Jak pani Barbara uszczęśliwia psy ze schroniska
Fryzjerką zwierząt Barbara Kwiecińska została... przypadkiem. Dziś nie wyobraża sobie innej pracy. I za darmo dba o psy ze schroniska w Gorzowie.
Od dziecka chciała pani być groomerką?
Nie (śmiech). Zostałam nią, bo do odważnej decyzji o założeniu biznesu zmusiło mnie życie. Robię to od półtora roku i nie wyobrażam sobie dziś innego zajęcia. Uwielbiam to!
A strach? Ja to się czasami boję przejść koło obcego psa, a pani go strzyże.
Mam refleks i potrafię szybko cofnąć dłoń, gdy trzeba. Przez te półtora roku ugryziona zostałam raz. I to akurat wczoraj (rozmowę przeprowadziliśmy 29 kwietnia - dop. red.). To niezły wynik, bo podczas zabiegów nie unieruchamiam psów, nie przywiązuję. Nie chcę ich po prostu dodatkowo stresować.
Zjawiliśmy się u pani, bo wiemy, że za darmo pomaga pani psom ze schroniska. W nietypowy sposób: robi je pani na bóstwa, by łatwiej było im znaleźć nowy dom. To prawda?
Kto mnie sprzedał?
Nikt, przypadkiem odkryliśmy metamorfozy psiaków ze schroniska Azorki w internecie i byliśmy w „GL” pod wrażeniem.
Powiem tak: każdy z tych psów jest piękny, kochany i zasługuje na miłość, a moje zadanie to tylko te piękno uwydatnić. I jestem szczęśliwa, że mogę się przydać. Moja współpraca z Azorkami zaczęła się niedawno, ale efekty są wspaniałe. Do tej pory ostrzygłam pięć psów, z czego trzy już znalazły nowy dom, czwarty jest już zarezerwowany, a piąty dopiero co wyszedł z salonu i liczę, że podzieli los poprzedników.
Proszę się nie śmiać, ale gdy oglądam zdjęcia psów, mam wrażenie, że po zabiegu są dosłownie szczęśliwe. Omamy?
Nie (śmiech). Też to widzę i czuję. Psy ze schroniska są wyjątkowo wdzięczne i naprawdę tę wdzięczność okazują. To się widzi i czuje. Przychodzą smutne, pełne obaw, a po kąpieli i strzyżeniu skaczą, bawią się, szaleją. Lubię tę przemianę, pokazuje, że moja praca ma sens i naprawdę im pomaga. Przy
okazji apeluję więc do Czytelników: jeśli szukacie psa, poszukajcie w schronisku.
Jak doszło do tej współpracy? Zadzwoniła pani do Azorków przy ul. Fabrycznej i po prostu powiedziała: - Cześć, jestem Baśka, może będę strzygła waszych podopiecznych?
Nie, zobaczyłam na facebookowym profilu, który prowadzą wolontariusze, że organizowana jest zbiórka na psiego fryzjera. Pomyślałam: przecież mogę pomóc. Zgłosiłam się i już współpracujemy. Wolontariusze robią naprawdę kawał dobrej roboty! Cieszę się, że mogę im pomóc.
Proszę powiedzieć coś więcej o byciu groomerem. To tylko kwestie fryzjerskie?
Nie, to wiele różnych zabiegów pielęgnacyjnych, które obejmują nie tylko psy. Kąpiemy, rozczesujemy, podcinamy, czyścimy, pomagamy też dobierając kosmetyki.
Na koniec muszę zadać pytanie, które cały czas mam z tyłu głowy: człowieka też potrafiłaby pani ostrzyc?
(Śmiech) wolałabym nie próbować.