jedynie kuchnia i łazienka pozostają wolne. Mamy tutaj warszawskiego „garbuska”, białą „syrenkę”, czerwonego malucha, Skodę Fabia, Fiata 130 Coupe, Roomstera, Cadillaca 53 Eldorado, Mercedesa-Benz czy Dacię 2000. Pojazdy czerwone, niebieskie, czarne, szare, białe – do wyboru, do koloru. Są „legendy PRL-u” w wersji polskiej, rosyjskiej i ukraińskiej, a także pojazdy wojskowe, helikoptery, wozy strażackie, czołgi, wozy bojowe, transportery, taksówki, policje świata, serie z autobusami i wiele, wiele innych! Łącznie kolekcja 58-latka liczy ponad 700 różnych pojazdów.
- Szczerze mówiąc nigdy nie liczyłem, ile dokładnie ich jest, ale kiedyś muszę się za to wziąć – śmieje się Janusz Hałasik i dodaje, że na kolekcję wydał już kilkadziesiąt tysięcy złotych, choć pełnej kwoty nie poda. Nigdy jej nie liczył... żeby się nie zrazić.
- Myślę, że gdybym to wszystko sprzedał, mógłbym kupić porządne, prawdziwe auto. Nie liczę pieniędzy wydanych na kolekcję, bo jeszcze bym się przeraził i przestał zbierać, a tego nie chcę – powiedział nam jastrzębianin.
Pan Janusz wylicza, że najtańszy model, samochód z czasów PRL-u, kosztował go około 20 złotych. Z kolei za najdroższy, kolejkę Fleischmanna, dał 550 złotych!
- Takie kolejki są zazwyczaj droższe, kosztują około 1200 złotych, ale byłem na giełdzie modelowej i jakiś facet chciał ją sprzedać po promocyjnej cenie, bo potrzebował na szybko pieniędzy. Uznałem, że taka okazja się nie powtórzy, więc kupiłem – mówi Janusz Hałasik.
I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od jednego zestawu kolejek z lokomotywą, jaką 58-latek dostał w wieku 7 lat. Jego fascynacja kolejkami zaczęła się we wczesnych latach 60., a później doszło do niej jeszcze zamiłowanie do innych modeli pojazdów.
- W czasach PRL-u trudno było zdobyć jakiś fajniejszy model. Pamiętam, że koledzy, którzy mieli rodzinę na Zachodzie, chwalili się takimi pojazdami. Zazdrościłem im... Teraz bardziej chodzi o pieniądze niż o szukanie, choć przyznam szczerze, że nie zdarzyło mi się jeszcze kupić czegoś np. przez internet. Zazwyczaj staram się to robić osobiście. Jeżdżę na giełdy modelowe, spotykam się ze znajomymi i tak jakoś leci – wspomina mieszkaniec Jastrzębia-Zdroju, który na swoją kolekcję wydaje miesięcznie niemałe pieniądze. Jak mówi, stara się oszczędzać, wylicza miesięczne koszta i to, co zostanie, wydaje na pojazdy.
- Oczywiście to nie jest tak, że biorę kredyt, byleby tylko kupić jakiś model. Jeśli uznam, że w tym miesiącu nie mogę sobie pozwolić na zakup samochodu, to tego zwyczajnie nie robię. Moja pasja do kolekcjonowania tych modeli wynika z takiego sentymentu do dawnych czasów. To jest jak uzależnienie, nie mogę przestać kupować, lecz potrafię się na jakiś czas pohamować - przyznaje pan Janusz.
Kiedyś chciał nawet zorganizować wystawę w Jastrzębiu, ale ostatecznie zrezygnował, bo byłoby to trudne zadanie pod względem technicznym. Zwłaszcza, że modele są bardzo delikatne, do tego stopnia, że 58-latek nie rozpakowuje większości z pudełek. I choć sam przyznaje, że zapewne każdy chciałby pojazdu dotknąć i wcale go to nie dziwi, to jednak obawia się o bezpieczeństwo modeli.
- Wiadomo, jak jest na takich wystawach. Mnóstwo dzieci i tak dalej. Z kolei gdybym rozpakował pojazdy, to w domu musiałbym je systematycznie odkurzać, a wystarczy drobny błąd i model zniszczony. Nie wspominając już o tym, ile czasu by mi to zajęło... - śmieje się jastrzębianin.
Janusz Hałasik to 58-letni rencista. Wcześniej przez 23 lata pracował jako monter łączności na kolei najpierw w Pawłowicach, a potem w Żorach. Praca była dla niego kontynuacją pasji, jaką jest zbieranie modeli różnego rodzaju pojazdów.
- Prawda jest taka, że na kolej trafiłem przez całkowity przypadek, ale ta praca sprawiła, że ponownie odżyła we mnie miłość do kolejek, jaka urodziła się w latach dziecięcych. Skończyłem szkołę zawodową w Radlinie, a później technikum w Katowicach na kierunku radio, technika i telewizja – wspomina pan Janusz i mówi, że zamiłowanie do kolekcjonowania modeli zawsze gdzieś w nim siedziało. Zwłaszcza to związanie z kolejkami.
- Gdy byłem młodszy, niektóre modele budowałem własnoręcznie. Kupowałem je w częściach, sklejałem, malowałem. Ale to nie jest takie proste, więc teraz już tego nie robię. Podziwiam tych, którzy to potrafią – przyznaje 58-letni jastrzębianin.
I tak właśnie Janusz Hałasik przez ponad 50 lat kolekcjonuje pojazdy. Ma ich już ponad 700 sztuk, wydał na nie kilkadziesiąt tysięcy złotych, ale nie zamierza przestać. I choć już teraz ma niewiele miejsca w mieszkaniu, bo dwa pokoje - w tym jeden największy - są obłożone modelami, to jednak nie zamierza rezygnować z kolekcjonowania.
- Jeśli zabraknie mi miejsca... Ach, nawet nie chcę o tym myśleć! Będę zbierał, jak długo się da – puentuje mieszkaniec Jastrzębia-Zdroju.