Gorzów Wlkp. - Dlaczego chcemy się włączyć w akcję pomocy Kornelii? Co za pytanie?! Ona jest nasza! Stąd. Więc kto ma jej pomagać, jak nie my? - mówi dyrektor teatru Osterwy Jan Tomaszewicz.
Skąd pomysł na pomoc Kornelii?
Od czego zacząć...
...od pierwszej myśli!
Wisi u mnie wasz artykuł z GL o akcji na jej rzecz. Napisaliście w nim, że to artystka. I ta pierwsza myśl była taka: „Czyli jedna z nas!”. Ale nawet gdyby artystką nie była, to czuję w środku, że powinienem się włączyć. Ja jako Tomaszewicz, i ja jako dyrektor, i cały teatr.
Dlaczego?
Z jednej strony przeraża mnie myśl, jaka bezradność musiała dopaść nagle jej bliskich. A z drugiej strony szczerze podziwiam to, jak bardzo musieli się zebrać w sobie, ile siły musieli znaleźć, by zacząć działać, zamiast utopić się w rozpaczy. Takie historie sprawiają, że wielu z nas wraca wiara w ludzi, wiara w taką sprawczą siłę nas wszystkich. To dodaje siły. I to nie tylko Kornelii, jej rodzicom, ale chyba wszystkim, którzy z czymś się zmagają.
Co zamierza pan zrobić?
W sylwestrowy wieczór organizujemy spektakl. Już wiem, że będziemy w tym dniu zbierać pieniądze na leczenie Kornelki. Apeluję też do wszystkich organizatorów zabaw, spotkań i innych sylwestrowych wydarzeń: chociaż powiedzcie o zbiórce. Zachęćcie do niej. A może zorganizujcie coś na miejscu? Tu naprawdę każda złotówka ma znaczenie. Każdy może mieć udział w tej zbiórce.
Ponoć ma pan też „warszawski” pomysł?
Tak. Zrobię objazd po znajomych aktorach i celebrytach. Wyciągnę od nich gadżety. W styczniu zrobimy specjalny spektakl, podczas którego będziemy licytować te podarunki. Chcę też namówić Władka Grzywnę, który zawsze chętnie się włącza w akcje pomocowe (był wodzirejem na balach Stali - dop. red.), żeby znowu zaczarował publikę i poprowadził to wydarzenie. Musi być głośno, zabawnie, trzeba zebrać jak najwięcej.
Zapalił się pan do tego!
(Śmiech) oj, nie chodzi o zapalenie się Tomaszewicza. Chodzi o skalę. Pieniędzy na leczenie tej dziewczynki potrzeba wiele. Dlatego im więcej wydarzeń i okazji do nagłośnienia akcji oraz do zbierania pieniędzy, tym lepiej. Niech ten licznik złotówek zasuwa. Skoro możemy do tego dołożyć kilka groszy, dokładamy. Poza tym podobne przedsięwzięcia jednoczą ludzi, pokazują, że potrafimy się zorganizować, skrzyknąć. Mam wielką nadzieję, że za jakiś czas Kornelia będzie mogła to wszystko wspominać ze wzruszeniem i zajmować się już tylko tym, czym zajmują się dzieciaki, a nie leczeniem i szpitalami. Może wpadnie do teatru w odwiedziny? Zapraszam już teraz! Pozdrawiam jej dzielnych rodziców i wszystkich zaangażowanych w zbiórkę. Jesteście niesamowici!