Jak walczyć ze smogiem – znaczenie korytarzy powietrznych
Jak pamiętamy z poprzednich odcinków naszego cyklu, wyróżnia się dwa rodzaje smogu: typu londyńskiego i typu Los Angeles. Ten pierwszy, kwaśny, zdarza się zimą, przy ujemnych temperaturach, w umiarkowanych strefach klimatycznych. W jego skład wchodzą: dwutlenek siarki, dwutlenek węgla, pyły i sadze. Smog tego typu może powodować u ludzi duszności, zaburzenie pracy układu krążenia czy podrażnienie skóry.
Smog typu Los Angeles, tzw. fotochemiczny, występuje w słoneczne i bezwietrzne dni, przy dużym natężeniu ruchu drogowego. Spaliny samochodowe wchodzą w reakcję ze światłem słonecznym, czego efektem jest powstanie „złego” ozonu, powodującego trudności w oddychaniu i podrażnienie oczu. Optycznie nad miastem tworzy się brudna mgła. W Polsce smog tego typu może występować w okresie od lipca do października i powodować ograniczenie widoczności do ponad kilometra. W jego składzie wyróżnia się m.in.: tlenek węgla, tlenki azotu i pyły przemysłowe.
Wspólnym mianownikiem obu rodzajów smogu jest to, że występują one przy bezwietrznej pogodzie lub też w rejonach o zwartej zabudowie, gdzie niemożliwa jest szybka wymiana powietrza.
Dlatego też ważnym czynnikiem pomagającym w zwalczaniu smogu jest możliwość szybkiego przewietrzania miasta. Korytarze powietrzne wyznaczano w polskich miastach już na początku XX wieku; potem zostały jednak w dużej części zabudowane. Warto ratować ich pozostałości, a przede wszystkim należy tak planować rozwój miast, aby umożliwić naturalne przewietrzanie miejskich przestrzeni.
Korytarze powietrzne to nic innego, jak pasy wolnej przestrzeni i zieleni, które umożliwiają wymianę powietrza w mieście.
W teorii zanieczyszczone powietrze w mieście ma być wypierane przez powietrze czyste napływające z terenów pozamiejskich, co nie zawsze się sprawdza – szczególnie wtedy, gdy na szlaku takiego korytarza stoi np. fabryka. Obecnie, gdy cierpimy na deficyt niezabudowanych przestrzeni, procesy przewietrzania stały się bardziej skomplikowane, wymagają odpowiedniego planowania i gospodarowania przestrzenią.
Dziś kładzie się nacisk na to, aby budować systemy przyrodnicze, które sterują ruchami powietrza wewnątrz miasta, a nie wymuszają jego napływu z zewnątrz. Wykorzystuje się fakt, że strefa zieleni ma niższą temperaturę niż strefa zabudowy, co wywołuje się lokalne ruchy powietrza, które powodują jego wymianę. Większe skupiska drzew w mieście pozwalają obniżyć temperaturę w mieście nawet o 11 stopni w stosunku do miejsc bez drzew. Szczególnie ważne są już dojrzałe, duże drzewa – to one dają najwięcej korzyści.
Ważne jest zatem odpowiednie ukształtowanie pasów zieleni, regulacja wysokości zabudowy, ustawienie budynków do kierunków świata – te właśnie czynniki powodują, że można sterować ruchami powietrza, tworząc strefy mikroklimatu.
Niestety, presja finansowa na samorządy jest tak duża, że sprawy ochrony powietrza schodzą na dalszy plan, liczy się doraźny interes. Łatwiej jest myśleć na krótką metę i sprzedać działkę, a potem jeszcze brać pieniądze z podatków od nieruchomości, niż myśleć dalekosiężnie, o zdrowiu kolejnych pokoleń.
Koszt całkowity projektu 193 971 zł, kwota dotacji 172 634 zł.