Jak grałem Marsz Imperialny w proteście [FELIETON]

Czytaj dalej
Fot. Andrzej Banas / Polskapresse
Tadeusz Płatek

Jak grałem Marsz Imperialny w proteście [FELIETON]

Tadeusz Płatek

Po pierwsze: protesty popieram całym sercem, mało tego, przyznam, że już dawno nic tak, jak orzeczenie Trybunału, nie wytrąciło mnie z równowagi. I nie będę klął tylko dlatego, że obiecałem sobie i redaktorowi naczelnemu nie używać na łamach brzydkich słów. Bo ja, normalnie, klnę jak szewc, jak się w tym lubuję i spełniam. Buduję z przekleństw piramidy w różnych językach - bluzgam po francusku i po niemiecku, jak mnie dziadek nauczył, rzucam mięsem po rusku i po angielsku, uważam bowiem, że to nie jest w kij dmuchał dobrze kląć, że życie bez tego jest jak pierogi ruskie bez grubo mielonego pieprzu, albo wściekły pies bez tabasco.

I jeżeli ktoś mówi, że przekleństwa są równoznaczne z agresją, to jest skończonym hipokrytą - z agresją w rynsztokowym języku jest jak z byciem artystą: czasem się bywa. Ale nie zawsze.

Byłem na marszu, ale bez jakichś emocji, tłumów nie lubię, choć rozradował mnie widok zdenerwowanych licealistów, bo oni - myślałem wcześniej - są już straceni, bezpłciowi, wszystko im jedno, byle było ciepło i z dostępem do neta. A tu nie - żar, wola walki, rewolucja.

Pozostało jeszcze 63% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Tadeusz Płatek

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.