Jaka jest rola dziennikarza?
Obiecałam sobie, że nie będę w tym miejscu pisać o tzw. wielkiej polityce i o kłótniach warszawsko-polskich trwających od miesięcy. A to dlatego, że problemy, które trafiają do naszej gazety, dotyczą przede wszystkim wielu ważkich spraw lokalnych, codziennych i zwykłych ludzkich, które zdecydowanie są najbliższe naszemu gazetowemu sercu.
I to z tych tematów składa się gazeta, pisząc m.in. o opiece zdrowotnej w różnych jej odsłonach, bezrobociu i nowych firmach, o złych i dobrych drogach, o biurokracji, o decyzjach samorządowców i innych lokalnych decydentów, o dramatach i radościach Lubuszan. Przychodzą do nas prośby o szybką pomoc, interwencję czy zadanie pytań lokalnym politykom i urzędnikom decydującym o tym, co tu i teraz. To właśnie zdaje się być dla Państwa zdecydowanie istotniejsze niż kwaśny, widowiskowy i już polsko-europejski spór o Trybunał Konstytucyjny czy przestrzeganie Konstytucji RP, która od lat w zapisach np. o bezpłatnej dostępności do opieki zdrowotnej czy oświaty jest łagodnie mówiąc idealistyczna i niekoniecznie przestrzegana.
Niestety, oglądanie programów publicystycznych różnych telewizji w ostatnim czasie to naprawdę zgubny nałóg prowadzący do frustracji i nerwicy.
Oczywiście każdego widza z innych powodów. Mnie wywołali do tablicy i sprowokowali nie politycy, a dziennikarze z mediów, głównie warszawskich, których stacje telewizyjne zapraszają do komentowania tego, co ich zdaniem teraz najważniejsze. Siadają naprzeciwko siebie i podgrzewają atmosferę. Nie edukują, nie wyjaśniają. Nie próbują szukać wspólnie wyjścia z impasu. Stają się bardziej drapieżni i agresywni niż sami politycy. Mówią coś o zimnej wojnie, braku kompromisu między obozem rządzącym a opozycją, a nie potrafią nawet sami ze sobą roz¬mawiać, nie potrafią uciekać od napastliwości - broniąc racji jednej i oczywiście najsłuszniejszej strony. Tej właśnie, którą oni reprezentują.
Na początku lat 90., na zaśnieżonych i ostrzeliwanych przez radzieckie oddziały specjalne OMON ulicach łotewskiej Rygi, poznałam reportera, Łotysza, który powiedział mi: „Sercem jestem po stronie naszych, ale za karabin nie chwycę. Nie stanę po jednej stronie. Nie taka moja rola”.