Jak Zielona Góra żegnała stary rok
A Przez lata na różne sposoby bawiliśmy się na sylwestrach - czasem w domu, na prywatkach, na balach zakładowych czy potańcówkach organizowanych przez kultowe restauracje...
- Pamiętam dwa sylwestry, jeszcze w czasach PRL-u - opowiada zielonogórzanin, pan Marian. - Pierwszy przetańczyłem w stołówce zakładowej browaru przy ul. Kożuchowskiej. Było sporo jedzenia, wspaniała obsługa i muzyka na żywo - orkiestra bardzo się starała, by nadążyć za modą i grała same ówczesne hity - mówi z uśmiechem zielonogórzanin. I dodaje: - Drugi sylwester, który zapadł mi w pamięci, to organizowany przez leśników. Mężczyźni w mundurach, kobiety w pięknych strojach. Imprezie przewodził wodzirej. Ale się wtedy balowało! - dodaje. To fakt, Zielona Góra lubiła się bawić na sylwestra. Mieszkańcy miasta żegnali stary rok nie tylko potańcówkami organizowanymi przez zakłady pracy, ale również korzystali z ofert restauracji. Najstarsi mieszkańcy miasta wspominają jeszcze restaurację Parkową, gdzie znajdowała się muszla koncertowa.
Zielonogórzanie tańczyli też w sylwestrową noc w Zielonogórskiej Palmiarni, restauracji Topaz , Podgórnej, Ratuszowej czy Lagunie. Tak było w czasach powojennych... A jak bawiono się w tę ostatnią noc w roku przed wojną? Jedno jest pewne: restauracji, kawiarni i miejsc, w których można było się zabawić, było tutaj całkiem sporo... - Nie spotkałem się z zielonogórskimi kartami pocztowymi, przedstawiającymi, reklamującymi konkretnie bale sylwestrowe - tłumaczy historyk i deltiolog, miłośnik kart pocztowych, doktor Grzegorz Biszczanik. - Natomiast takie bale się tutaj odbywały, na podobnej zasadzie, co teraz. Można było potańczyć przy muzyce, oczywiście wypić toast o północy.
Co było charakterystyczne dla tutejszych imprez wieńczących mijający rok? Przede wszystkim to, że podczas takich bali można było zjeść różnego rodzaju potrawy, które nie były zazwyczaj dostępne w codziennej ofercie restauracji.
- Tutaj na bale sylwestrowe polecano dziczyznę - tłumaczy dr Grzegorz Biszczanik. - Oczywiście wszystkiego rodzaju wyroby wędliniarskie, zielonogórskie trunki alkoholowe, w postaci wina, piwa, były dosyć popularne na balach sylwestrowych. Dosyć często na takich wydarzeniach serwowano golonkę. Była ona takim specjalnym przysmakiem sylwestrowym. A co z muzyką? Była grana na żywo?
- Wszystko zależało od wielkości restauracji - tłumaczy dr G. Biszczanik. - Im większa restauracja, tym częściej muzykę grano na żywo. Te mniejsze lokale miały u siebie polifon, szafy grające czy też patefon. W mieście znajdowały się też restauracje, w których były muszle koncertowe, jak chociażby w lokalu w Dolinie Luizy, Domu Koncertowym, czyli pięknej restauracji na skrzyżowaniu Łużyckiej i Dąbrówki, która już nie istnieje. Mieliśmy miejsca, gdzie naprawdę było można potańczyć. Istniały też takie lokale, jak Kawiarnia Wiedeńska, na Starym Rynku, gdzie wydzielono miejsce dla orkiestry, a więc specjalny podest, na którym ustawiana była orkiestra wraz ze sprzętem. W restauracjach były też wyznaczone specjalne parkiety do tańczenia, jak w przypadku sali kwiatowej. Obecnie jest to siedziba biskupa w Parku Piastowskim.
Przedwojenna Zielona Góra miała też swoje piwo butelkowane...
- Lokalne alkohole: koniaki, piwa były rozdysponowywane na balach sylwestrowych - mówi dr Biszczanik. I dodaje: - Dlatego, że po pierwsze były one najbliższe tym lokalom, które organizowały sylwestry i nie było potrzeby sprowadzania ekskluzywnych trunków spoza miasta.
Tak bawiono się tutaj dawniej. Czy chętniej i częściej niż w Zielonej Górze już po zakończeniu wojennej zawieruchy?
- Po wojnie też się bawiono biednie, lecz wesoło - stwierdza dr Biszczanik. - Na tydzień przed zabawą sylwestrową w 1945 roku czyniono gorączkowe przygotowania, aby ten rok ukończyć hucznie i w szampańskich nastrojach. W sklepach było gwarno, tłoczno. Trudno było znaleźć wolne miejsce w salonach fryzjerskich, których po wojnie w mieście było aż szesnaście. W pierwszy wyczekiwany powojenny wieczór sylwestrowy sale miejskich zakładów, kawiarnie i mieszkania tłumnie się zapełniały. Wznoszono toasty za odbudowę miasta. Dla mieszkańców początek 1946 roku był jak kąpiel zmywająca koszmary wojny...