Jak „niewinne” ukąszenie kleszcza może zniszczyć zdrowie i życie [WIDEO]
Zdrowie. W Polsce zaczyna się mówić o epidemii boreliozy. Liczba stwierdzonych zachorowań rośnie w zastraszającym tempie. Ukąszony może zostać każdy. Historie osób, które zostały zarażone przez kleszcze budzą grozę, a testy wykrywają zaledwie połowę przypadków tej choroby.
32-letnia pani Marta ugryzienia kleszcza nie pamięta. Nie przypomina też sobie rumienia na ciele, który jest jednym z objawów choroby. W październiku 2015 roku zaczęła mieć problemu z górnymi drogami oddechowymi. Przeszła leczenie antybiotykowe przez trzy tygodnie. Nie pomagało. Dochodziły natomiast inne objawy.
WIDEO: Ugryzienie kleszcza grozi nie tylko boreliozą
Źródło: dziennikbaltycki.pl
- Zmęczenie, senność, zaburzenia mowy, równowagi, pamięci, zaczęłam zapominać słowa, a to utrudniało mi życie. Jestem nauczycielem i logopedą, a mówiłam coraz gorzej - opowiada. - Przedmioty wypadały mi z rąk. Wejście na drugie piętro było jak zdobycie górskiego szczytu.
Kłopoty narastały. Pani Marta miała na szczęście mądrą lekarkę pierwszego kontaktu. - Początkowo podejrzewała u mnie toczeń, stwardnienie rozsiane i szpiczaka, ale badania tych chorób nie potwierdziły - opowiada. - Dopiero moja przyjaciółka chorująca na boreliozę po przetoczeniu krwi, zasugerowała, abym ja również zrobiła badania w tym kierunku. Nie byłam chętna. Przecież nie pamiętałam pogryzienia.
Pani doktor zleciła jednak badania. Test Elisa potwierdził boreliozę. Rozpoczęło się leczenie: pięć tygodni na jednym antybiotyku. Nie pomogło.
Pani Marta zaczęła studiować wszystko na temat boreliozy. - Chciałam się dowiedzieć jakie są objawy, jak mam się leczyć, kto do tego zagadnienia podchodzi poważnie - opowiada. - Szybko zorientowałam się, że publiczna służba zdrowia boreliozę bagatelizuje. Trzeba szukać ratunku w drogim leczeniu niekonwencjonalnym. Byłam coraz słabsza.
Trafiła do lekarza, który leczył metoda pulsacyjną w Warszawie. Przez siedem miesięcy, dwa razy w tygodniu brała antybiotyki i robiła przerwę. Niestety, efektów nie było. Nie mogła już czytać. Wydała duże pieniądze na wnikliwą diagnostykę. Okazało się, że poza boreliozą ma pięć innych odkleszczowych chorób. Nie mogła już sama wysiąść z samochodu.
- Jestem szczęściarą gdyż nie straciłam pracy. Powiedziałam rodzicom uczniów na co choruje i jakie są objawy. Podeszli do tego ze zrozumieniem. Pomagali mi wszyscy - mówi pani Marta. - Teraz leczę się metodą ILADS czyli koktajlami antybiotykowymi podawanymi przez wiele miesięcy. Czuję się lepiej. Jeszcze do normalnego życia daleko. Państwowi lekarze są takiemu leczeniu przeciwni. Bywa nawet, że nazywają osoby leczące się w ten sposób samobójcami. Przypomnę jednak, że gruźlicę też leczono uporczywą antybiotykoterapią i pomagało.
Ukąszenie na bulwarach
35-letni Grzegorz Finowski, radny dzielnicy II Grzegórzki, o tym, że choruje na boreliozę, dowiedział się po prawie pięciu latach leczenia na różne , coraz poważniejsze, dolegliwości. Lekarze wydawali się bezradni. Dziś, gdy w końcu trafił do „Stowarzyszenia chorych na boreliozę”, ma coraz większą świadomość problemu.
Był ukąszony dwukrotnie. W 2003 i 2005 roku. Pierwszego nie zauważył. Pamięta tylko rumień i mocny świąd. Drugi raz miał miejsce na bulwarach wiślanych. - Byłem na Wiankach w zakolu Wisły. Siedziałem na trawie. Nagle poczułem swędzenie na nodze. Strasznie się drapałem. Chyba kleszcza zrzuciłem. W Polsce mówiło się już o boreliozie. Znajomi poradzili mi więc abym poszedł na pogotowie - opowiada. Tam lekarz wydłubał mu resztki kleszcza ze skóry. Wypisał maść z antybiotykiem i poradził, aby się obserwował. Gdyby objawy się utrzymywały (rumień wędrujący, zmęczenie, bółe mięśni, bóle głowy) miał się udać do lekarza pierwszego kontaktu. - U mnie jednak, żadnych objawów nie było. O kleszczu więc zapomniałem - przyznaje.
Pierwsze problemy zdrowotne, które już dziś łączy z ukąszeniem kleszcza, pojawiły się dopiero po 10 latach.
W 2015 latach zaczęło się piekło. Zdrowy dotychczas mężczyzna zaczął mieć problemy ze wzrokiem. Potem zaczęły się problemy z kaszlem, który bez przeziębienia pojawiał się i znikał. Był to jednak dopiero wstęp do prawdziwego dramatu.
Zaczęły się problemy z kręgosłupem. - Zdiagnozowano u mnie rwę kulszową. Nie mogłem się ruszać bólu. Po prześwietleniu kręgosłupa usłyszałem, że mam ogromne zwyrodnienia w czterech miejscach. Rozpocząłem rehabilitację.
Droga przez mękę
Potem zaczęły się z problemy z palcami u dłoni, coraz bardziej bolały, były zaczerwienione. Lekarz reumatolog stwierdził, że pan Grzegorz chodzi bez rękawiczek i stąd ten problem. Okazało się też, że ma osteoperozę. Zaczął się też ból wyrostka mieczykowatego i klatki piersiowej. Grzegorz Finowski chodził od lekarza do lekarza. Nikt nie wiedział co mu jest, nie zasugerował boreliozy.
Rwa kulszowa odpuściła, a pojawiły się jednak drętwienia szyi. Czuł dziwne mrowienie, przeczulicę na dotyk. Zaczęła cierpnąć głowa. Po tygodniu doszło do zapalenia centralnego ośrodka nerwowego. Opadła mu powieka. - Mogłem mówić, ale mnie mocno wykrzywiło, ciśnienie skoczyło - wspomina. - Nie przyjęli mnie jednak do szpitala. Dali tylko leki przeciwbólowe. Już wtedy niektórzy mieli mnie za hipochondryka. Poszedłem więc do innego szpitala z błaganiem o pomoc. Dopiero tam zaczęli mnie badać. Zrobili mi rezonans. Wykrył zaczerwienienie wokół móżdżku. Okazało się mam rozwarstwienie tętnicy kręgowej lewej.
Zaczęły się badania krzepliwości krwi, lekarze zaczęli badać serce. Wyniki nic nie wykazały. Po dwóch tygodniach wyszedł ze szpitala. Stan na szczęście trochę się unormował. - Teraz wiem, że ataki związane z odkleszczowymi chorobami pojawiają się i znikają - stwierdza Grzegorz Finowski.
Doszło jeszcze zapalenie kaletki stawu łokciowego, przewlekłe zapalenie płuc. Diagnozowano go na nowotwór. Markerów jednak nie wykryto. Przy okazji różnych badań zrobiono test Elisa w kierunku boreliozy, ale nic nie wykazał.
O tym, że jednak ma boreliozę, dowiedział się dopiero rok temu. Gdy z kolejnymi kłopotami bólowymi trafił do ambulatorium. Wreszcie pani doktor zapytała o ukąszenie kleszcza.
- Czytając historię moich licznych chorób stwierdziła, że mam tak niespecyficzne objawy, że to mogłaby być borelioza. Wtedy przypomniałem sobie historię z kleszczem sprzed 10 lat - mówi pan Grzegorz. - Zacząłem czytać o tej chorobie i trafiłem na stowarzyszenie chorych i prezesa Rafała Reinfussa. Zaczęły mi się otwierać oczy. Wszystko zaczęło się układać w logiczną całość.
Nie tylko borelioza
Coraz to nowe choroby zniszczyły plany życiowe Finowskiego, doprowadziły do zlikwidowania działalności gospodarczej. Zrujnowane zdrowie, ciągłe pobyty w szpitalach skończy się rentą chorobową - ok. 600 zł.
Gdy kolejny raz trafił do szpitala (już po rozmowach z prezesem Stowarzyszenia chorych na boreliozę), zaczął domagać się czułych testów w tym kierunku. Nie doczekał się ich. Nie udało się zbadać w szpitalu, więc musiał zdecydować się na testy, za które zapłacił ponad 1,5 tys. zł. Wyszła nie tylko borelioza, ale szereg innych chorób odkleszczowych.
W listopadzie ubiegłego roku pojechał do lekarza, który leczy chorych na boreliozę metodą ILADS. - Wydaję mnóstwo pieniędzy na leczenie - przyznaje Grzegorz Finowski. - Od kiedy biorę antybiotyki, różne suplementy, chodzę na fizjoterapię, czuję się trochę lepiej. Niestety, terapia jest bardzo droga, zaczynam szukać stowarzyszenia, które pomogłoby mi w sfinansowaniu leczenia.
Po informacjach medialnych o rekordzie zachorowań na boreliozę uznał, że należy ludzi edukować. Zaprasza na spotkanie poświęcone temu problemowi. Odbędzie się w najbliższy wtorek - 23 maja w siedzibie Rady Dzielnicy II Grzegórzki, ul. Daszyńskiego 22, o godz. 18.
W Małopolsce z roku na rok przybywa chorych na boreliozę i inne choroby odkleszczowe. W Krakowie w 1999 roku było to zaledwie 140 przypadków. W 2016 już 2946. A to prawie dwa razy więcej niż w 2015! W dodatku trzeba pamiętać, że diagnostyka boreliozy jest bardzo zawodna. Najpopularniejsze testy Elisa są w stanie wykryć zaledwie połowę przypadków tej choroby.
Sprawcą epidemii jest maleńki pajęczak - kleszcz, obecny na trawnikach, w parkach, ogrodach, lasach i na polanach. Ukąszony może zostać każdy.