Jak strzelnica dzieli osiedle
- Mamy możliwość, żeby wreszcie reaktywować strzelnicę! - cieszą się członkowie fundacji BRASS Osiedle Leśne jest jednak podzielone. Część ludzi nie chce huku wystrzałów nieopodal bloków
Dawna strzelnica wojskowa leży odłogiem. - Złomiarze wyciągnęli stąd już chyba wszystko, co się dało, dzieła zniszczenia dopełnili zwykli wandale, inni zaczęli tu wywozić śmieci. Teraz ten teren wygląda fatalnie - mówi pani Karolina, mieszkanka pobliskiego osiedla Leśnego.
Ten wyglądający fatalnie teren to wymarzone miejsce dla członków powstałej w tym roku Fundacji Strzelectwa Sportowego BRASS Kostrzyn. Chcą oni reaktywować dawną, opuszczoną w latach 90. przez wojsko, strzelnicę, żeby m. in. szkolić tu młodzież. - Ale nie chcemy robić niczego bez zgody mieszkańców Osiedla Leśnego - podkreśla Ryszard Baszczuk, prezes fundacji.
Niedawno zorganizowali spotkanie z mieszkańcami. Głosy były podzielone. Wielu wciąż pamięta, jak ze strzelnicy korzystało wojsko. - Musieliśmy wtedy okna taśmą zaklejać, taki był hałas. I ma to wrócić?! Będziemy mieli codziennie sylwestra. Teraz, kiedy osiedle w końcu zaczęło być spokojne, kiedy pozbyliśmy się większości naszych uciążliwości, otworzą nam pod nosem strzelnicę! - protestowali niektórzy. Obecny był na nim również burmistrz Andrzej Kunt. Wielokrotnie podkreślał, że miasto nie zrobi nic wbrew woli mieszkańców. - Przyszli do mnie młodzi ludzie, którzy mają wszystkie możliwe pozwolenia i uprawnienia, żeby szkolić w naszym mieście młodzież w strzelectwie sportowym. Spotkaliśmy się dwa razy i jest pomysł, żeby fundacja dzierżawiła od miasta tę strzelnicę. Nic jednak nie stanie się bez zgody mieszkańców i to chciałbym bardzo jasno podkreślić. Jeśli strzelnica powstanie, będzie miała swój regulamin, który również powstanie w konsultacji z mieszkańcami - mówi burmistrz Kunt. Jego zdaniem zagospodarowanie leżącego odłogiem i niszczejącego terenu na strzelnicę byłoby dobrym rozwiązaniem.
Złomiarze wyciągnęli stąd już chyba wszystko, co się dało, dzieła zniszczenia dopełnili zwykli wandale
Jedna z kobiet wyraziła obawy, że szkolenie młodzieży w ramach strzelectwa sportowego spowoduje u młodych ludzi wzrost agresji. - Już i tak mamy tyle problemów z trudną młodzieżą... Nie lepiej zorganizować im czas w inny sposób? - dopytywała.
- Myśląc w takich kategoriach musielibyśmy również mieć obawy o dzieci, które uczęszczają na karate czy zapasy. A ta młodzież nie sprawia żadnych problemów, wręcz przeciwnie - tłumaczy burmistrz. - Teraz młodzi ludzie chodzą na starą strzelnicę, palą dam papierosy, piją alkohol, palą stare opony i robią Bóg wie co jeszcze. Ale nikomu to nie przeszkadza, bo jest cicho, nie ma strzelania... A przecież można by ożywić ten teren i młodzież miałaby miejsce, w którym mogłaby dać upust swoim emocjom - argumentuje Dariusz Niewinowski. Jego blok położony jest najbliżej miejsca, w którym miałaby być reaktywowana strzelnica. - Zupełnie mi to nie przeszkadza. Huk wystrzałów nie jest aż tak głośny, żeby nie dało się mieszkać. Poza tym ze strzelnicy będzie można korzystać tylko w określonych godzinach - mówi. Zwolennikiem reaktywowania strzelnicy jest też Edward Boczarski. - To miejsce mogłoby tętnić życiem, a jest obrazem nędzy i rozpaczy. Moim zdaniem strzelnica powinna zostać reaktywowana, służyć będzie przecież wszystkim mieszkańcom - mówi mężczyzna.

Na spotkaniu padł też pomysł, aby reaktywować strzelnicę położoną niedaleko tzw. rapaczówki. - To niemożliwe. Leży ona na terenie lasów państwowych, a do lasu nie wolno wchodzić z bronią nikomu poza myśliwymi. Poza tym strzelnica jest mocno zdegradowana, wymaga ogromnych nakładów. Gdybyśmy chcieli ją używać, lasy państwowe musiałyby nam przekazać nie tylko strzelnicę, ale też teren wokół i drogę dojazdową. To wszystko musiałoby zostać wydzielone - tłumaczy Baszczuk. Tak więc dyskusja wróciła do strzelnicy na osiedlu Leśnym. - Będziemy rozmawiać z mieszkańcami, może zrobimy konsultacje społeczne. Pomysł reaktywacji strzelnicy wydaje się ciekawy - mówi Piotr Dziekan, miejski radny i przewodniczący osiedlowego samorządu.