Jakub Jarosz: Byłem zdeterminowany, aby przyjść do Asseco Resovii

Czytaj dalej
Fot. Polska Pres
Marek Bluj

Jakub Jarosz: Byłem zdeterminowany, aby przyjść do Asseco Resovii

Marek Bluj

W tym momencie absolutnie nie myślę o reprezentacji. Myślę o jak najlepszym prezentowaniu się w klubie, o zaliczeniu jak najlepszego sezonu w wymiarze indywidualnym i drużynowym - mówi Jakub Jarosz, nowy atakujący Asseco Resovii.

Jakie wrażenia po pierwszym tygodniu w Resovii?
Bardzo, bardzo pozytywne. Koledzy przyjęli mnie bardzo mile, a a nami pierwszy, wprowadzający tydzień. Jeżeli chodzi o miasto to bardzo mi się podoba, bardzo dobrze mi się tu mieszka. Dom mam we Wrocławiu, tam mieszka cała moja rodzina, ale tu też żyje mi się fajnie.

Pewnie obecne upały w Polsce, to dla pana nic w porównaniu z tym, co było w Katarze?...
W największe upały ja bym tam nie siedział. Najgorsze były wrzesień, październik i wrzesień. Potem nie ma ligi, więc w te największe upały nie było by mnie tam. Jednak to nie pogoda decydowała o tym czy będą grał w Polsce czy nadal w Katarze.

Był pan zdeterminowany, aby wrócić do Polski, czy gdyby była inna propozycja, to by się pan na nią zdecydował?...
To nie chodziło o to, że byłem zdeterminowany aby akurat wrócić do Polski. Byłem zdeterminowany, aby przyjść do Asseco Resovii. Wcześniej bywało, że rozmawialiśmy na temat mojej gry w rzeszowskiej drużynie...

i był pan jedną nogą w Rzeszowie, ale nic z tego nie wyszło...
Różnie bywało, z różnych powodów nie udawało się dopiąć kontraktu do końca. Jak znów pojawiała się szansa gry w Rzeszowie, powiedziałem sobie, że tym razem już tego nie odpuszczę, że jeżeli nie teraz to już nigdy. Byłem bardzo zdeterminowany, bo bardzo chciałem przyjść tutaj. I dlatego opuściłem Katar.

Oczywiście, to tylko papierowe spekulacje, wróżenie z fusów, ale jak pan widzi szanse Resovii w nadchodzącym sezonie?
Ja to widzę tak, Asseco Resovia w polskiej lidze jest bardzo mocną marką i uważam, że nadal będzie i tutaj nic się nie zmienia. Zmieniło się kilka nazwisk, przyszli inni zawodnicy, to nie znaczy, że zespół będzie słabszy. Taka jest moja opinia. Oczywiście, wszystko pokażą i zweryfikują rozgrywki, one wykreują sytuację, jaka będzie w tym sezonie. Ja jestem pozytywnie nastawiony, uważam, że mamy duże szanse grać o najwyższe cele.

Tato, będę grał w Resovi. Co na to Maciej Jarosz?
Ucieszył się, że idę do dobrego zespołu i przede wszystkim, że wracam do Polski, bo będzie miał syna na miejscu.

Pracował pan z wieloma szkoleniowcami. Jak na starcie przygotowań w Rzeszowie postrzega pan trenera Roberta Serniottiego?
Znajdujemy się dopiero na absolutnym początku. Za nami pierwsze treningi, zapoznanie się ze sobą oraz zasady, które będą obowiązywać na boisku. Będą one sukcesywnie wprowadzane. Obecnie ciężko cokolwiek oceniać. Jest to na pewno bardzo dobry fachowiec, z dużym doświadczeniem. Daję mu swój osobisty kredyt zaufania, będę robił wszystko, co będzie chciał wdrożyć.

Powiedział już czego nie będzie tolerował, jak na przykład Jakub Bednaruk muzyki disco polo w szatni?...
Wprowadza swoje zasady, mówi co jest dopuszczalne, a co jest niedopuszczalne. Są to nasze wewnętrzne zasady, które dotyczą głównie siatkarskich niuansów, a nie rodzaju muzyki czy czegoś takiego.

Gdybym zapytał o marzenia, to co by pan powiedział?...
... że staram się żyć tu i teraz. Nie wybiegam, gdzieś daleko w przyszłość, nie myślę na przykład o sezonie reprezentacyjnym. Moim osobistym marzeniem jest wejście z Resovią do finału, sprawić, żeby nasz zespół w przyszłym roku znów grał w Lidze Mistrzów. Ponieważ ten klub zawsze mierzył wysoko, dlatego gra w finale dla nikogo nie może być zaskoczeniem.

Słyszałem opinie, że Kuba Jarosz przychodzi do Rzeszowa, aby z Resovii wrócić do gry w reprezentacji Polski. Co pan na to?
To nie było to, czym się kierowałem wybierając klub z Rzeszowa. W tym momencie absolutnie nie myślę o reprezentacji. Myślę o jak najlepszym prezentowaniu się w klubie, o zaliczeniu jak najlepszego sezonu w wymiarze indywidualnym i drużynowym. To jedyna rzecz, która teraz siedzi mi w głowie. Tak samo, kiedy wybierałem Katar nie myślałem, że stracę miejsce w reprezentacji, czy w ogóle stracę je na zawsze. Uważam, że jeżeli ktoś jest dobrym zawodnikiem, to nieważne czy gra w Chinach, Korei, jak dobrze gra, to zawsze po niego sięgną, co pokazuje rynek.To nie jest tak, że jak ktoś wyjechał do Korei to już nie będzie grał w reprezentacji.

A propos Korei, miał pan kiedy propozycję, aby tam zagrać?...
Trochę to inaczej wyglądało. Byłem na testach, przeszedłem je pomyślnie, ale nie mogłem się zdecydować na grę w tamtym miejscu, ale wspólnie z żoną zdecydowaliśmy, że to nie byłoby miejsce dla nas. Wybraliśmy Katar, bo uważaliśmy, że tak będzie dla nas wygodniej.

Jak pan ocenia tę katarską przygodę; grę w kraju szejków, jednym z najbogatszych w świecie...
Różnie, generalnie jest to miejsce, gdzie naprawdę można grać w siatkówkę. W topowych zespołach wygląda to wszystko normalnie, jak w klubach europejskich. Dlaczego mówię różnie, bo część czasu spędziłem tam z rodziną, a cztery miesiące byłem sam, a samemu nie było mi naprawdę łatwo, bo zupełnie inna kultura, inne podejście niektórych zawodników. Każdy spogląda tylko na ciebie i wierzy, że za niektórych zrobisz robotę. Wszędzie płacą i trzeba wykonywać swoją pracę, jak najlepiej. Będąc daleko od domu, będąc sam, mając dzieci, rodzinę, nie każdy się w tym odnajduje.

Fajnego kumpla i rywala ma pan w Resovii na pozycji atakującego, bo Jochen Schoeps to super gość...
Pewnie, jest to super facet i znakomity zawodnik. Będziemy się uzupełniać.

Nasza reprezentacja powojuje podczas zbliżających się mistrzostw Europy?
Mam wielką nadzieję, że tak. Jak każdy kibic, oczywiście mam kolegów, którzy tam grają i czasem porozmawiać nimi przez telefon. Naprawdę ciężko zgadnąć, co się wydarzy na mistrzostwach Europy, wierzę, że będzie medal.

Z czego się pan w swojej karierze cieszył się najbardziej?
Jest taki jeden mecz, który wspominam najmilej, najbardziej mnie ucieszył, to zwycięstwo z Rosją na mistrzostwach Europy i zdobycie brązowego medalu. Może nie był to największy sukces, ale ten mecz utkwił mi w pamięci, cenię go sobie i najmilej go wspominam.


WIDEO: Wypadek w jasielskim urzędzie

Marek Bluj

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.