Jak nas widzą przyjezdni
Kurs na Łódź
Bywa, że goście odwiedzający Łódź mają o niej lepsze zdanie niż sami mieszkańcy. Wszystko zależy od tego, z czym się porównuje. Pewien Włoch ze spalonego słońcem południa jest niezmiennie zachwycony zielenią w jakiej tonie miasto. Dla łodzian to coś oczywistego. Drzewa, krzewy, zieleńce jakie są każdy widzi. Emocje uruchamiają się tylko wtedy, gdy rusza jakaś wycinka.
Większe zaskoczenie może budzić szacunek owego obcokrajowca do komunikacji miejskiej. Jest pełen podziwu, że autobusy i tramwaje przyjeżdżają zgodnie z rozkładem jazdy - na południu Włoch to loteria. Ciekawe, ilu łodzian ma podobną opinię na temat naszej komunikacji miejskiej?
Ten sam sposób postrzegania Łodzi dotyczy ludzi z innych miast, którzy w Łodzi bywają rzadko, albo nie byli w ogóle. Kiedy jedzie się gdzieś poza Łódź, słychać czasem, jak ktoś mówi z lekką zazdrością: ale wam dworzec zbudowali, wszystkie kamienice odnawiają. Ludzie dzielą się w ten sposób czymś, co zobaczyli w telewizji, usłyszeli, albo przeczytali. I porównują z tym co mają u siebie. A bardzo często nie mają ani nowego dworca, ani programu rewitalizacji starej zabudowy.
U nas, owszem, docenia się takie nowe inwestycje, ale nie brakuje pytań, czy nowy Fabryczny kiedykolwiek przestanie być taki pusty, dlaczego autobusy nie mają tam placu postojowego i czy tych odnowionych kamienic nie może być więcej.
W tym pęknięciu w postrzeganiu miasta przez mieszkańców i przyjezdnych jest jednak pewien brak. Jeszcze kilkanaście lat temu Łódź trafiała do głównych serwisów, jeśli zdarzyła się jakaś tragedia: dzieci w beczkach, łowcy skóry. Kwitowano to zwykle trzema słowami: znowu ta Łódź.
Dzisiaj też czasem się to słyszy, ale w innym kontekście. Znowu ta Łódź chce drogi ekspresowej, znowu ta Łódź chce mieć Expo. Znowu ta Łódź...