Jak w Kędzierzynie-Koźlu śmieci wyszły przez kominy
Zimą w Kędzierzynie-Koźlu ilość oddawanych odpadów spadła o połowę. Co się z nimi stało?
Kędzierzyn-Koźle to jedno z najbardziej zanieczyszczonych miast południowej Polski. Władze gminy podkreślają, że powodem jest nie tylko przemysłowy charakter miasta, ale fakt, że mieszkańcy palą kiepskiej jakości węglem. I coraz częściej także śmieciami. Prezydent Sabina Nowosielska uważa, że znalazła dowód na to, jak wiele odpadów ląduje właśnie w przydomowych kotłowniach.
- Sprawdziłam jak wygląda ilość oddawanych przez mieszkańców odpadów w poszczególnych miesiącach. I okazało się, że po rozpoczęciu sezonu grzewczego liczba odbieranych odpadów spadła o połowę - mówi prezydent Nowosielska. - Niemożliwe, żeby ludzie produkowali mniej śmieci, szczególnie w okresie świątecznym. Dla nas to nic innego jak potwierdzenie, że część mieszkańców pali nimi w przydomowych kotłowniach. Inaczej się nie da tego wytłumaczyć .
Podobnie uważa burmistrz Baborowa Elżbieta Kielska. Baborów jest w piątce najbardziej zanieczyszczonych dwutlenkiem siarki i azotu miast Opolszczyzny. - Wieczorami nie da się wyjść na spacer. Po prostu czuć zapach palonego plastiku - przyznaje burmistrz Kielska. Ona także ma poszlakowe dowody na to, że w niektórych piecach lądują właśnie odpady. - Mieliśmy przypadku kradzieży śmieci z wysypiska. Głównie plastiku. Na logikę, kto i po co miałby kraść śmieci w zimie? Odpowiedź nasuwa się sama: tylko na opał - uważa pani burmistrz.
Surowe kary? A kto się nimi przejmuje
Na wyobraźnię mieszkańców nie działają nawet surowe kary. Za spalanie śmieci grozi mandat do 500 zł, 5 tys. zł grzywny i teoretycznie nawet 30 dni aresztu. W przypadku, gdy spalanie odpadów zagraża zdrowiu lub życiu, albo w istotny sposób pogarsza stan powietrza, można odpowiadać nawet za przestępstwo określone w artykule 183 kodeksu karnego. Za które grozi kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
- Ja nie słyszałem, żeby ktokolwiek we wsi dostał kiedykolwiek jakiś mandat - mówi pan Jan, mieszkaniec Bierawy. - Na wsiach zawsze śmieci paliło się w domach. Może nie wszędzie, ale wielu ludzi tak właśnie robi. Nie ma jak ich ukarać, bo kontroli urzędnicy nie robią. A nawet jakby chcieli, to udowodnić cokolwiek trudno.
W Kędzierzynie-Koźlu część mieszkańców ma pretensje, że Straż Miejska przeprowadza wyrywkowe kontrole przydomowych kotłowni.
- Trzeba walczyć z trucicielami, pełna zgoda co do tego. Ale nie można traktować wszystkich jako potencjalnych przestępców i robić na nich naloty - mówi Piotr Starczak, mieszkaniec Śródmieścia. - Na jakiej podstawie strażnicy chodzą od domu do domu i każą pokazywać piece? Musi być jakiś powód tego, żeby ludziom zaglądać do domów i pytać, czy by na pewno nie trują sąsiadów.
Prezydent Sabina Nowosielska broni jednak tej decyzji. - Do 2016 roku Straż Miejska reagowała głównie na doniesienia mieszkańców dotyczące wyjątkowo obfitego lub uciążliwego zadymienia. Od kilku miesięcy strażnicy przeprowadzają też kontrole prewencyjne, reagując nadal na sygnały mieszkańców, które wpływają już nawet mejlowo - tłumaczy prezydent Nowosielska. - Jak mamy zmniejszyć problem z pyłami zawieszonymi, które są tak dokuczliwe dla mieszkańców, jeśli nie będziemy podejmowali wszelkich możliwych działań? Jeśli ktoś używa właściwego opału, nie musi się obawiać wizyty strażników, czy przyjdą oni interwencyjnie czy prewencyjnie.
Okazuje się jednak, że efekty takich kontroli nie są zbyt okazałe. Od początku roku wystawiono tylko dwa mandaty za palenie śmieciami na terenie gminy Kędzierzyn-Koźle. Trochę skuteczniejsze kontrole są w Opolu.
- W zeszłym roku przeprowadziliśmy 460 kontroli i nałożyliśmy 16 mandatów - mówi zastępca komendanta Straży Miejskiej w Opolu. - Teraz przygotowujemy się do profilaktyki na terenach włączonych do Opola. Chcemy uzmysłowić tamtejszym mieszkańcom, że bezwzględnie ścigamy takie praktyki.
W większości opolskich gmin żadnych kontroli jednak nie ma. - Nie mamy straży gminnej to nie ma jak ich przeprowadzać - mówi burmistrz Baborowa Elżbieta Kielska.
Radna Kędzierzyna-Koźla Katarzyna Dysarz zaproponowała z kolei na Facebooku, aby publicznie piętnować takie zachowania: „Wobec tego może by jakaś lokalna gazeta bądź inne medium ogłosiło konkurs na „najlepsze” zdjęcie trucicieli z naszych okolic? Zdjęcia dymiących kominów nie podlegają ustawie o ochronie danych osobowych. A przy okazji konkursu quiz gdzie ten komin się znajduje.”
Pomysł podoba się mieszkańcom.