Jak dostrzec powab rzeczy, które nas otaczają?
Skandynawowie, edukowani od pokoleń, czym jest dobrej jakości wzornictwo przemysłowe, potrafią docenić jego wpływ na życie. Z przedmiotami codziennego użytku zaprojektowanymi przez światowe sławy stykają się na co dzień w domach, przestrzeni publicznej, a nie tylko w muzeach i galeriach sztuki. Dzięki temu nie tylko potrafią dostrzec użytkową wartość przedmiotów i ich estetykę, ale przede wszystkim jej wpływ na jakość życia.
A ten, jak pokazują badania, jest większy, niż nam się wydaje. W 2011 roku brytyjscy naukowcy przeprowadzili serię badań, z których wynikło, że człowiek, oglądając rzeczy ładne, czuje się szczęśliwszy, a w jego mózgu zwiększa się w tym czasie produkcja dopaminy. Przykładem na potwierdzenie wyników badań naukowców z University College London są Duńczycy, uznawani za najszczęśliwszy naród świata.
- Dania to społeczność designerska, co ma znaczący wpływ na satysfakcję obywateli (…) Przyzwyczailiśmy się, że otaczają nas ładne rzeczy. Ten proces trwa od kołyski. Dziecko, które idzie do szkoły, widzi piękną architekturę i meble, od małego mu się wpaja, że funkcjonalne, ale zarazem pełne uroku wzornictwo to klucz do spełnienia. Kiedy taki Duńczyk dorośnie i podejmie pracę, zwykle doświadcza połączenia użyteczności i wyjątkowego designu - mówi Anne-Louise Dommer, dyrektorka Duńskiego Muzeum Wzornictwa, w rozmowie z Helen Russell, autorką książki „Życie po duńsku. Rok w najszczęśliwszym kraju na świecie”.
W Danii ten proces trwa od dawna, u nas dopiero budzi się świadomość roli przedmiotu w naszym życiu. Design staje się modny. I dobrze, choć wielu z gorliwością neofity zachwyca się nowoczesnym designem, zapominając o historii polskiej szkoły wzornictwa i nie doceniając tego, co w siermiężnych czasach PRL wychodziło z polskich fabryk. A były to projekty tak niezwykłe, że do dziś budzą pożądanie kolekcjonerów na całym świecie.
Przedmioty codziennego użytku produkowano tanio i przemysłowo, zgodnie z hasłem „piękno na co dzień i dla wszystkich”, które stało się idée fixe polskiej plastyczki Wandy Telakowskiej. Nazywana „krajową Joanną d’Arc wzornictwa”, stworzyła w 1950 roku jeden z pierwszych w Europie Instytutów Wzornictwa Przemysłowego i zaprosiła do współpracy doskonale wykształconych jeszcze przed wojną artystów: malarzy, grafików, rysowników, którzy w tych trudnych czasach nie mieli zbyt wielu zleceń. Dla Telakowskiej tworzyli małe dzieła sztuki codziennej, które zauważano na świecie.
25 tysięcy takich niezwykłych przedmiotów, perełek polskiego wzornictwa przemysłowego, można od grudnia ubiegłego roku oglądać w Galerii Wzornictwa Polskiego w Muzeum Narodowym w Warszawie (są tam m.in. tkaniny projektu Władysława Strzemińskiego, fotel z żywicy epoksydowej projektu Romana Modzelewskiego z 1958 roku, kultowe w latach 80. ubrania Barbary Hoff, kieliszki z Krosna, ceramika z Bolesławca, porcelanowe figurki „Sexbomby” z Ćmielowa, gramofon Bambino). Przez prawie 40 lat pozostawały schowane w magazynach i niedostępne dla widzów, bo nikogo design nie interesował. Dziś się to zmienia, moda na socrealistyczny vintage sprawiła, że powoli zaczęliśmy doceniać wartość wzornictwa.