Tomasz Ryzner

Jan Domarski przeprosił Krzysztofa Husa, DAF oraz chłopca

Jan Domarski z jednej strony przyznał, że w Zielone Świątki  go poniosło, ale z drugiej uderzył się w piersi... rodziców piłkarzy Fot. K.Kapica Jan Domarski z jednej strony przyznał, że w Zielone Świątki go poniosło, ale z drugiej uderzył się w piersi... rodziców piłkarzy
Tomasz Ryzner

Jak już informowaliśmy, w czasie wymienionego pojedynku rozgrywanego w ramach Ziomki Cup legendarny piłkarz zezłościł się i rzucał „mięsem” w stronę Krzysztofa Husa, trenera DAF-u, i panią sędzię.

Po samym meczu miał pociągnąć za włosy jednego z zawodników DAF-u. We wszystko wmieszali się niektórzy rodzice piłkarzy Stali, a jeden - szczególnie krewki - groził pobiciem trenerowi DAF-u; nota bene wychowankowi Stali.

Domarski początkowo twierdził, że to Hus nie utrzymał nerwów na wodzy. Ten nie od razu chciał zabrać głos. - Mam szacunek do piłkarskiej kariery pana Domarskiego, ale nie mogę milczeć, gdy próbuje się mnie oczerniać - wyjaśniał trener DAF-u.

Wczoraj w siedzibie Podkarpackiego ZPN-u doszło do konfrontacji obu panów. Zdobywca najważniejszego gola w historii polskiego futbolu przyznał stuprocentową rację temu, co mówił Hus. Zobowiązał się także do złożenia w prasie przeprosin.

Oto co usłyszeliśmy od byłego reprezentanta Polski i swego czasu czołowego bombardiera ekstraklasy.

- Krzysztof Hus nie ma nic wspólnego z tą sprawą, Nie on wywołał awanturę. Jego zachowwanie było prawidłowe. Klub Stal i ja - jako trener - przepraszam chłopca, który ucierpiał w trakcie meczu. Przepraszam także akademię DAF. Jednocześnie jako trener Jan Domarski uważam, że nie zawiniłem w tej sprawie. Zawinili rodzice piłkarzy Stali - podsumował pan Jan.

Dodajmy, że rodzice młodych stalowców w czasie nieszczęsnego meczu stali za linią boiska. DAF nie dopuszcza do takich sytuacji (rodzice obserwują pojedynki z trybun) i ma święty spokój na meczach.

Krzysztof Husa spytaliśmy, co było bezpośrednią przyczyną incydentu. Okazuje się, że niezgoda na szczegóły regulaminu gry dla 10-latków, którym początkowo nie przejmowali się młodzi gracze Stali.

- W tym wieku chodzi o to, aby dzieci nie wybijały piłki na oślep, ale uczyły się rozwiązywać boiskowe problemy - podkreśla Hus. - Bramkarz nie może wybić piłki za połowę boiska, a z autu nie wolno centrować powyżej kolan. Poprosiłem panią arbiter o przerwanie meczu, gdy bramkarz Stali nie zastosował się do zasad. A po raz drugi, gdy po dośrodkowaniu z autu piłkarz Stali zdobył gola głową. To rozsierdziło trenera Domarskiego, a jakiś oszalały rodzic wpadł na boisko, grożąc, że mi powybija zęby. Jakoś dograliśmy do końca. Wygrała Stal. I dobrze. Co ciekawe, gola strzelił chłopak, którego trenuję w Akademii Młodych Orłów.

A incydent z chłopcem? - Po meczu ustawiamy się w szpaler i przybijamy piątki z rywalami. Mój zawodnik, z końcą szpaleru był mocno rozczarowany po przegranej. Przybił piątkę, ale taką z całej siły. Źle się zachował, ale jest dzieckiem. Naszą rolą jest uczyć je odpowiedniego zachowania. Na pewno jednak nie przez ciągnięcie za włosy. Trenera emocje nie mają prawa ponieść - dodał Hus.

Po zakończeniu turnieju na dekoracji drużyna Stali została wybuczana przez resztę zgromadzonych.

Tomasz Ryzner

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.