Jak kosmetyczka może zniszczyć zdrowie klientki? Jak walczyć o odszkodowanie po źle wykonanym zabiegu u kosmetologa?
Ból, cierpienie, odrętwiałe i twarde usta, siny nos, grudki i zmieniony kształt twarzy, drżenie rąk i nóg, szybkie bicie serca, a nawet podwyższony poziom rtęci i ołowiu w organizmie – to wszystko miało być efektem źle wykonanych zabiegów przez kosmetyczki lub kosmetologów. Czy przedstawiciele tych branż powinni przeprowadzać inwazyjne zabiegi, dlaczego nie można im tego zakazać i jak walczyć o odszkodowanie, gdy zostaniemy pokrzywdzeni w gabinecie kosmetologicznym?
W ostatnich tygodniach Głos Wielkopolski opisał historie kilku kobiet, które miały zostać pokrzywdzone przez pewną poznańską kosmetolog. Kobiety, z którymi rozmawialiśmy, wykonywały u niej zabieg powiększenia ust kwasem hialuronowym lub wyszczuplenia twarzy przez założenie pod skórą samorozpuszczalnych „haków” i nici.
Po opublikowaniu dwóch materiałów w Głosie Wielkopolskim, zgłosiły się do nas kobiety z różnych polskich miast, które także miały być pokrzywdzone przez kosmetyczki lub kosmetologów. Niektóre z nich konsekwencje nieudanych zabiegów odczuwają do dziś.
„Z kącików ust cieknie ślina. Tak jakby mama nie miała tam czucia”
– Kilka miesięcy temu zapisałam się z mamą na zabieg do pewnej poznańskiej kosmetyczki. Chciałam oczyścić sobie twarz, a mama myślała o powiększeniu ust. Początkowo po zabiegu mama czuła się dobrze, więc poszłyśmy na zakupy. Jednak po dwóch godzinach jej usta zaczęły się robić coraz bardziej opuchnięte – opowiada Ania (imię zmienione).
I dodaje: – Kiedy napisałam do kosmetyczki, twierdziła, że wszystko jest w porządku. Ale one były coraz bardziej nabrzmiałe, jakby miały pęknąć. I coraz mocniej ją bolało.
Kobiety jeszcze tego samego dnia pojechały do kosmetyczki. – Usłyszałyśmy, że to dlatego, że moja mama miała chorego zęba... Chciała nas wygonić jak najszybciej z gabinetu, żeby inna klientka nie widziała, co stało się mamie – opowiada Ania.
Razem z mamą pojechała do szpitala.
– Mama już była osłabiona, miała płytki oddech, a lekarz od razu stwierdził, że zrobi wszystko, żeby jej to nie „zeszło” na krtań, bo może się udusić. Mama dostała różne kroplówki i w końcu poczuła się trochę lepiej. W nocy pilnowałam czy oddycha
– wspomina Ania.
Po około tygodniu z ust mamy Ani zniknęła opuchlizna. To nie był jednak koniec problemów. – Mama miała odrętwiały kącik ust, z którego nieraz cieknie ślina. Tak jakby nie miała tam czucia. I to trwa do dzisiaj – mówi Ania.
„Z osoby zdrowej, zrobiłam się taką, która miała drgawki”
– Chcę, by nigdy więcej nikt nie został tak potraktowany i skrzywdzony. Pierwszy raz byłam u kosmetolog. Gdybym wiedziała, że spotka mnie coś takiego, nigdy bym nie zrobiła tego zabiegu – opowiada pani Renata.
W czerwcu 2009 roku udała się do kosmetolog w Łodzi. – Wstrzyknęła mi kwas hialuronowy nad brwiami. Chciałam tam wygładzić zmarszczki – opowiada kobieta.
I dodaje: – Trzy godziny po zabiegu moja prawa część ciała zdrętwiała i upadłam na ulicy. Serce biło mi tak, że myślałam, że wyskoczy z klatki piersiowej. Pogotowie zabrało mnie do szpitala. Tam neurolog kazała mi przymrużyć oczy. Nie mogłam tego zrobić i domyśliła się, że miałam zabieg. Kiedy zadzwoniła do tamtej kosmetolog, odpowiedziała jej, że na pewno zemdlałam z powodu temperatury. Zostałam wypisana ze szpitala bez żadnej diagnozy.
Początkowo wydawało się, że pani Renata nie będzie miała już więcej problemów. Wszystko zmieniło się jednak po ok. miesiącu.
– W miejscach nakłuć zaczęły się robić grudki. Do tego pojawiło się drżenie nóg, rąk, pieczenie w klatce piersiowej, palpitacje serca, ból głowy a ciśnienie skakało nawet do 170. Działo się coś złego. Później grudki nad brwiami zamieniły się w guzy. Organizm próbował się czegoś pozbyć – mówi pani Renata.
W kolejnych tygodniach kobieta zaczęła walkę o własne zdrowie. Odwiedzała kolejnych lekarzy i wykonała zabieg hialuronidazy, czyli rozpuszczenia kwasu, który kosmetolog wstrzyknęła jej nad brwiami. Oprócz tego za własne pieniądze wykonywała rozmaite badania, które miały pomóc jej ustalić przyczynę problemów.
– Po jednych z badań okazało się, że mam podwyższony poziom rtęci i ołowiu w organizmie. Potem dowiedziałam się, że może to być efektem np. użycia jakiegoś taniego preparatu podczas zabiegu
– opowiada kobieta.
Chociaż od zabiegu minęło już ponad pół roku, pani Renata wciąż nie wróciła do pełni zdrowia. – To jest coś potwornego. Z osoby zdrowej i wysportowanej, zrobiłam się taką, która miała drgawki czy problemy z chodem. Obecnie jest lepiej, lecz moje mięśnie wciąż nie są sprawne, przeprowadzam kolejne badania. Za niedługo jestem umówiona na badanie chemiczne krwi – mówi pani Renata.
Po zabiegu kosmetycznym zmienił się kształt jej twarzy
We wrześniu 2019 roku pani Joanna pojawiła się po raz pierwszy pojawiła się u pewnej krakowskiej kosmetolog.
– Przeszkadzały mi zapadnięcia pod oczami. Chciałam coś zrobić przed moim ślubem. Zaproponowała wypełnienie z kwasu hialuronowego. Mówiłam jej, że nie chcę zmieniać rysów i kształtu twarzy i zależy mi tylko na wypełnieniu tych zapadnięć. Byłam przekonana, że się rozumiemy – wspomina kobieta.
I dodaje: – Zdziwiło mnie to, że nakłuwała mnie igłą na dole twarzy, ale uznałam, że wie, co robi. Sam zabieg przeszedł bez problemu. Jednak po ok. 4 tygodniach, czyli wtedy, kiedy miał być widoczny efekt zabiegu, moja buzia zaczęła robić się „kwadratowa”, zanikły moje kości policzkowe.
Pani Joanna poszła na wizytę do kosmetolog. – Usłyszałam, że mam się nie martwić, wszystko jest w porządku, a kwas jeszcze „podejdzie” do góry. Jednak, kiedy poszłam na konsultacje do dwóch lekarzy, to powiedzieli, że zabieg został źle przeprowadzony, zaś kwas jest na dole twarzy, a nie na górze – opowiada.
A po chwili dodaje: – Miałam ładną buzię, a teraz mam zupełnie inny kształt twarzy na dole. Z kolei kosmetolog twierdziła, że wszystko zrobiła super i nie chciała mi zwrócić pieniędzy.
Ostatecznie pani Joanna dostała kontakt do specjalistki od laseroterapii, która częściowo może pomóc rozpuścić znajdujący się w twarzy kwas. – Całkowicie się jednak go nie pozbędę. Wkurzam się na to, jak wyglądam i żałuję, że to zrobiłam. Chciałam lepiej wyglądać przed ślubem, a zamiast tego zmienił się kształt mojej twarzy... – kończy pani Joanna.
„Moje usta już nigdy nie będą wyglądały tak dobrze jak kiedyś”
W lutym 2019 roku na powiększanie ust do kosmetyczki w Bydgoszczy udała się pani Klaudia. – Już po zabiegu zauważyłam dwie grudki, ale wszystko zaczęło się w domu. Kwas hialuronowy zaczął opadać. Nawet lekarz później powiedział mi, że kwas został źle wstrzyknięty i nie osadził się na ustach, lecz spadł w dół. Moja górna warga była opadnięta. Kilka miesięcy później miałam zaplanowany ślub i byłam załamana, jak wyglądam – wspomina pani Klaudia.
Kobieta udała się po pomoc do innej kosmetyczki, u której wcześniej bywała niejednokrotnie.
– Rozpuściła mi ten kwas, ale mimo że zeszła opuchlizna i stan zapalny, to usta wyglądały źle – opowiada pani Klaudia i dodaje: – Chociaż od tych wydarzeń minął już prawie rok, to moje usta już chyba nigdy nie będą wyglądały tak dobrze, jak kiedyś.
„Usta były opuchnięte do granic możliwości”
– Źle się czuję z tym, że osoba, która oszpeciła moją twarz i naraziła mnie na takie ryzyko, bezkarnie wykonuje zabiegi i krzywdzi kolejne osoby. Nie jestem jedyną, która cierpiała po zabiegu u tej pani – tak swoją opowieść zaczyna z kolei pani Magda, która w kwietniu 2019 roku powiększyła sobie usta u kosmetyczki spod Poznania.
– Pierwszy raz poddałam się takiemu zabiegowi i przez traumę chyba ostatni. Na początku wszystko było dobrze, ale kilka godzin później moje usta spuchły do granic możliwości. Czułam, jakby zaraz miały mi popękać. Usta były opuchnięte do granic możliwości i pojawił się krwiak, który zamienił się w pęcherz wypełniony ropą i krwią
– opowiada pani Magda.
I dodaje: – Byłam w kontakcie z tą kobietą. Pisała, że to normalne, że wszystko zejdzie i będzie pięknie. Po nieprzespanej nocy pojechałam do niej. Spławiła mnie i nie chciała pomóc, więc pojechałam do lekarza. Przepisał leki antyhistaminowe.
Chciała poprawić nos przed ślubem. Teraz jest ciągle siny
We wrześniu 2018 roku pani Ewa (imię zmienione) udała się do gabinetu kosmetologicznego w Kaliszu z zamiarem korekcji wyglądu nosa. – Zależało mi na „wygładzeniu” nosa przez usunięcie niewielkiego garbu. Nie chciałam tego jednak robić operacyjnie tylko poprzez wstrzyknięcie kwasu hialuronowego – wspomina pani Ewa.
I dodaje: – Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało w porządku. Jednak, kiedy kosmetolog zaczęła wykonywać zabieg, była mocno zdenerwowana. Ręce się jej trzęsły, głos drżał. Wyglądało to, jakby po raz pierwszy podawała kwas hialuronowy w okolice nosa, a nie np. w usta. Mimo znieczulenia, ból był ogromny.
Po powrocie do domu nos pani Ewy był bardzo opuchnięty i „podziurawiony” od igieł.
– Źle się czułam, miałam gorączkę. Lekarz pierwszego kontaktu przepisał mi leki przeciwzakaźne. Jednak po kilku dniach wciąż miałam opuchliznę, a nos mnie bolał – mówi pani Ewa.
I dodaje: – Po tym jak zażądałam od tej kosmetolog, by mi rozpuściła tę substancję, to zrobiła to. Jednak i tak nos nie wrócił do dawnego wyglądu. Cały czas jest różowy, siny i nierówny. Wygląda gorzej niż na początku i gdyby nie makijaż to stale miałabym siny nos.
Pokrzywdzone przez kosmetyczki – ratowane przez lekarzy
Kobiety, które miały zostać pokrzywdzone przez kosmetologów, bardzo często trafiają potem do lekarzy, którzy muszą „wyprowadzić” je na prostą. – Mam bardzo wiele pacjentek pokrzywdzonych przez kosmetyczki lub kosmetologów. Dużo osób trafia po nieudanych zabiegach ust, kiedy pojawiają się ropnie lub kwas się przemieszcza – przyznaje dr Waldemar Jankowiak, chirurg, który zajmuje się medycyną estetyczną.
Jednocześnie zwraca uwagę na fakt, że zabieg u kosmetyczki lub kosmetologa może być niebezpieczny dla życia i skończyć się poważnymi powikłaniami zdrowotnymi.
– Nici wprowadzane pod skórę przebiegają m.in. tuż koło tętnicy skroniowej. Nie trzeba wiele wyobraźni, by domyślić się, co stałoby się, gdyby grubą igłą trafiło się w tętnicę. Uszkodzenie tętnicy to dramatyczna sytuacja nawet dla chirurga. Albo wyobraźmy sobie, że jakimś preparatem za mocno uciśniemy tętnicę lub naczynia żylne i nie będzie przepływu krwi. To powoduje niedokrwienie elementów twarzy i może dojść do martwicy. W takim przypadku „umiera” kawałek ciała jak np. usta czy nos – mówi Waldemar Jankowiak.
– Kosmetyczki nie mogą wiedzieć, jakie mogą być konsekwencje, bo skąd mają to wiedzieć? Ci, którzy prowadzą różnorodne kursy raczej nie powiedzą im tego. Główny problem polega na tym, że ludzie nie zdają sobie sprawy z powagi sytuacji i zabiegów. Nie ma roztropności, a kładziony jest nacisk na zysk bez względu na konsekwencje. Jak dojdzie do powikłań, to ja jestem w stanie je rozpoznać i pomóc pacjentce, a kosmetolog? Może tylko twierdzić, że wszystko jest w porządku, a pacjent ląduje na SOR
- dodaje.
Waldemar Jankowiak uważa też, że kobiety chętnie chodzą na zabiegi do kosmetologów, gdyż preparaty stosowane przez kosmetyczki lub kosmetologów są niejednokrotnie o wiele tańsze.
- Kupowane są albo podróbki, albo z nie wiadomo jakich źródeł i tylko Chińczyk wie, co się w nich znajduje. Cena jest istotnym czynnikiem, dlaczego kobiety robią takie zabiegi u kosmetyczek. Ale była też sytuacja, kiedy jedna z pokrzywdzonych zapłaciła za korektę ust u kosmetologa więcej niż zapłaciłaby u mnie. A do tego musiała doliczyć potem koszty leczenia. Jeśli już ktoś chce zaoszczędzić, to niech w ogóle nie robi takiego zabiegu. To nie jest malowanie paznokci, tylko ingerencja w organizm ludzki, co wiąże się ze sporym ryzykiem.
Zabiegi chirurgiczne u kosmetologów - trzeba uszczelnić prawo
Kosmetyczka, kosmetolog i lekarz medycyny estetycznej (przeważnie chirurg) – te określenia padają niejednokrotnie w kontekście osób przeprowadzających zabiegi upiększające. Trzeba sobie jednak zdawać sprawę z tego, że są to zupełnie różne zawody, ale największą wiedzę i umiejętności do przeprowadzania inwazyjnych zabiegów mają lekarze.
– Kosmetolog i „kosmetyczka” (technik usług kosmetycznych) to odmienne zawody, których status i kompetencje się różnią. Traktowanie zawodu kosmetologa zamiennie z zawodem technika usług kosmetycznych jest nieprawidłowe – mówi Justyna Gorlicka-Kruk, członek zarządu Izby Kosmetologów.
– Kosmetolog jest specjalistą, zajmującym się szeroko pojętą pielęgnacją skóry zdrowej i zmienionej chorobowo. Dysponuje on wiedzą z zakresu dermatologii, anatomii, fizjologii, patofizjologii, biochemii, farmakologii, którą nabywa podczas studiów, prowadzonych w szczególności przez uczelnie medyczne
- dodaje.
Z kolei dr Waldemar Jankowiak przekonuje: – Niestety wiele osób, które skończą studia kosmetologiczne, myśli, że one są już prawie lekarzami.
Ponadto zwraca uwagę, że zabiegi, które są wykonywane przez kosmetologów, jak np. podawanie kwasu hialuronowego czy wszczepianie nici, w praktyce są zabiegami chirurgicznymi, które powinny być wykonywane tylko przez lekarzy.
– Z formalnego punktu widzenia, biorąc pod uwagę ustawę o wyrobach medycznych, kwas hialuronowy to wyrób medyczny do implementacji tak jak np. implant piersi. Różnica jest taka, że kwas hialuronowy jest podawany za pomocą strzykawki, a nie podczas zabiegu operacyjnego. Ale jest to też zabieg chirurgiczny, więc jest odpowiedź, kto go powinien wykonywać... – opowiada dr Jankowiak.
I dodaje: – W rozporządzeniu ministra dotyczącym kształcenia kosmetologów są ściśle określone cele kształcenia i umiejętności, które nabywają kosmetolodzy. I nie ma tam niczego o wstrzykiwaniu substancji lub wszczepianiu nici pod skórę. Jeśli ktoś nie jest lekarzem, nie powinien się za to zabierać.
Wiele kosmetyczek czy kosmetologów wykonuje zabiegi korzystając z faktu, że ta kwestia nie jest odpowiednio uregulowana prawnie.
– W prawie nie ma jednoznacznych zapisów, które zabraniałyby przeprowadzania takich zabiegów przez kosmetologów. Ale nie ma też zapisów, które by na to pozwalały. Jednak jeśli na wyrobie medycznym jest informacja, że może go stosować tylko lekarz, to można to odbierać jako zakaz dla kosmetologów. Trzeba uszczelnić prawo i wprowadzić jednoznaczny zakaz przeprowadzania takich zabiegów przez kosmetologów – mówi dr Waldemar Jankowiak.
Zobacz też: Nożownik zabił na przystanku autobusowym w Poznaniu. Grozi mu dożywocie
Natomiast Justyna Gorlicka-Kruk dodaje: – Izba Kosmetologów postuluje wprowadzenie takich zmian w przepisach, które przyczynią się do usuwania ewentualnych wątpliwości w zakresie zasad wykonywania zawodu kosmetologa, z korzyścią zarówno dla osób korzystających z usług kosmetologów, jak i przedstawicieli tej grupy zawodowej.
Z kolej od jednej z osób związanych ze środowiskiem kosmetologów usłyszeliśmy, że sytuacja nie jest tak czarno-biała jak mogłoby się wydawać.
– Jest walka branż, lekarzy i kosmetologów. Chodzi o pieniądze, bo popyt na tego typu zabiegi jest coraz większy
– słyszymy.
Walka o sprawiedliwość, czyli co zrobić po nieudanym zabiegu
Kobiety, które zostały pokrzywdzone przez kosmetyczki lub kosmetologów, mają możliwość walki o odszkodowanie. Pomijając ewentualną możliwość porozumienia się z kosmetologiem, mogą też rozpocząć sprawę karną lub cywilną.
Pod względem karnym możliwe jest złożenie zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez kosmetolog. Tak zrobiła np. pani Laura z Poznania, którą miała skrzywdzić poznańska kosmetyczka.
Kobiety mogą starać się także walczyć o odszkodowanie i zadośćuczynienie przez złożenie pozwu cywilnego. – Po pierwsze trzeba udać się do Zakładu Medycyny Sądowej i poprosić o wykonanie obdukcji. Wtedy dostajemy dokumentację, która jest punktem wyjścia do dalszych działań – radzi dr Jankowiak.
Jednak w praktyce walka o odszkodowanie nie jest prostym zadaniem. – Chociaż nasz prawnik wysłał pismo z wezwaniem do zapłaty odszkodowania, to wciąż jest bez odzewu ze strony kosmetolog – mówi pani Klaudia.
Innym rozwiązaniem jest zgłoszenie się do ubezpieczyciela danej kosmetyczki lub kosmetolog. Jednak tam również niejednokrotnie ciężko jest uzyskać odszkodowanie.
– Otrzymałyśmy od kosmetolog numer polisy. Ale ubezpieczyciel stwierdził, że nie widzą szkód i nic poważnego się nie stało, a sama kosmetolog nie przyznała się do błędu – opowiada Ania.
Z kolei pani Ewa dodaje: – Kiedy zgłosiłam się do ubezpieczyciela, usłyszałam, że nie wypłacą mi pieniędzy, bo kosmetolog powiedziała im, że nie popełniła błędu... Ona w ogóle nie poczuwała się do winy.