Jak trzeba być słabym, żeby nie dostać 70 tys. zł? Komentarz Dziennika Łódzkiego
Była premier Beata Szydło przyznała swoim ministrom w minionym roku nagrody w wysokości od 65 do 82 tys. zł. Czym się zasłużyli?
Witold Waszczykowski (poseł wybrany w okręgu sieradzkim), były minister spraw zagranicznych, dostał jedną z najwyższych nagród - 75 100 zł. Ale w końcu jako jedyny rozmawiał z dyplomatami nieistniejącego państwa San Escobar.
Jan Szyszko, były minister środowiska, dostał 70 100 zł, a jeszcze za jego urzędowania PiS musiało się wycofywać z ustawy o samowolce przy wycinaniu drzew. Teraz nowelizowana jest ustawa o polowaniach. O innych dokonaniach króla puszczy nie wspominajmy.
Antoni Macierewicz (poseł wybrany w okręgu piotrkowskim), były szef obrony narodowej, dostał 70 100 zł, a przecież polska armia wciąż nie ma śmigłowców i innego uzbrojenia, które obiecał. O hurtowym odchodzeniu ze służby generałów już nie wspominajmy. Konstantego Radziwiłła, byłego ministra zdrowia, nagrodzono kwotą 65 100 zł. To ten, który zapewniał, że jak w szpitalach nie będzie miał kto pracować, to służbie zdrowia nic nie zagraża. Służbie zdrowia może i nie, ale pacjentom zdecydowanie to nie posłużyło.
Wypowiadanie przez lekarzy umów opt-out doprowadziło do tego, że szpitale zaczęły ograniczać przyjęcia - przykładem jest łódzki „Kopernik”. Dopiero, gdy nagrodzonego Radziwiłła wyrzucono z rządu udało się porozumieć z protestującymi lekarzami. Łukaszowi Szumowskiemu zajęło to miesiąc. Radziwiłł rządził ponad dwa lata.
Uzasadnienie przyznania nagród niezwykłymi dokonaniach ministrów trudno obronić (podobnie było za premierów z innych partii i nic się nie zmieniło). Byli tak dobrzy, że następca Szydło nie chciał ich w swoim rządzie. Premier Mateusz Morawiecki tak skomentował sprawę: „(...) informacja o nich jest dostępna dla wszystkich, świadczy o tym, że absolutnie niczego nie chcemy, nie możemy i nie będziemy ukrywać”. Z tego, że nagrody są jawne wynika, że trzeba je przyznawać nieudacznikom?