Jak menedżer Get Wellu Toruń Jacek Frątczak ocenia finał PGE Ekstraligi i Nice 1. LŻ?
Ostatnie wyścigi rewanżowych meczów decydowały o losach tytułów mistrza Polski i jej zaplecza. Działacze, sponsorzy i stacje telewizyjne zacierają ręce, bo lepszej promocji dla speedwaya nie można było wymyślić. Tymczasem Toruń poznał rywala w barażach - będzie nim Renault Wybrzeże Gdańsk
Betard Sparta Wrocław w rewanżowym meczu finałowym PGE Ekstraligi tylko zremisował z Fogo Unią Leszno 45:45 i to goście cieszyli się ze zdobycia złotego medalu. Leszczynianie popisali się znakomitą końcówką spotkania (trzy ostatnie wyścigi wygrali łącznie 14:4).
Na meczu był menedżer Get Wellu Toruń Jacek Frątczak, który udzielał się w roli komentatora stacji TV.
- To był niesamowity wieczór - przyznał pan Jacek. - Stadion Olimpijski we Wrocławiu ma swoją magię. Ona jest trochę inna od tej w Toruniu czy Gorzowie. Powiedzmy sobie uczciwie - ścigania wielkiego nie było, liczyło się to, jak kto wystartuje, a potem ewentualnie wypchnie kogoś przy krawężniku na wejściu w drugi łuk, ale jeśli weźmiemy pod uwagę całokształt wydarzenia - otoczkę, dramaturgię, itd., itp, byłem pod wielkim wrażeniem. I - co najważniejsze - napięcie rosło z każdym biegiem. Kto mógł przypuszczać, że wisienka na torcie pojawi się w ostatnim wyścigu? To niesamowita sprawa. Żadną tajemnicą było, że kibicowałem Unii Leszno. Mam tam więcej kolegów, dobrych znajomych, również wśród znajomych. Wychodziłem z tego meczu z satysfakcją. Kibice zrobili niesamowitą atmosferę, choć kilka butelek na tor poleciało. Strefa dekoracji również była przygotowana na najwyższym światowym poziomie.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień