W Dniu Sołtysa o idei, pracy, zaletach, trudnościach napotykanych w wykonywaniu tej funkcji rozmawiamy z Honorowym Sołtysem Wąchocka Markiem Samsonowskim.
Zna Pan środowisko świętokrzyskich sołtysów od podszewki, spotyka się Pan z wieloma osobami pełniącymi tę funkcję, rozmawia, obserwuje. Jaka dziś jest rola sołtysa na wsi?
Prócz spraw oczywistych, wynikających z urzędu, sołtysi w swoich wioskach są liderami w różnych sferach życia społecznego. Począwszy od najzwyczajniejszych potrzeb, jak remont drogi, chodnika, kanalizacja, bo to z tymi sprawami mieszkańcy w pierwszej kolejności idą do sołtysa. Dopiero wtedy sołtys zanosi problem do samorządu i kołacze do drzwi. Prosi w imieniu swoich ludzi o naprawy czy budowy. Jest także animatorem życia kultury, co jest dla małych społeczności bardzo ważne. Bywa inicjatorem, organizatorem lub też współorganizatorem wielu wydarzeń. Oczywiście nie są to duże wydarzenia, ale znaczące i integrujące wieś.
Potężne grono sołtysów sprawuje urzędy długie lata.
To tylko dowodzi, jak dużym zaufaniem, szacunkiem, ale też i sympatią mieszkańcy darzą swoich sołtysów. Widzą w nich swoich przywódców.
Jak się zmieniła rola sołtysa na przestrzeni dekad?
Sołtys to przede wszystkim urząd. Tu mieszkańcy zawsze przychodzili z podatkiem. Z udzielaniem się na rzecz społeczeństwa bywało różnie. Jednak zawsze był pierwszym kontaktem, do którego mieszkańcy zwracali się z problemami. Z biegiem czasu rola wzrosła do organizacyjnej, inicjatorskiej. Dziś normą jest organizowanie czy współorganizowanie wielu wydarzeń dla rozrywki czy promocji sołectwa. Wraz z rozwojem zmieniły się możliwości działań sołtysów. Wykorzystują do swej pracy zdobycze techniki, otwierają się na fundusze unijne. Współpracują z włodarzami gmin, ochotniczymi strażami pożarnymi, kołami gospodyń wiejskich, stowarzyszeniami czy lokalnymi grupami działania. Idea jest jedna - praca na rzecz poprawy komfortu życiowego mieszkańców.
Jaki dziś jest wizerunek sołtysa?
To są ludzie aktywni społecznie, chcący działać z własnej potrzeby serca, mający misję do spełnienia. Bądźmy szczerzy, wynagrodzenie i profity nie są znaczące za tak solidną pracę. Z takimi cechami społecznika ktoś po prostu musi się urodzić.
Jakie kłody sołtysi napotykają pod swoimi nogami?
Sołtys to osoba publiczna. W związku z tym narażony jest na krytykę. Niestety, nawet chcąc jak najlepiej, nie dogodzi się wszystkim. Zdarza się usłyszeć kilka niewdzięcznych słów, zupełnie nieuzasadnionych. A czasami nawet przyczyną przykrości bywa zazdrość. Druga sprawa to wszelakiego rodzaju formalności urzędowe. Pracę sołtysa też dotykają zmiany. Należy uczyć się nowych zagadnień, opanowywać nowości w dokumentacji. Wiem, że znajdują pomoc w urzędach gmin, grupach działania. W tym zakresie współpracują także w sprawie pozyskiwania funduszy unijnych.
Jak się Pan czuje w roli Honorowego Sołtysa Wąchocka.
Moja rola jest nieco inna. Biorę na klatę wszystkie dowcipy o Wąchocku i sołtysie i przekuwam w dobrą monetę. Nasze miasto ma niesamowitą przestrzeń między patriotyczną historią a humorem. Podczas licznych spotkań z wycieczkami, turystami przypominam ważne dla całego kraju wydarzenia historyczne, jak te związane z opactwem cystersów, którego korzenie sięgają pierwszej połowy XIII wieku, powstaniem styczniowym czy Armią Krajową i legendą Ponurego. Komuna wymyśliła żarty o Wąchocku, by go ośmieszyć, by zostały zapomniane wydarzenia patriotyczne. Moją rolą jest promować wspaniałą historię i wykorzystywać zabawny wizerunek sołtysa. Mam zaszczyt pozować do setek zdjęć z grupami przy jedynym w Polsce pomniku sołtysa.
W Panu także drzemie dusza społecznika?
Bez tego ani rusz!