W piątkowy wieczór – wiadomo – różne cuda się zdarzają. Ale żeby takie… Zamieszczona obok fotka elektryzowała bydgoszczan przez cały ubiegły weekend. Nie jesteśmy w Klewkach albo Wylatowie, tylko w sercu 20-tysięcznych Wyżyn, na remontowanym odcinku arterii Wojska Polskiego, przed dużym marketem sieci Kaufland.
Nic dziwnego, że dyżurny reporter „Expressu” wprost wychodził ze skóry, by ustalić sprawców tego desantu. Bo że zagłada spadła na przystanek z nieba, zważywszy na charakter zniszczeń, wydawało się niemal pewne. Niestety nikt nam nie pomógł w ustaleniu prawdy. Nawet dyrektor zarządu dróg miejskich, nawet strażacy, ba, nawet dyżurny miejskiego Centrum Zarządzania Kryzysowego nie wiedzieli nic na temat gromu – najprawdopodobniej z jasnego jeszcze nieba, który uderzył w Wyżyny.
Co ciekawe, kolejny tydzień też nie przyniósł odpowiedzi. W żadnym z internetowych ćwierknięciach żadna ze służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo i porządek w Bydgoszczy oficjalnie nie odniosła się do demolki przystanku. A przecież na zdjęciu dobrze widać, że kręci się wokół niego jakiś człek w pomarańczowej kamizelce. I jakiś człek (być może ten sam) zlitował się nad ruiną i otoczył ja biało-czerwoną taśmą.
Zapraszamy do przeczytania dalszej części artykułu >>>
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień