Iwona Marciniak

Jak nie przesadzić z wolnością w związku? Może trochę zazdrości?

Jak nie przesadzić z wolnością w związku? Może trochę zazdrości?
Iwona Marciniak

Nasz ekspert, psycholog Jacek Pawłowski, tym razem odpowiada na pytania Czytelników.

Czytelniczka prosi o pomoc w „ogarnięciu” sytuacji, która wiąże się z jej 26 - letnią córką. Młoda kobieta od dwóch lat jest w związku z o rok starszym mężczyzną. Mówi matce, że nigdy nie była równie szczęśliwa. Faktycznie promienieje, jej wakacyjne plany dały mamie do myślenia: jedzie z przyjaciółkami na zajęcia z joginem, a potem jakieś vegańskie warsztaty, a on wybiera się na nurkowanie do Chorwacji. Dwutygodniowe. Nasza Czytelniczka, zatroskana o przyszłość córki, pyta: cóż to za związek, wakacje spędza się osobno? Czy nie powinni szukać tego, co ich łączy?

Weganizm plus jogin równa się rozwód? Butla tlenowa plus Chorwacja zapowiedzią końca związku? Niekoniecznie, bo co się ma skończyć, to i tak się skończy, bez względu na odległość fizyczną między partnerami. Gdyby rozłąka, nawet ta kontrolowana, była przyczyną rozpadu małżeństw, związki trwałyby tylko w drodze z kościoła czy urzędu stanu cywilnego do weselnej sali. Potem i tak kiedyś będą sami. Praca, zakupy, droga do pracy, służbowe delegacje itd. Sposób spędzania urlopu zawsze, ale to zawsze powinien być wynikiem wspólnego uzgodnienia. Rzecz jasna zgodnego, bez łez i zaciskania zębów. Jeżeli pary mieszkają ze sobą, pracują, spędzają każdą chwilę, jak syjamskie rodzeństwo, to rozłąka może być nawet ożywcza. Pięknie jest nie tylko się godzić, ale wracać z podróży. Patrz: Penelopa. Nie martwiłbym się o los tego związku, pod warunkiem, że osobne wakacje uzgodnili sobie sami. Poza tym z latami model związku też się zmienia, coś, co kiedyś nie mieściło się w głowie, teraz jest normą. Mieszkanie bez ślubu, nieślubne dzieci, paczłorkowe związki, związki na odległość.

A co, jeśli on spotka tam jakąś inną kobietę? Czy to, że córka nie ma takich obaw, nie świadczy o tym, że kiepsko u nich z namiętnością?

Uhu, grube działa pani wytoczyła. Ale gdyby stracenie z oczu partnera, partnerki miałoby oznaczać koniec, doszlibyśmy do chorej sytuacji. (Zazdrość można leczyć). Gdyby na przykład jedno wylądowało w szpitalu. Samo! A tam wiadomo, przystojni lekarze, piękne pielęgniarki, wszyscy gotowi do romansu. I rozwód gotowy. Oczywiście przerysowuję, ale z grubsza tak to wygląda. Zresztą kiedy mówimy o osobnych wakacjach to dryfujemy sobie tylko na czubku góry lodowej. Dotykamy jednocześnie zazdrości, zaufania, poczucia własnej wartości, zawiści, przyzwyczajenia, niepewności, potrzeby kontroli, zagrożenia z chwilą jej utraty, ucieczki, rutyny. Całkiem sporo, jak na dwutygodniowy wycinek życia. Prawda? Nie od dziś wiadomo, że tęsknota podsyca namiętność, a rozłąka może zapalić „żużel zgliszcz” długoletnich związków. I jedna uwaga, powiedziała pani on spotka tam inną kobietę. A przecież równie dobrze może być i tak, że ona spotyka innego mężczyznę. A jak już jesteśmy przy poznaniu tego kogoś, to nie demonizowałbym. Myślenie, że on, ona tylko czeka, żeby zrobić wakacyjny skok w nowe ramiona, doprowadzi do destrukcji związku. Samoudręczający się partner nie wypocznie i przy okazji zatruje urlop drugiemu ciągłą kontrolą.Do tej pory mówiliśmy o parach bezdzietnych, kiedy urlopowe ustalenia dotyczą tylko dwojga. Sytuacja trochę się komplikuje kiedy są dzieci. Ale też można dojść do porozumienia. Część wakacji wspólnie, część na totalnym resecie.

Jak to jest z tą wolnością, którą sobie dajemy? Nasza Czytelniczka zdradziła nam trochę informacji na temat swojego 30 - letniego związku. Powiedziała, że dla uwielbiającego wodę męża nauczyła się wędkowania, zrobiła kurs sternikami regularnie z nim żeglowała, mimo że przed jego poznaniem, na samą myśl o łodzi i owiększym akwenie, miała chorobę morską . Bo kobiety w jej rodzinie przekazywały sobie złotą maksymę: chcesz go utrzymać? Być jego przyjaciółką, gdy wygaśnie namiętność? - dziel z nim pasje.

Dzielna kobieta, ale odrobinę nieszczęśliwa. Wiem, zaryzykowałem, ale takie poświęcenia pachną mi zazdrością i niepewnością jego wierności. Powiedziała pani „dla męża” się nauczyła, ale czy on tego chciał? Czy zachęcał i ucieszył się z takiego załoganta? Wędkowanie to sprawa zazwyczaj pojedyncza, refleksyjna wręcz intymna. Jeżeli zdobyła wszystkie te sprawności żeby go kontrolować, mieć go na oku jak spławik, to coś jest nie tak. Jeżeli się zmusza i na myśl o żaglach, klarowaniu, wybieraniu tych wszystkich szotów, grotów o kambuzie, bakistach robi się jej słabo, to poświęcenie jest ogromne. Chyba, że polubiła to szczerze i zatracają się wspólnie nie tylko przy kopaniu robaków. Przyjaźń nie wyklucza namiętności, tak przy okazji. Chociaż, faktycznie wspólne pasje zbliżają, umacniają, ale i betonują związek. Wpada się w rutynę: czerwiec - kompletowanie błystek i wodowanie, lipiec - nowe kurtki i potwierdzenie rezerwacji u zaprzyjaźnionych od lat gospodarzy. Pakowanie, korki, powitanie, wędkowanie, grzyby. Powrót. W sytuacji, kiedy dla pary są to jedyne w roku dni kiedy mogą sobie pobyć, porozmawiać, pokochać się pod gwiazdami, czy po prostu pobyć i gapić się na chmury, taki wyjazd jest fantastyczny. Ale kiedy są ze sobą całą dobę, lecz tylko się mijają w kuchni, w łazience i sypialni, to wyjazd nie uleczy ich relacji. Bo kiedy jest źle w związku, to będzie źle bez względu na okoliczności. On nie przestanie jej lekceważyć i ciamkać przy jedzeniu, ona nie przestanie kontrolować mu komórki i narzekać, że powinna zmienić pracę i w ogóle do kitu z tym życiem. Wracając do dzielenia pasji, owszem, jest miła i pomaga, ale i tak nie daje stuprocentowej gwarancji. Czasem naprawdę dobrze jest odpocząć od siebie. Nigdy nie wiemy czy po dekadach cudownych wspólnych wakacji nasz ukochany, ukochana nie poleci Dulskim.

Zakładając, że żyjemy razem, ale dajemy sobie duży margines swobody, jak nie przesadzić z tą wolnością?

Że okazja czyni złodzieja? Jeżeli jest prawdziwa miłość, szacunek, przyjaźń, sympatia, pożądanie to i granice wolności są bezgraniczne. Dla jednych przesadą jest już podwiezienie koleżanki, kolegi do pracy. Niektóre kobiety za zdradę poczytują już nawet pomoc przy wniesieniu zakupów sąsiadce. Mężczyźni też mają swoje loty zazdrości, Uśmiech do ekspedienta to zaproszenie do łóżka, telefon do kolegi z pracy - czyste łajdactwo. Ale z drugiej strony dmuchanie na zimne, czego oczy nie widzą, przezorny zawsze ubezpieczony... Odrobina zazdrości i ręka na pulsie nie zaszkodzi.

Iwona Marciniak

Piszę w Głosie Koszalińskim od 1998 roku. Mam szczęście mieszkać w Kołobrzegu, którego plaża - bez względu na porę roku - to najlepszy antydepresant i akumulator dobrej energii. Zwłaszcza gdy biega się po niej z psem (a najlepiej z psami ;))


Informuję o tym, co dzieje się w mieście i powiecie kołobrzeskim. Moje teksty można znaleźć w sieci na stronie www.gk24.pl, www.kolobrzeg.naszemiasto.pl, na fejsbukowym profilu Kołobrzeg nasze miasto oraz w papierowym wydaniu Głosu Koszalińskiego.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.