Jak minister Macierewicz rozbraja naszą armię
Czasy nieciekawe, wszyscy się zbroją. Państwa małe i giganci. Niemcy wzmacniają siły pancerne, lotnictwo, marynarkę. Brytyjczycy budują kolejny lotniskowiec. Tylko my się rozbrajamy, jakbyśmy mieli ogłosić neutralność i pouczamy wszystkich niczym militarna potęga.
Politycy nie są idiotami, ale wyskoki rzecznika MON Bartłomieja Misiewicza bagatelizują, jakby miały odwrócić uwagę opozycji i mediów od tego, co się dzieje w siłach zbrojnych. Zaczęło się od nocnego ataku na placówkę wywiadu NATO w Warszawie. Potem zrezygnowano z zakupu 50 śmigłowców Caracal, które mieliśmy dostać w tym roku. Szef MON obiecał, że kupi zamienniki. Pierwsze miały otrzymać w ubiegłym roku oddziały specjalne. Nie dostały. Za rok nie będzie śmigłowców ratowniczych na Bałtyku. W wojskach lądowych zostało kilka helikopetrów Mi, pamiętających Irak i Afganistan. W jednostkach do zwalczania okrętów podwodnych sprawnych jest ich kilka, bez uzbrojenia.
Szef MON zapewnia, że śmigłowce kupi bez przetargu. Producenci za jednego żądają tyle, ile mieliśmy zapłacić za dwa Caracale. Z resztą programów dozbrojenia armii jest podobnie. Zostały unieważnione, albo odroczone. W przysłowiowym lesie jest obrona przeciwlotnicza i kupno okrętów podwodnych. Choć o nich szef MON mówi jakby stały zacumowane przy pirsach. Zapewnia też, że naszą armię wyposażą w nowoczesny sprzęt polskie firmy państwowe. Tyle, że te zatrzymały się na etapie liftingu poradzieckiej technologii, i nie potrafią stworzyć nic nowego. Do ponoć rewelacyjnej haubicy Krab, podwozie i silnik kupujemy w Korei, lufę od Niemców, pociski w Anglii. Ale jest postęp, w polskich zakładach zbrojeniowych udało się uruchomić produkcję prochu... na zachodniej licencji.
Czystka w armii wśród dowódców przypomina tę przeprowadzoną przez Stalina przed atakiem Niemiec. Wyrzuca się tych, którzy nie stają na baczność przed rzecznikiem MON. Ze służby odchodzą także specjaliści z wojsk specjalnych, piloci F16.
Z 13 mld zł, za które mieliśmy mieć nowoczesne śmigłowce, zostało niewiele. Większość poszła na program 500+ i emerytury. Za kilka miliardów, co zostało, ma być kupione, bez przetargu, uzbrojenie dla oddziałów Obrony Terytorialnej. Dla pośredników i zamawiających szykują się złote czasy.
Międzynarodowy proces, jaki mamy wtoczyć Rosjanom za przetrzymywanie wraku rządowego tupolewa, mamy przegrany dzięki panu Antoniemu. Rosjanie szczątków nie oddają, tłumacząc, że nie skończyli śledztwa. Długo trwa? My też go nie skończyliśmy. Powołano specjalną komisję, a Macierewicz co chwilę ogłasza nowe sensacyjne przyczyny zamachu. Rosjanie mają określenie na ludzi z innych państw, którzy nie są agentami, ale wspierają ich działania, pomagają, nie biorąc za to pieniędzy, z naiwności, nienawiści do własnego kraju lub głupoty. Określają ich pieszczotliwie gawnojed.