Jakie słowa są dla dzieci najważniejsze? Świat w dziecięcych słowach
Prof. Halina Zgółkowa, językoznawca autorka książki pod tytułem "Świat w dziecięcych słowach" mówi, że w języku dzieci jak w soczewce odbija się ich rodzina. - Najważniejsze słowa dla współczesnego przedszkolaka to: "mama", "babcia" i... "ja"! - podkreśla prof. Zgółkowa.
Magdalena Baranowska-Szczepańska: Książka powstała na podstawie bardzo dużego korpusu tekstów składających się z dwu i pół miliona słów, których dzieci użyły w różnych sytuacjach komunikacyjnych: w monologach, opowiadaniach o sobie i otoczeniu, rozmowach z rówieśnikami np. podczas zabawy albo z dorosłymi. Jakie słowa są dla dzieci najważniejsze?
Prof. Halina Zgółkowa: Oczywiście najczęstsze są przyimki, spójniki, a także słowa "być", "mieć" i "ja". A spośród tych nazywających, to oczywiście "mama" i "babcia". I wszystko to jest zrozumiałe, bo przecież dziecko w wieku przedszkolnym jest najbardziej związane właśnie z mamą. Jeden z moich respondentów mówi wprost: „Mój świat zaczyna się i kończy na mamie”. Ale częstość zaimka "ja" wskazuje na to, jak bardzo, nawet coraz bardziej, świat przedszkolaka jest egocentryczny. 30 lat temu prowadziłam podobne badania i widzę, o ile częściej dzisiaj dzieci używają "ja".
Właśnie. To jakie są różnice w języku dzieci współczesnych i tych, z którymi rozmawiała Pani przed laty?
Książka, która ukazała się właśnie na rynku, jest nawiązaniem – nawet tytułem – do pozycji wydanej przed laty. Światy postrzegane i opisywane przez poprzednie pokolenie różnią się zasadniczo od tego, co widać we współczesnych tekstach. Dzisiejsi rodzice nie jeżdżą już polonezami czy syrenkami, ale furą audi – czyli "audicą" albo "beemką" czy "beemwicą", a nawet… lamborghini. Poza tym przed 30 laty w słownictwie dzieci nie było słów takich jak "autostrada" czy "komputer", czyli "komp", w który się "klika", "gra" na nim, nie było smartfona, na którym ma się "aplikację", "tapetę".
Ponadto z materiału widać, jak bardzo zmieniły się kierunki podróży. Dzieci kiedyś jeździły na wakacje nad morze, w góry albo do babci. Dziś cały świat stoi przed nimi otworem i one znają najodleglejsze kraje i kontynenty. I teraz, uwaga, dorośli w trakcie lektury tekstów zamieszczonych w książce odnajdą w nich swój dorosły świat, czasami nawet intymny, podglądany jakby przez przysłowiową dziurkę od klucza. Z jednej strony może to wywoływać podziw albo uśmiech, ale z drugiej obawę przed tym, jak wiele dzieci widzą, wiedzą, a także opowiadają o tym. Widać tu także zmiany obyczajowe. Na przykład przed 30 laty panna z dzieckiem to była – także dla dziecka – "poruta". Dzisiejsza dziewczynka w rozmowie z koleżanką zapowiada, że będzie singielką, tak jak mama i wyjaśnia: "będę miała dziecko, nie mając męża". I ta "singielka" brzmi raczej dumnie.
Czy to oznacza, że współczesne dzieci towarzyszą dorosłym we wszystkim, co oni robią?
Tak. Moje badania to nie tylko pole do interpretacji i refleksji dla językoznawcy, ale również dla socjologów, pedagogów, katechetów i psychologów; ale przede wszystkim dla rodziców.
Czego współczesne dzieci się boją?
Odejścia bliskich, ale także zerwania kontaktów z nimi. Mamy czy taty pracujących poza granicami Polski teraz nie ma na co dzień obok dziecka, ale jakoś jest, np. po drugiej stronie ekranu komputera, na Skypie. Dzieci mówią wprost, że tęsknią za bliskością i boją się utraty kontaktu. Natomiast raczej nikt już jednak nie boi się bohaterów bajek, tak jak kiedyś strach wzbudzała Baba Jaga czy wilk. Dzisiaj są teletubisie, smerfy i Barbie.
W książce opisuje Pani także zjawisko „geniuszu” dziecięcego. Na czym ono polega?
Język dzieci należy interpretować w pewnym kontekście. Ów dziecięcy „geniusz” ujawnia się w oczekiwaniu i proponowaniu pewnej regularności, np. "ludź", "człowieki", "oki", "kolejarzarka". Wśród słów dziecięcych jest mnóstwo nazw nieznanych dorosłym. Dziecko przynosi babci "dziadka do puszek" zamiast oczekiwanego przez nią dziadka do orzechów. Inny przykład: jak chcę być lekarzem, to pójdę do szkoły "lekarniczej", a nie na medycynę, a może będę "autobusiarzem", "sądownikiem" albo "apteczką" pracującą w aptece. Dzieci oczekują konsekwencji, swoistej logiki i analogii jako mechanizmów, które mogłyby ułatwić i uporządkować komunikację i dziwią się później, że język dorosłych jest tak dziwny. Jak są "spodnie", to musi być liczba pojedyncza "spodń", a w czasie przeszłym powinno być "idłem" (a nie "szedłem"). Ale jednocześnie na tym języku dorosłych się wzorują, używając czasami bardzo dorosłych zwrotów i powiedzonek, takich jak: "biznes to biznes"; "Boże, jaka ta dzisiejsza młodzież jest okropna". O pani z przedszkola potrafią powiedzieć "ta stara krowa" albo "młoda loszka".
Kiedyś mówiło się o takich dzieciach, że zachowują się jak „stare maleńkie”, albo mają „gumowe uszy”, bo podsłuchują dorosłych lub wtrącają się do tego, co mówią rodzice, dziadkowie.
Dzisiaj też tak bywa. O babci wybierającej się na wesele wnuczek potrafi powiedzieć, że "wystroiła się jak ciągnik do rejestracji". Zawsze tak było. W tekstach dziecięcych widać świat domowy, jak przez wspomnianą już dziurkę od klucza. Tylko ten rodzinny świat się zmienił.
No tak, ale przecież małe dziecko skupia na sobie uwagę rodziców i dlatego uważa, że jest... pępkiem tego rodzinnego świata, uczestniczy w nim i o nim opowiada.
Owszem. I dlatego w książce wyodrębniłam siedem grup tematycznych, w których dziecko występuje jako narrator, czyli "ja". Są to: ja o sobie; ja i mój dom; ja wśród rówieśników; ja w kręgu tradycji; ja we współczesnym świecie; ja i inni oraz ja i mój świat.
Przykłady badanych tekstów:
Chłopiec (4 lata i 3 miesiące)
Ale mnie sumień gryzie...yyy....A cemu śmiechotasz? Ja wczoraj zabrałem Madzi taki...czesak. I ona potem płakała.
Chłopiec (5 lat i 6 miesięcy)
Jak się idzie z dziewczyną na randkę, ale nie można jej bić. Tylko jej na dobro robić, pocałować, przytulowywać, puszczać oczko, jak sobie tego życzy. I trzeba płacić za jej deser, bo jest na przykład piękna. Bo jej trzeba troszkę się podlizywać.
Chłopiec (5 lat i 3 miesiące)
Ch. - Babcia mi powiedziała, że nasz dziadek jest łotrem.
- Dlaczego?
Ch. - No tak to, nie wiesz? Pochodzi z Łotwy.
Dziewczynka (3 lata i 5 miesięcy) - rozmowa między dziewczynką a osobą dorosłą
Dz. - Pogramy w piłkę?
- Pewnie
Dz. - To ja będę bramkucha, a ty strzelucha, dobra?