Jak Wigilia to tylko na... Mozarcie. Pięknie gra na świątecznym stole

Czytaj dalej
Fot. Mariusz Kapala / Gazeta Lubuska
Dariusz Chajewski

Jak Wigilia to tylko na... Mozarcie. Pięknie gra na świątecznym stole

Dariusz Chajewski

Mimo złotych wykończeń Mozart nie powala na kolana. Dopiero, gdy na eleganckim obrusie pojawia się cała zastawa robi wrażenie. Tutaj, na stole, a nie na koncertowej sali, Mozart z Żar gra koncertowo...

Na czym Sławomir Falkowski podaje wigilijną kolację? Oczywiście na Mozarcie. - Proszę wziąć do ręki ten talerz i teraz spojrzeć pod światło - mówi i już po chwili rozumiemy co znaczą te czary. Przez talerz światło przechodzi niemal jak przez szkło i naszym oczom ukazuje się wspaniały relief. Jak tajemnicze znaki nakreślone sympatycznym atramentem na dawnym pergaminie. Czary...

- Zaskoczyliśmy pana? - z nieco przewrotnym uśmiechem pyta Franciszek Łuckiewicz. - Jeszcze bardziej będzie pan zaskoczony, gdy powiem, że ta wspaniała porcelana powstawała przed wojną w Żarach. A ten komplet obok to Floryda. Gdy w 1925 roku ogłoszono konkurs na najpiękniejszą porcelanę, startowały takie potęgi jak Miśnia i Rosenthal. Wygrały Żary. To właśnie po tym spektakularnym sukcesie żarska fabryka otworzyła sklep w Nowym Jorku.

Porcelana, białe złoto, od wieków fascynowała. Nad wydarciem jej tajemnic Chińczykom pracowali europejscy alchemicy. Udało się to dopiero Boettgerowi, którego przypadkowe odkrycie - szukał kamienia filozoficznego - umożliwiło powstanie w 1710 r. najstarszej europejskiej manufaktury porcelany w Miśni. W pierwszej połowie XVIII w. założono kolejne wytwórnie w Wiedniu, Wenecji, Petersburgu, Berlinie czy Sevres. W XIX wieku powstały wytwórnie w Żarach i Gozdnicy...

Od pierwszego wejrzenia

- To już chyba choroba - Falkowski bierze do ręki piękną kremową filiżankę, waży w dłoni, jakby chciał nacieszyć się jej lekkością. - Gdy któregoś dnia nie wejdę do internetu i nie sprawdzę, czy na aukcji nie ma jakiegoś żarskiego cudeńka jestem niemal chory. A jeszcze nie tak dawno nie wiedziałem nawet, że w Żarach działała fabryka porcelany, że jest obok. I kiedyś, u chrzestnej, zobaczyłem ją na stole... To było jak miłość od pierwszego wejrzenia. Na dodatek jest z Żar.
- Ale przecież niemiecka?
- Jaka niemiecka, nasza, żarska - obrusza się pan Sławomir. - Ja się urodziłem w Żarach, a ta porcelana powstawała tutaj.
- A ja pierwszą żarską filiżankę kupiłem na giełdzie we Wrocławiu - wspomina Łuckiewicz. - I szczerze mówiąc przez tę naszą miłość niesamowicie podbiliśmy ceny. Przypomniano sobie na świecie o żarskiej fabryce i jej wyroby stały się towarem poszukiwanym. Nawet często przeszacowanym.

Zakochani w żarskiej porcelanie zapraszają nas do żarskiego muzeum. Przekazali tutaj część swoich kolekcji, gdyż filiżanki, talerze, wazy przestały się mieścić w ich domach. A i tak robi wrażenie. Ilość wzorów powala. Podobno w historii fabryki powstało ich jakieś... 26 tys. A nasi przewodnicy opowiadają nam dzieje żarskiej porcelany jak najwspanialszą baśń, a nazwy poszczególnych zestawów brzmią jak zaklęcia. Ingrid, Floryda, Mozart, Mimoza...

Oto w 1888 r. pochodzący ze Zgorzelca i mający fabrykę w Gozdnicy Gustaw Otremba zakłada żarską fabrykę porcelany. Powstała w budynkach po byłej fabryce gwoździ i nosiła nazwę „Gustav Otremba Porzellanfabrik Sorau N.L.”, a na wyrobach pojawia się kotwica i litery „PS”. Rok później do biznesu przyłącza się kapitan Franz Böhme inżynier i oficer Landwehry, który po trzech latach wykupuje wspólnika.

W 1900 roku żarska fabryka trafia do Zjednoczenia Niemieckich Fabryk Porcelany, by rok później przekształcić się w spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością Porzellanfabrik Sorau. Pierwsza wojna światowa przynosi kryzys i odsprzedanie zakładu kupcowi Gotthardowi Curtiusowi...

- Przyjrzyjmy się tym wzorom, porcelana jest gruba, toporna z ubogim wzornictwem - pokazuje Łuckiewicz. - Przypomina wyroby wielu innych pospolitych fabryk z Dolnego Śląska. Trudno o niej powiedzieć, że jest piękna, chociaż dla mnie ma oczywiście wartość emocjonalną. Chociaż niektóre prezentują się wręcz egzotycznie, jak chociażby specjalne kubki dla wąsatych z ochroną, aby ta ozdoba męskiego oblicza nie moczyła się w napoju.

W roku 1918 rozpoczyna się rewolucja. Carstens to człowiek z branży, jest udziałowcem koncernu posiadającego kilkanaście fabryk i manufaktur ceramicznych w tym fabryki porcelany w Reichenbach, w Blankenhain oraz w Zeven. Pojawiają się nowe, nowoczesne wzory, na których piętno odciska art deco, secesja, porcelana z Żar podbija rynek europejski i nie tylko. W latach 30. miała własnych projektantów, malarnię. Podczas II wojny światowej produkuje sporo dla wojska, ale nadal zachwyca, mimo że bez złoceń. Cóż, wojna... Ta opowieść kończy się w 1944 roku. Samoloty amerykańskie bombardują Żary, a później miasto „masakrują” zdobywcy.

- Nie, ta historia wcale się nie kończy - protestuje Falkowski. Przede wszystkim dlatego, że wraz z innymi członkami Stowarzyszenia Miłośników Żarskiej Porcelany od lat już pracuje, aby o żarskiej porcelanie nie zapomniano. Z sukcesami i dowodem na to jest nie tylko to, że gdy szukano prezentu z Żar dla prezydenta Bronisława Komorowskiego, premiera, ministrów szukano właśnie żarskiej porcelany. I nie tylko to, że na najpopularniejszym serwisie aukcyjnym porcelanowe cudeńka z Żar dorobiły się własnej zakładki. To dziś element żarskiej historii coraz bardziej rozpoznawalny. Tak kruche piękno, ale tak bardzo trwałe...

To jak... polowanie

- Żarską poznam natychmiast, nawet jeśli jest to wzór, zdobienie, którego nie znam - dodaje Łuckiewicz. - I sam nie wiem, czy dlatego, że tak dobrze ją znam. Czy może czuję duszę tej porcelany...

Obaj panowie przyznają, że często po „wyjazdowym” posiłku dyskretnie sprawdzają sygnaturę naczyń. Taki odruch. I co najmniej równie często zasiadając do wystawnego obiadu przekonują się, że nawet najlepsze danie przestaje smakować, gdy przeszkadza właśnie zastawa, gdyż dobra, a nie zawsze znaczy to droga, poprawia smak i czyni nawet z najzwyklejszych potraw kulinarne święto.

- Ale to takie... niemęskie.
- Przepraszam, a facet to ma zaraz latać z maczugą - i Falkowski dodaje natychmiast , że nie ma nic wspólnego z ideologią gender.
- A żonom nie pozwalamy nawet dotknąć naczyń z naszej kolekcji, sami myjemy, czyścimy - dorzuca Łuckiewicz.
Po chwili dodają, że wbrew pozorom to jak najbardziej męski sport, gdyż największą frajdę sprawia im... polowanie. Bo dziś żarską porcelanę trzeba tropić, zwodzić, by wreszcie coś upolować. Gdyż dzieła Porzellanfabrik Sorau to nie jest już jakaś tam porcelana. To porcelana żarska.

Dariusz Chajewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.