Jakie wnioski możemy wyciągnąć z „wieloryba”
Niektórym rodzicom przyda się wykalibrować czujność. Nastolatki, wbrew deklaracjom o samodzielności, dorosłości, potrzebują uwagi.
Do Polski dotarło niebezpieczne zjawisko nazywane grą Niebieski Wieloryb. Ponoć pochodzi z Rosji , a jej ofiarami są dzieci, przed którymi „opiekun” stawia kolejne zadania. Jest ich 50, od okaleczania się, aż po dokonanie samobójstwa. Taki ma być finał. W Szczecinie odnotowano już pierwsze ofiary okaleczeń. Policja bije na alarm, apeluje o obserwowanie zachowania dzieci. Jaki chory umysł mógł wymyślić taką „grę”?
Nie będąc „profilerem” mogę tylko przypuszczać , że „opiekunem” jest osoba dorosła, ewidentnie zaburzona, mogła doznać krzywdy ze strony dorosłych i rówieśników. Samotnik i outsaider, który kłania się sąsiadom i wysypuje okruchy wróblom. Niepozorny i skupiony. Inteligentny i pomysłowy. Bez litości i współczucia, które jest mu obce. Dywagacje można mnożyć i budować obraz kogoś z pogranicza „Piły” i„Hostelu”. Tylko że to ktoś prawdziwy.
Nie czarna wołga, wymysł zbiorowej wyobraźni z dawnych lat. Przypuszczam, że ofiar będzie przybywać. Wielorybem interesują się już ośmio-, dziewięciolatkowie! Pytają o śmierć, rany, krew. Przerażeni rodzice kierują rozmowę na inne tory i myślą, że w ten sposób uchronią maluchy. A rozmawiać trzeba. Wyjaśniać, obserwować, słuchać i samemu pytać. Mam mieszane uczucia co do ogłaszania faktu o każdej ofierze. Sprawca będzie utwierdzany w przekonaniu o swojej skuteczności i sławie. Chociaż o sławę chyba najmniej tu chodzi.
Owszem, trzeba organizować spotkania z młodzieżą i rodzicami, ale nagłaśniać zjawiska w spektakularny sposób. Niektórym rodzicom przyda się wykalibrować czujność. Nastolatki, wbrew deklaracjom o samodzielności, dorosłości, potrzebują uwagi.
Czy komuś naprawdę może zależeć na doprowadzaniu dzieciaków do samobójstw?
Moim zdaniem, tak. To nie dzieje się przypadkiem. Nie jest wołaniem o pomoc. Sprawca może się mścić i przy okazji dobrze bawić. Na chłodno. Skoro policja nie jest w stanie go? jej? ich? namierzyć, mogą być niepozorni i sprawni technicznie. Dla nas ma teraz znaczenie co zrobić, by nikt nie uległ wielorybowi.
Jakie dzieci są najbardziej narażone na to, że dadzą się wciągnąć, ulegną manipulacji?
Prawie wszystkie, ale bardziej te nadwrażliwe, wycofane i niezrozumiałe. Wyautowane poza klasę i rodzinę. Tak, poza rodziną też można być, nawet gdy się śpi we własnym pokoju przy lampce z Ikei. Dzieci, nastolatki mają proporcjonalnie takie same problemy jak dorośli, może nawet większe. To tylko z perspektywy dorosłych dzieciństwo i dorastanie jawi się jako pasmo beztroski z gołym pępkiem i klasowymi wycieczkami. A młodzieńczość to jeden z najgorszych okresów człowieka.
Z fundacją „Na Przekór Przeciwnościom” prowadziłem warsztaty i wykłady dla młodzieży gimnazjalnej i licealnej. Jak sobie radzić ze stresem, samotnością i osamotnieniem, przemocą, agresją, autoagresją, kompleksami, niską samooceną, smutkiem, lękami, brakiem chęci do działania i życia. A to tylko część kłopotów, które nękają młodych ludzi. Na zajęciach wspólnie dociekamy źródeł problemów, nazywamy je i próbujemy szukać rozwiązań.
Dowiedziałem się jednej przerażającej rzeczy, że „teraz, proszę pana, jest moda na depresję”(!). Osoba smutna, zgnębiona i beznadziejnie szara jest na topie. Wszyscy zwracają na nią uwagę, przejmują się i licytują, kto ma gorzej. Podejrzani są ci uśmiechnięci i bez kłopotów. Takie czasy. Samookaleczeń nie wymyślił niebieski wieloryb. Nastolatkowie zadają sobie ból, żeby złagodzić niewyobrażalne napięcie, strach i niepewność. Pijany agresywny ojciec, chłodna matka, wymagania ponad siły, mobbing w klasie, odrzucone uczucie, samotność, uzależnienie od trawki, amfetaminy, alkoholu. Dorosłego by powaliło.
Więc, w sytuacji, kiedy już pocięty trafia na grę, od razu wskakuje na wyższy level. Kiedy dopiero zaczyna, widzi w tym dobre wyjście na uporanie się z nierozwiązywalnymi problemami. Nierozwiązywalnymi, bo ukrytymi. Przed rodzicami, rówieśnikami i całym światem. Dzieciaki z kłopotami to zawsze dobry i łatwy cel. Chociaż oczywiście „ci z dobrych domów” też są zagrożeni. Patrząc chociażby na fenomen sekt i kościoła scjentologicznego też nam się nie mieści w głowie, jak można w tym tkwić? A jednak.
Znajomi, rodzice nastolatków, są przerażeni. Próbują rozmawiać, ostrzegać, ale akurat ich dzieciaki odpowiadają w stylu: „Mamo, tato, to głupota, nie mam zamiaru się ciąć”.
Po trosze tak, ale nie do końca. To może być rosyjska ruletka niestety. Nie wiemy, jak to działa. Ile razy rodzice słyszeli zapewnienia, że ani jednego buszka, ani kuleczki z dopalaczem, ani łyczka, ani, ani. Potem zwyciężała ciekawość, dostosowanie się do grupy, niefrasobliwość i młodzieńczość. A z resztą, dorośli też bywają jak żaby, co się zarzekają błota. Ale to bardzo dobrze, że i dorośli, i dzieci, i nauczyciele wiedzą o co chodzi. Łatwiej o ostrzeżenia i ochronę. Powstało nawet coś na kształt kontrwieloryba - Różowa Panda. Zorganizowała ją grupa nastolatek. Panda „żąda” zupełnie innych czynności, stawia zadania, które wymagają uwagi, czasu i dobroci. „Zjedz coś pysznego”, „uśmiechaj się przez cały dzień”, „narysuj różowe serduszka na dłoni”, „pomóż komuś” itd. Ta gra też ma „opiekuna” i podopiecznych. Jest coraz bardziej popularna, przyłączają się do niej, nie zważając na kolor, chłopaki. Nawet jeśli niektóre „zadania” brzmią infantylnie, niebieski wieloryb ma szansę przegrać z pandą.
Jak rozmawiać o takim zagrożeniu z dziećmi? Czy to tylko zadanie rodziców?
To zadanie dla tych dorosłych, starszych, którzy mają dobry kontakt z młodzieżą. Gdybym powiedział, że dla każdego dorosłego, to nikt by się nie przejął i myślał, że ktoś to zrobi za nich. Trzeba o tym mówić, ale też bez przesady i nadgorliwości. Bo wtedy możemy uzyskać zupełnie odwrotny efekt. Wiadomo, zakazany owoc jest kuszący. Musimy też pamiętać, że właściwie już dziesięciolatek wchodzi w wiek buntu. Każdy dochodzi do wniosku, że wie lepiej i nikt nie będzie mu mówił co może a co nie. Ale kiedy odstąpienie od zalogowania się na wieloryba zasugeruje mu starsze rodzeństwo, fajny wujek czy nowoczesna babcia, może zadziałać. Wszystkie metody są dobre, byle subtelne i nie policyjne. I znowu, będę powtarzał do znudzenia: opowiadajmy dzieciom o naszej miłości, uwadze. Rozmawiajmy z nimi, słuchajmy, bo samo mówienie to za mało.