Przybywa saren, łosi i jeleni, mniej jest lisów, kuropatw. Zdarzają się wilki, a nawet... zabłąkane żubry. Sprawdziliśmy, jaką zwierzynę można - przy odrobinie szczęścia - spotkać w lasach naszego regionu.
Dlaczego więcej łosi?
Jakie zwierzęta żyją na terenie Nadleśnictwa Ostrołęka? W ostatnim dziesięcioleciu najwięcej przybyło łosi i jeleni. Zwiększenie populacji tych pierwszych to efekt specjalnej ochrony, czyli obowiązującego od 2001 roku moratorium, które zakazuje polowania na łosia.
- Dziś dostrzegamy problem ze zwiększającą się ich populacją, o czym świadczy liczba wypadków drogowych z ich udziałem, w tym śmiertelnych - mówi nadleśniczy Nadleśnictwa Ostrołęka Zdzisław Gadomski.
Łoś jest zwierzęciem wędrownym, potrafi pokonać bardzo duże odległości w ciągu doby. Nie jest też tchórzliwy: nie boi się ludzi, samochodów. Najchętniej przemieszcza się jesienią: odwrześnia do października. Wtedy ma ruję i osobniki poszukują się nawzajem. Na ten okres przypada też najwięcej kolizji z łosiami: około 80 proc. Na terenie Nadleśnictwa Ostrołęka najwięcej łosi odnotowano w okolicach Młynarzy, pow. makowski, i Łodzisk w gminie Lelis.
- Ale to też nie jest regułą - dodaje nadleśniczy. - Gdy widzimy znak ostrzegający przed dzikimi zwierzętami, zwolnijmy. Człowiek odbiera naturze coraz większe terytoria, zwierzęta mają coraz mniej dla siebie miejsca. Dlatego częściej migrują, także łosie. A kolizje z nimi są wyjątkowo niebezpieczne.
Łosie są potężne. Gdy dochodzi do wypadku, siła uderzenia rzuca je na przód auta. Przy zderzeniu z 300-400-kilogramowym zwierzęciem, bo taką masę osiągają, pasażerowie, kierowca nie mają wielkich szans na przeżycie. Łoś zgryza też młody las. Aby chronić młode drzewa, leśnicy ogradzają je więc siatką.
Przybywa łosi, przybywa też jeleni. Ich zagłębiami są kompleksy leśne w Płoszycach, Dąbrówce, Kruszewie, Gutowie i Zabielu.
- Można tam spotkać prawdziwe rykowisko - mówi nadleśniczy. - Jeleni jest więcej, bo mamy wiele lasów sosnowych, powojennych, które obecnie mają 60-70 lat. To doskonałe warunki do życia dla jeleni. A one trochę dokuczają leśnikom, ponieważ niszczą młode drzewa. Nie pogardzą też marchwią, ziemniakami, więc i w uprawach rolnych mogą zrobić spustoszenie.
Nie dla wszystkich szkodnik
Spustoszenie w kukurydzy robi za to dzik. Ostatnio jego populacja nieco się zmniejszyła.
- Dzików mamy mniej ze względu na intensywny odstrzał, m.in. z powodu tego, że trzy gminy z terenu naszego nadleśnictwa znalazły się w strefie ochronnej ASF. Dzików nie może być więcej niż 0,5 na km kw. Nawet jeśli za dziesięć lat dojdziemy do 500 sztuk, to i tak nie przekroczymy tego progu.
Dzik - z punktu widzenia leśników - jest pożyteczny.
- Dla nas to sprzymierzeniec w ochronie lasu. Żywi się szkodliwymi dla drzew owadami, które zimują w ściółce.
Mianem sprzymierzeńca nie określiliby go na pewno rolnicy. Z pomocą przychodzą im myśliwi, dostarczając urządzenia odstraszające, dokarmiając dziki w karmowiskach czy prowadząc odstrzał. Wypłacają także odszkodowania za szkody spowodowane przez dziki.
Dzików na terenie Nadleśnictwa Ostrołęka najwięcej można spotkać w szuwarach wzdłuż starorzeczy i zakoli Narwi.
- Tam dzik żyje, tam się rozmnaża. To dla niego Eldorado.
Mniej w porównaniu z ubiegłymi latami jest tzw. drobnicy, czyli zajęcy, kuropatw, bażantów.
- To wpływ chorób, ale też stanu środowiska, stosowania przez człowieka chemii, nawozów sztucznych. Myśliwi starają się odbudować te populacje. Prowadzą na przykład zasiedlenia: kupują bażanty, kuropatwy, zające i wpuszczają je w łowisko.
Incydentalny żubr
Zdarzają się u nas też niespodziewani goście. W ubiegłym na jednym z lokalnych portali internetowych opublikowane zostało wideo, na którym można było zobaczyć… żubra spacerującego we wsi Wysocarz, gm. Troszyn. Czy jest ich u nas więcej?
- Na terenie naszego nadleśnictwa, ale też i w dalszych okolicach, żubr nie występuje - zapewnia Zdzisław Gadomski. - To był incydentalny przypadek. Zwierzę musiało zabłąkać się i przyjść do nas z Puszczy Białowieskiej. Zresztą prawdopodobnie tam wróciło.
Co innego wilki, które notabene są pod ochroną.
- Wilki u nas występują: na naszym terenie jest ich kilka. Nie mieliśmy sygnałów, żeby zagrażały ludziom. Były sytuacje, kiedy zagryzały zwierzęta domowe. Wówczas hodowcy przysługuje odszkodowanie. Występuje się o nie do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska.
Czy łatwo spotkać dzikie zwierzęta w naszych lasach albo na ich skraju? Trzeba mieć dużo szczęścia i wybrać się na poszukiwania o odpowiedniej porze...
- Nie jest z tym tak łatwo, bo mówimy o skrytej zwierzynie - opowiada nadleśniczy. - W dzień chowa się w zacisznych, mało dostępnych miejscach. Jeżeli więc chcemy ją zobaczyć, musimy wyruszyć do lasu o świcie, około godz. 4 rano, albo o zmroku. A i tak nie ma gwarancji, że coś się nam pokaże. W tego typu sytuacjach proszę jednak o zachowanie szczególnego bezpieczeństwa. Najlepiej wcześniej skontaktować się z kołem łowieckim, który dzierżawi dany obszar i uzgodnić termin - mówi nadleśniczy.
W Myszyńcu dużo łosi
- Najwięcej zwierzyny występuje w tzw. ostojach. Są to najczęściej tereny bagienne i miejsca trudnodostępne dla człowieka - mówi z kolei Jarosław Domian z Nadleśnictwa Myszyniec, dodając, że na tym terenie jest kilkanaście takich miejsc. - Największe z naszych ostoi znajdują się w rezerwatach przyrody: Torfowisko Karaska i Torfowisko Serafin.
Tam można spotkać dzikie zwierzęta. A jest ich sporo na terenie nadleśnictwa, szczególnie łosi.
- W ostatnim dziesięcioleciu ich populacja wzrosła ponad dwukrotnie - tłumaczy Jarosław Domian. - Obserwujemy również wzrost populacji jelenia szlachetnego, chociaż nie tak dynamiczny jak u łosia. Wzrost wynika z dobrej kondycji zdrowotnej populacji, dobrej bazy pokarmowej oraz niewielkiego zagrożenia ze strony drapieżników.
Nieco zaskakujący drapieżnicy - z punktu widzenia osób niebędących w temacie - polują na drobnicę.
- Zagrożeniem dla mniejszej zwierzyny są wałęsające się w okolicach wielu wiosek i osad „bezpańskie” psy.
Bezpańskie celowo podajemy w cudzysłowie, bo często mają one właścicieli.
Na terenie Nadleśnictwa Myszyniec liczebność dzika utrzymywana jest na stałym poziomie. Choć to niełatwe, ponieważ ten bardzo szybko odbudowuje populację.
- Coraz częściej na terenie naszego nadleśnictwa można zaobserwować pojedyncze wilki wędrujące z Mazur. Nie stanowią one zagrożenia dla ludzi, a wręcz unikają kontaktu z człowiekiem - dodaje Jarosław Domian.
100 tys. zł z tytułu odszkodowań
A jakich zwierząt żyje najwięcej na terenie Nadleśnictwa Ostrów Mazowiecka (należy pamiętać, że jego granice nie pokrywają się z granicami powiatu ostrowskiego)? Dużo tu saren i jeleni.
- Wzrost liczebności kopytnych spowodowany jest wieloma czynnikami, jak np. zmiany w rolnictwie (uprawy kukurydzy), łagodne zimy zwiększające przeżywalność młodych - wyjaśnia Olgierd Jabłoński z Nadleśnictwa Ostrów Mazowiecka, który dodaje, że kopytne dokonują też sporych szkód. - Rokrocznie myśliwi wypłacają na terenie naszego nadleśnictwa około 100 tys. zł z tytułu odszkodowań za straty w uprawach i płodach rolnych. Dziś w wielu miejscach niemożliwe staje się wyhodowanie kukurydzy bez grodzenia pola siatką czy pastuchami elektrycznymi. Podobne problemy występują na styku zwierzyna - gospodarka leśna. Coraz bardziej uciążliwe i pracochłonne staje się wyhodowanie wielu ważnych gatunków lasotwórczych (dąb, sosna). Z tych też powodów, niezależnie od sympatii społeczeństwa dla zwierząt i mylnie pojętej „ekologii”, zachodzi konieczność zahamowania rozwoju populacji zwierzyny poprzez odstrzał. W niektórych obwodach coraz częściej mówi się o konieczności redukcji.
Co ciekawe, dziesięć lat temu nie było tu w ogóle łosi (a przynajmniej wymknęły się statystyce).
- Odrębnym problemem są łosie, których liczebność u nas, jak i na terenie całego kraju osiągnęła nigdy nie notowane stany. Powodują spustoszenia, zwłaszcza w lesie, a także są sprawcami coraz większej liczby kolizji samochodowych: rokrocznie kilkanaście wypadków samochodowych na terenie tylko naszego powiatu, a ponad tysiąc w kraju, w których poszkodowanych jest wielu ludzi.
Rozwiązaniem nie jest, jak wielu uważa, zwiększająca się liczebność wilków. Na naszym terenie występują dwie watahy liczące łącznie ok. 10 osobników.
Ale raczej ich populacja nie powinna się rozrastać.
Są i jenoty
Lasy z terenu powiatu makowskiego należą do Nadleśnictwa Parciaki oraz Nadleśnictwa Pułtusk. Tu również leśnicy dokonują corocznej inwentaryzacji zwierząt. I tak, w lasach Nadleśnictwa Pułtusk, do którego należy pięć gmin powiatu makowskiego tj. Czerwonka, Karniewo, Różan, Rzewnie i Szelków, najwięcej jest saren - 2352 sztuki, jeleni - 493, dzików - 596 i 253 łosie. Lasy powiatu makowskiego stanowią 25 proc. lasów nadleśnictwa Pułtusk.
Z kolei w Nadleśnictwie Parciaki, do którego przynależą cztery gminy powiatu makowskiego: Krasnosielc, Płoniawy-Bramura, Sypniewo i część gminy Czerwonka, dwie gminy powiatu przasnyskiego: Jednorożec i Chorzele oraz gmina Baranowo z powiatu ostrołęckiego, naliczono 1072 sarny, 506 lisów, 404 jelenie, 179 dzików, 107 borsuków, 91 jenotów, 58 łosi oraz 20 danieli.