Jak podnieść podatki i zadowolić wyborców
Skuteczny polityk musi mieć sklerozę, by nie pamiętać, co obiecywał roku temu. Bo przecież tak koncertowo łgać, jak oni potrafią, normalny, zdrowy człowiek nie jest w stanie.
Kwota wolna od podatku od 2009 r. wynosi 3091 zł, więc podatek dochodowy płacą nawet ci, których dochody są niższe niż minimum socjalne. To miało się zmienić, gdy PiS wygra wybory. Kandydat na prezydenta RP Andrzeja Duda i kandydatka na premiera Beta Szydło obiecali podwyższenie od 1 stycznia br. kwoty wolnej do 8 tys. zł . Zapewniali, że pieniędzy wystarczy. Gdy po wygranych wyborach okazało się, że kasy brakuje, wzrost kwoty stał się gorącym kartoflem.
Najpierw termin przesunięto na styczeń 2017, a potem na 2018, przy czym osiągniecie poziomu 8 tys. zł miało zająć kilka lat. Bo jak tłumaczyła premier - politycy są realistami. Jednak i ten wariant okazał się nie do przyjęcia, gdy obliczono, że na podniesieniu kwoty o tysiąc złotych budżet straci 4 mld zł. Premier zapowiedziała więc wprowadzenie jednego podatku i likwidację kwoty wolnej. A posłowie PiS przyjęli ustawę, utrzymującą ją na tej samej wysokości.
Prezydent Duda, który obiecał, że jeżeli w ciągu roku nie zostaną spełnione wszystkie jego obietnice, to poda się do dymisji, tryska zadowoleniem. Pani premier twierdzi, że ma trzy lata na podniesienie kwoty, choć zapewniała, że zrobi to w ciągu sto dni od objęcia rządów.
Okazało się jednak, że w rządzie jest ktoś, kto umie kombinować. Wicepremier Mateusz Morawiecki oznajmił, że od przyszłego roku podwyższy kwotę wolną do 6600 zł dla osób z miesięcznym dochodem mniejszym niż 550 zł. Czyli niepracujących, żyjących z zasiłków opieki społecznej, nie płacących podatków. Dla zarabiających więcej, do 700 zł, kwota będzie maleć do 3091, wraz z wzrostem zarobków. Dla większości, osiągającej od 700 do 5 tys. zł nic się nie zmieni. Straci kilkaset tysięcy osób zarabiających więcej.
Wicepremier udowodnił, że w polityce można zjeść ciastko i je mieć. A PiS może twierdzić, że spełniło kolejną obietnicę. Wielu w to uwierzy, nieliczni zauważą, że znów sięgają im do portfeli. Zyskają nieliczni. Z maksymalnej kwoty wolnej nie skorzystają emeryci mający 1 tys. zł emerytury.
Dla wielu Polaków oznacza to w praktyce, że zapłacą wyższy podatek niż dotychczas, ponieważ część np. dostała podwyżki. Budżet na tym manewrze zyska. Przy okazji rząd skomplikuje prosty podatek dochodowy. Nikt nie będzie wiedział, jaka kwota będzie mu przysługiwała. Co spowoduje, że niektórzy zechcą brać część pensji na lewo. Prościej byłoby podnosić podatki, różnicując stawki, ale politycy PiS obiecywali ich nie podnosić, co i tak robią. To, że ustawa może być niezgodna z Konstytucją, nie jest problemem dla PiS.
Zmiany zaczną obowiązywać w przyszłym roku, jeżeli ustawa zostanie uchwalona i podpisana przez prezydenta do końca tego miesiąca.