Jak zbarażanie trafili do Głubczyc [MOJE KRESY]
Po Kluczborku i Brzegu trzecia duża grupa zbarażan trafiła do Głubczyc. Były to m.in. rodziny Barczuków, Frydlów, Greków, Iwaszkiewiczów, Soczyńskich (Piotr Soczyński był wicestarostą głubczyckim), Solskich i Wołoszynów.
Nestorką głubczyckich zbarażan jest doktor Krystyna z Iwaszkiewiczów Krysińska (rocz. 1924) – powszechnie znana tam lekarka. Nic dziwnego, bo jako pediatra leczyła kilka pokoleń głubczyckiej dziatwy. Ukończyła gimnazjum w Zbarażu, a po wojnie los rzucił ją wspólnie z owdowiałą matką, Marią Mieczysławą (1900-1972), nauczycielką, oraz dwiema siostrami do Bytomia. Po ukończeniu studiów medycznych we Wrocławiu osiadła w 1951 roku w Głubczycach, gdzie mieszka do dziś. Jej mąż – Kajetan Krysiński (1921-2008) – był przez wiele lat dyrektorem głubczyckiego szpitala. W zbiorach doktor Krysińskiej zachowały się trzy unikatowe zdjęcia ze Zbaraża. Wśród nich wyróżnia się zbiorowa fotografia z 1933 roku zbaraskich sokołów w strojach galowych w towarzystwie uczniów i uczennic oraz członków sekcji rowerowej. Na zdjęciu są dwie koleżanki szkolne Krysińskiej – Janina Wisłocka i Maryla Rozynek, córka naczelnika Urzędu Skarbowego w Zbarażu – Romualda Rozynka.
Rówieśnikiem doktor Krystyny Krysińskiej jest Władysław Barczuk – mistrz spawalnictwa, który na Śląsku wykształcił ponad 1000 spawaczy, syn Jana Tomasza Barczuka (1893-1958) – uczestnika walk z bolszewikami pod Kijowem, później policjanta, a w końcu pastora zboru ewangelickiego w Zbarażu. Władysław Barczuk, żonaty z Wołynianką z Krzemieńca – Marią Muszyńską (1929-2017), jest ojcem dwóch córek: Ireny (rocznik 1951), która wspólnie z mężem prowadzi w Chicago gabinet lekarski, i Bogusławy (1956) – długoletniej pielęgniarki w szpitalu w Głubczycach. Jego synowie: Edward (rocznik 1949) i Stanisław (1954) to długoletni kierowcy Pogotowia Ratunkowego w Głubczycach, a Kazimierz (1953) jest pastorem ewangelickim w Warszawie, zaś najmłodszy syn – Jan – cenionym muzykiem w Stanach Zjednoczonych.
Frydlowie i Solscy
W Głubczycach osiadła Joanna z Frydlów Solska (1912-1986) – przed wojną właścicielka sklepu kolonialnego w Zbarażu, kuzynka ministra kultury – Karola Kuryluka (ich matki – Pańczyszakówny były siostrami). Mąż Joanny – Stanisław Solski (1902-1944), syn Jana Solskiego (1872-1934) – zawodowego oficera, był w Zbarażu krawcem. Zawodu nauczył się na emigracji, w Ameryce Południowej. W wieku młodzieńczym zaciągnął się w Gdańsku na statek jako marynarz. Dotarł na Kubę, a później do Argentyny i Brazylii, gdzie przez kilka lat poznawał tajniki swego przyszłego zawodu. Po powrocie do Zbaraża założył duży zakład krawiecki. Szył mundury wojskowe i specjalizował się w konfekcji męskiej. Robił to z pasją i pomysłowością. Zatrudniał 4 czeladników i 8 uczniów. Mocno angażował się w działalność zbaraskiego „Sokoła”.
Przyjaźnił się z komendantem policji w Zbarażu. Z tą przyjaźnią związana jest anegdota. Solscy byli małżeństwem bardzo towarzyskim, biorącym udział w licznych rautach i konwentyklach. Na balach miejskich byli parą pierwszorzędnych tancerzy. Przed jednym z uroczystych balów, z okazji święta państwowego, który miał się odbyć w gmachu „Sokoła”, między małżonkami doszło do ostrej scysji, po której Joanna Solska postanowiła nie wziąć udziału w tej imprezie. Wtedy Stanisławowi Solskiemu w sukurs przyszedł komendant policji. Wysłał do domu Solskich patrol z zadaniem „aresztowania” zbuntowanej żony przyjaciela. Ale zamiast do aresztu przyprowadzono ją do gmachu „Sokoła” i tam małżonkowie się pogodzili.
Wiele wskazuje na to, że Stanisław Solski współpracował z kontrwywiadem wojskowym (tzw. Dwójką). Często w jego domu pomieszkiwał Rafał Bugno (oficer Dwójki). I to on ostrzegł Solskiego na dwa dni przed wejściem Sowietów do Zbaraża, że może być na liście proskrypcyjnej i powinien się ukryć. Solscy mieszkali przy ulicy Przegródek (później Budionnego) vis-à-vis zamku Wiśniowieckich.
Stanisław Solski ukrywał się przed Sowietami w okolicach Zbaraża, ale podczas okupacji niemieckiej wpadł w ręce gestapo. Wywieziono go na roboty przymusowe w głąb Niemiec, skąd trzykrotnie bezskutecznie próbował uciec. Po trzeciej ucieczce z odlewni żeliwa w Monachium, gdzie pracował, zamknięto go w pobliskim obozie koncentracyjnym w Dachau. Nie doczekał wyzwolenia obozu przez Amerykanów. Jego średni brat – Ignacy, aresztowany przez Sowietów przy próbie przekroczenia granicy rumuńskiej – został wywieziony na Sybir. Udało mu się dotrzeć do powstającej armii Andersa, ale tuż po włożeniu polskiego munduru zmarł z wycieńczenia. Najmłodszy z braci Solskich – Bronisław (1916-1993) – trafił po przegranej kampanii wrześniowej w 1939 roku do stalagu w Lamsdorf (Łambinowice), skąd udało mu się uciec i przejść pieszo do Zbaraża. Po wojnie prowadził gospodarstwo rolne w Ratnie pod Kłodzkiem. Za udział w wojnie obronnej 1939 roku i swoją brawurową ucieczkę z obozu w Łambinowicach otrzymał Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Zginął pod kołami samochodu w podopolskiej wsi Ładza.
Obóz karny za dobry humor w dniu pogrzebu Stalina
Syn Joanny i Stanisława Solskich Fryderyk (rocznik 1931) po ekspatriacji ze Zbaraża ukończył szkołę w Głubczycach i podjął studia w Oficerskiej Szkole Wojskowej we Wrocławiu. Tuż przed promocją oficerską doszło do incydentu, który przekreślił jego karierę zawodową. W dniu pogrzebu Stalina, w marcu 1953 roku, był podoficerem dyżurnym i miał wyprowadzić kompanię na plac apelowy na żałobny capstrzyk. Wchodząc do sali, powiedział do żołnierzy: „Wychodźcie na tę radosną uroczystość”. Został natychmiast aresztowany i bez wyroku zesłany do kopalni złota Wilko pod Złotoryją. Fedrował tam na ścianie. W szkodliwych warunkach pracowało tam wielu oskarżonych „o nieprawomyślność” oficerów. Jego matka, szukając ratunku dla syna, udała się do Warszawy, do kuzyna Karola Kuryluka, aby prosić go o pomoc. Mimo że jej krewny był wówczas znanym dziennikarzem i prominentną postacią w aparacie państwowym, przyjął ją z lękiem. Powiedział: „Nie wiem, czy mogę coś zrobić, bo to sprawa polityczna. Ale spróbuję”.
Po dziewięciu miesiącach Fryderyka Solskiego zwolniono z kopalni. Dokumentację procesową zniszczono. Ale niedoszły oficer przeżył to bardzo. Przez lata nie mógł znaleźć sobie miejsca ani pracy. Był jedną z ofiar polskiego stalinizmu. Włożył później wiele wysiłku, aby ustalić, kto z jego kolegów był donosicielem.
Młodszy brat Fryderyka – Zbigniew Solski (rocz. 1938), technik samochodowy, praco-wnik w warsztatach PKS, a później kierownik w Przedsiębiorstwie Budownictwa Rolniczego w Głubczycach, był przez wiele lat właścicielem cieszącego się dużą popularnością warsztatu naprawy samochodów w tym mieście. Od lat jest dokumentalistą rodzinnych tradycji.
Spowiednik kardynałów
Siostrzeńcem zamordowanego w Dachau Stanisława Solskiego był Józef Śliwiński (1924-2012), urodzony w Zbarażu. Po ukończeniu tamtejszej szkoły imienia Jana Skrzetuskiego, za namową stryja – opata w klasztorze bernardynów w Zbarażu – podjął naukę w gimnazjum w Niepokalanowie i wstąpił do zakonu. Przybrał imię Klemens. Jako zakonnik i teolog dostąpił licznych kościelnych zaszczytów. Był doktorem nauk prawnych i posoborowego prawa kanonicznego. Pełnił wiele wysokich funkcji kościelnych w Polsce i w Watykanie. Był między innymi gwardianem klasztorów w Radziejowie i Łodzi, spowiednikiem sióstr zakonnych, duszpasterzem niewidomych, sekretarzem i ekonomem prowincji, wizytatorem domów zakonnych, krajowym duszpasterzem rodzin. W stanie wojennym jako przedstawiciel Episkopatu Polski wizytował ośrodki internowania i był spowiednikiem internowanych. Przez trzy kadencje (1989-1997) był rektorem Kolegium Penitencjarzy Watykańskich i spowiednikiem w Bazylice św. Piotra w Rzymie. Miał prawo być spowiednikiem kardynałów, a nawet papieża. Po powrocie do Polski osiadł w klasztorze w Łodzi-Łagiewnikach i był spowiednikiem kleryków. Zmarł w wieku 88 lat.
Jego matka – Maria z Solskich Śliwińska – po ekspatriacji ze Zbaraża zmarła w 1946 roku w Ratnie koło Kłodzka.
Niezwykłą biografię miała też Janina z Frydlów Solska – żona Pawła Solskiego, na-czelnika Straży Pożarnej w Zbarażu. Miała szczęście – trzykrotnie umknęła niechybnej śmierci. Pierwszy raz, gdy ukrywając się przed wywózką na roboty przymusowe do Niemiec, wpadła w ręce ukraińskiego policjanta. Wywieziono ją do Auschwitz, ale nim założyła pasiaki, w zamieszaniu udało się jej uciec z obozu i przyjść pieszo do Zbaraża. Po kilku tygodniach wykrył ją ten sam policjant i w jego eskorcie jechała ponownie do Auschwitz. Podczas postoju na jednej ze stacji znów udało się jej uciec. Ponownie ukrywała się w okolicach Zbaraża. Została żołnierzem samoobrony i istriebitielnego batalionu. Pewnego dnia otrzymała rozkaz pójścia z kilkunastoosobowym oddziałem na akcję zbrojną. Ale ponieważ miała do załatwienia jakąś ważną sprawę osobistą, poprosiła o zastępstwo w tej akcji swą najbliższą przyjaciółkę. Oddział wpadł w ręce banderowców i został dosłownie zmasakrowany. Joanna do końca życia czuła się winna, żyjąc z przekonaniem, że wysłała przyjaciółkę na śmierć.
Z licznej zbaraskiej rodziny wywodził się Emil Frydel (1914-1991) – żołnierz 94 Pułku Piechoty w Tarnopolu. W 1937 roku trafił do Batalionu Stołecznego (odpowiednik kompanii honorowej WP) w Warszawie. Kryteria wyboru do tej formacji były ostre: kandydat nie mógł być piegowaty, zezowaty ani rudy. Przeszkodą był też orli bądź zadarty nos. Limit wzrostu wynosił 175-180 centymetrów. Kandydat musiał też mieć lekkość kroku, taneczną płynność i wrodzony wdzięk (są przecież ludzie, którzy chodzą byle jak, ciężko, jak za pługiem).
Emil Frydel w czasie urlopu z dumą paradował w mundurze po Zbarażu i pobliskiej wsi Ihrowica, w której mieszkała jego rodzina. We wrześniu 1939 roku został ranny pod Piotrkowem Trybunalskim, ale przedarł się na Podole i podjął pracę jako ślusarz w lokomotywowni w Tarnopolu. Po zajęciu Tarnopola w kwietniu 1944 roku przez Armię Czerwoną został wcielony do wojska polskiego. W stopniu plutonowego walczył pod Warszawą, na Wale Pomorskim, zdobywał Kołobrzeg. Ze swoją baterią dotarł na przedmieścia Berlina. Był w grupie żołnierzy, która wzięła do niewoli gen. von Rejtkila. Po demobilizacji Frydel osiadł żoną i synem na poniemieckiej gospodarce we wsi Wielkie Łąki, pod Korfantowem na Śląsku Opolskim. Zmarł w Nysie i spoczywa na cmentarzu w Korfantowie. Jego siostra, Emilia Frydel, była żoną Tadeusza Czarneckiego, dyrektora Wydziału Komunikacji w Wojewódzkiej Radzie Narodowej w Opolu.
Zbarażaninem z pochodzenia jest również Edward Wołoszyn (ur. 1942) – syn Józefy (z domu Furmaniuk) i Władysława (1911-1995) – majstra budowlanego, który przed wojną pracował długie lata, wspólnie ze swym szwagrem Władysławem Furmaniukiem, przy odbudowie zamku w Zbarażu. Współpracowali wówczas z kapitanem Kazimierzem Jeleckim – przewodniczącym Sekcji Zbaraskiej odbudowującej twierdzę. W tę wielką akcję zaangażowani byli m.in. generałowie Roman Górecki i Stanisław Dowoyno-Sołłohub oraz profesorowie Politechniki Lwowskiej Marian Osiński i Zbigniew Hornung (konserwator).
Edward Wołoszyn, po studiach w opolskiej WSP na kierunku fizyka, przez wiele lat był dyrektorem głubczyckich szkół, początkowo podstawowej, a w latach 1985-2002 – liceum ogólnokształcącego, które rozbudował i uczynił jedną z najlepszych szkół na Śląsku Opolskim. Przez trzy kadencje był też radnym w Głubczycach, uczestnicząc w pięknej idei – wspólnie z burmistrzami Kazimierzem Jurkowskim, Adamem Krupą i Janem Krówką oraz Kazimierzem Naumczykiem (obecnie przewodniczący Rady Miasta) – odbudowy ratusza głubczyckiego. Obiekt ten jest obecnie chlubą miasta.
Edward Wołoszyn wykształcił kilka pokoleń głubczyckiej młodzieży, w tym samorządowców, którzy dziś kierują miastem.
Rodzina Skołuckich
Starą rodziną zbaraską byli Skołuccy, mieszkający od zamierzchłych czasów na Podzamczu, gdy należeli do służby książąt Zbaraskich. Była to rodzina pszczelarzy, mająca swoje ule i pasieki w Miodoborach.
Jedną z wybitniejszych postaci w tej rodzinie był Franciszek Skołucki (1861-1926) – absolwent uczelni wojskowej w Wiedniu. W armii austriackiej dosłużył się stopnia majora. W ciągu trzydziestu lat swej służby stacjonował głównie w Tarnopolu i często bywał u rodziny w Zbarażu, gdzie spotykał się ze swymi sąsiadami – braćmi Feliksem i Ignacym Daszyńskimi, późniejszymi wybitnymi socjalistami. Gdy w 1918 roku Austriacy zawarli traktat w Brześciu, na mocy którego Chełmszczyznę oddano Ukrainie, nastąpił bunt wśród polskich oficerów i żołnierzy. I wówczas major Franciszek Skołucki przeszedł do 54 Kresowego Pułku Piechoty w Tarnopolu i podjął walkę początkowo z Ukraińcami, a później z bolszewikami. Dowodził oddziałem, który usunął wojska ukraińskie ze Zbaraża.
We wspomnieniach Zinowiewa Chrapliwego, czotara Ukraińskiej Armii Galicyjskiej, zatytułowanych „Zbaraźczina w latach 1918-1920” znajdujemy opis wkroczenia wojska polskiego w 1919 roku do Zbaraża, które Chrapliwy obserwował z okna: Polacy zajęli Zbaraż z 2 na 3 sierpnia. Najpierw na rogatkach miasta pojawił się automobil z żołnierzami, który przejechał ulicami miasta, a za nimi konnica. 3 sierpnia pojawiła się polska piechota, „lwowskie Antki” z 39 Lwowskiego Pułku Piechoty, od gen. Wacława Iwaszkiewicza. A za nią Skołucki z Podzamcza ze Zbaraża, w mundurze majora. Ciekawscy obserwowali go ze strachem.
Opis Chrapliwego jest pełen złośliwości w stosunku do Polaków i uszczypliwy dla Franciszka Skołuckiego. W każdym razie w historię Zbaraża wpisane jest zajęcie tego miasta przez polski oddział pod dowództwem Skołuckiego. Miejscowi Ukraińcy pamiętali o tym fakcie i w czasie II wojny światowej oddział UPA wysadził grobowiec rodziny Skołuckich na cmentarzu w Zbarażu.
W 1921 roku Franciszek Skołucki – po osiągnięciu wieku emerytalnego – przeszedł na emeryturę, osiadł w Zbarażu i zajął się pszczelarstwem oraz działalnością społeczną. Widywano go na trybunie honorowej w czasie uroczystości państwowych, wygłaszającego patetyczne przemówienia. Był inicjatorem upamiętnienia miejsca gdzie Sienkiewicz umieścił scenę śmierci Longinusa Podbipięty zabitego z łuków przez Tatarów. Doprowadził też do odtworzenia symbolicznego grobu Podbipięty na placu przed kościołem oraz nadania żeńskiej drużynie harcerskiej w Zbarażu jego imienia.
Franciszek Skołucki był dwukrotnie żonaty. Z pierwszą żoną – Julią Ilisińską – miał troje dzieci: synów Wilhelma, który zmarł na emigracji w Paryżu, i Edwarda – komendanta Korpusu Ochrony Pogranicza w Skałacie – oraz córkę Wilhelminę (1901-1986), nauczycielkę. Po śmierci w 1903 roku pierwszej żony, żeni się po raz drugi – ze Stefanią Łagisz z Tarnopola. Łagiszowie byli rodziną prawniczą, skoligaconą ze Śnieżkami. Siostra Stefanii była po wojnie po ekspatriacji żoną sędziego E. Śnieżka – sędziego sądów w powojennym Opolu, który spoczywa na cmentarzu na Półwsi w Opolu.
Z drugą żoną Franciszek Skołucki miał pięcioro dzieci, trzy córki i dwóch synów. Żywił wielki kult do marszałka Piłsudskiego i odpowiadając na jego apel o przygotowanie kadr nauczycielskich dla niepodległej Polski, wysłał dwie córki – Wilhelminę i Olgę – do seminariów nauczycielskich. Olga została skierowana do pracy w województwie rzeszowskim, a Wilhelmina do Kłobucka pod Częstochową, gdzie wyszła za mąż za Juliana Klepacza. W tym związku urodził się syn Janusz (rocznik 1928), późniejszy architekt, i córka Jadwiga, lekarka, dokumentaliści dziejów rodziny Skołuckich.
Po zajęciu Zbaraża przez Sowietów żona majora Skołuckiego, Stefania, została wraz z dwoma synami Kazimierzem i Franciszkiem wywieziona do Kazachstanu. Jej trzeci syn, Edward, aby ukryć swą przedwojenną służbę w KOP, zmienił nazwisko (gdyby tego nie zrobił, trafiłby do Katynia). Został jednak z żoną i trojgiem dzieci wywieziony na Sybir.
Wszyscy trzej synowie Skołuckich wstąpili do armii Andersa. W Iranie z wycieńczenia zmarli Franciszek i Kazimierz, a Edward walczył w składzie II Korpusu Wojska Polskiego pod Monte Cassino i Bolonią. Jego żona po powrocie z zesłania osiadła w Łobezie koło Szczecina. Edward zdecydował się wrócić do Polski i połączyć z rodziną dopiero w latach siedemdziesiątych.