Jadwiga Emilewicz, "jedynka" PiS z Poznania w wyborach do Sejmu. Jest jak żołnierz wojsk desantowych do zadań specjalnych?
Rozmowa z Jadwigą Emilewicz, minister przedsiębiorczości i technologii, która będzie „jedynką”na liście PiS w Poznaniu w wyborach do Sejmu.
Co stało się 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku?
W Smoleńsku przede wszystkim straciliśmy przedstawicieli polskich elit politycznych. Polska scena polityczna wyglądałaby dziś zupełnie inaczej, gdyby wielu pasażerów tamtego lotu wciąż było wśród nas. To jest bezprecedensowa tragedia biorąc pod uwagę współczesną historię polityczną świata.
A według pani doszło do nieszczęśliwego wypadku czy zamachu?
To nie jest temat na spekulacje czy domysły. Wiemy, że wydarzyła się tragedia, a jej przyczyny powinny być bezwzględnie wyjaśnione. Powinno być to naszym celem ponad politycznymi podziałami. Podobnie jak i budowanie sprawnego państwa, bo taki był cel działalności osób, które tamtego dnia poleciały do Katynia. Doskonale pamiętam ten fatalny poranek. Dzwoniłam wtedy do wielu znajomych i przyjaciół gorączkowo sprawdzając czy byli na pokładzie tego samolotu. Do kilku niestety się nie dodzwoniłam i dziś odwiedzam ich na cmentarzach. Dla mnie osobiście jest to dodatkowe zobowiązanie do jeszcze lepszej pracy dla Polski. Pracuję dla wszystkich Polek i Polaków, ale w szczególny sposób czuję się odpowiedzialna przed tymi, którzy wtedy odeszli.
Zobacz też: Poznań: Jadwiga Emilewicz, "jedynka" PiS do Sejmu chce być jak Paderewski. Minister odwiedziła Poznań
Mówiąc o tematach ważnych i głośnych nie można pominąć wydarzeń z ubiegłego weekendu i marszu równości w Białymstoku. W stolicy Podlasia doszło do obrony miasta i wartości chrześcijańskich przed ideologią LGBT czy aktów agresji i przemocy?
Nie ma w Polsce przyzwolenia na bandyckie, brutalne zachowania w życiu publicznym. Na to nie będzie zgody i kropka. A ci, którzy tego nie rozumieją i nie przestrzegają prawa muszą być skutecznie i szybko karani. Służby mają działać w takich przypadkach w sposób jednoznaczny. W tym przypadku tak się stało. Obecnie mamy już kilkadziesiąt osób zatrzymanych. To, co budzi prawdziwy niepokój, to fakt, że w ogóle do takich wydarzeń doszło. O rzeczy istotne powinniśmy się spierać, ale powinna być to dyskusja argumentów, a nie siły.
Pochodzi pani z Krakowa, ale startuje pani z pierwszego miejsca na poznańskiej liście PiS. Dlaczego Poznań a nie Kraków?
Kandydowanie z Poznania jest dla mnie ogromnym wyróżnieniem, wyzwaniem i zobowiązaniem. Zapewniam jednocześnie, że nie jest to decyzja przypadkowa. Listę prawicy w Poznaniu w przeszłości otwierała ówczesna minister finansów, świętej pamięci profesor Zyta Gilowska. Startując z Poznania mam więc świadomość ogromnego wyzwania, ponieważ wiem, że sympatie polityczne dla obozu Zjednoczonej Prawicy są tutaj mniej korzystne. Czuję się więc trochę jak ambasador probiznesowych zmian rządu w stolicy polskiej przedsiębiorczości. Bo właśnie poznaniacy i Wielkopolanie mają od wieków zapisany w swoim DNA gen przedsiębiorczości, a ja od początku swojej obecności w rządzie, wraz ze współpracownikami, zajmuję się tworzeniem jak najbardziej przyjaznych i prorozwojowych warunków do rozwijania biznesu, zwłaszcza tego małego i średniego. Co więcej, mam poczucie, że Poznań i Kraków łączy wiele uzupełniających się cech, które razem dają Polsce więcej, niż mogłoby się wydawać. Mieszkańcy obu tych metropolii w głębi duszy są przywiązani do tradycyjnych wartości, choć czasami mówią o nich używając nieco innego języka. Etos poznańskiej pracy organicznej wspaniale uzupełnia krakowska tradycja akademicka i administracyjna, nie wspominając o dowcipach związanych z oszczędnością, która jest cechą wspólną poznaniaków i krakusów. Chciałabym więc przekonać jak najwięcej mieszkańców Poznania do naszego programu i naszej wizji odpowiedzialnego rozwoju Polski. Mamy mocne argumenty – to konkretne zmiany, z których już korzystają polscy przedsiębiorcy i ich wpływ na rozwój naszej gospodarki, która jak przypomnę jest liderem wzrostu w UE.
W trakcie jednej z rozmów wspomniała pani, że czuje się też jak żołnierz wojsk desantowych oddelegowany do trudnych zadań. A nie czuje się pani jak polityczny „spadochroniarz”?
Ostatnie wybory do Parlamentu Europejskiego pokazały, że w Poznaniu polityczni „spadochroniarze” z powodzeniem otwierali listy wszystkich ugrupowań. Mówiąc jednak poważnie, nie czuję się w Poznaniu „spadochroniarzem”. Mam tu wielu przyjaciół, lubię to miasto i przede wszystkim czuję jego przedsiębiorcze tętno. Do tego, tak jak wspomniałam, dostrzegam wiele podobieństw i synergii między Poznaniem i moim rodzinnym Krakowem. Wspólnie możemy dać wiele dobrego dla miasta, regionu i Polski. Mamy w polskiej historii dwie tradycje związane z naszymi miastami, do których często się odwołuję. To tradycja piastowska i jagiellońska. Poznań stworzył fundamenty polskiej państwowości, które zostały następnie rozwinięte w Krakowie, w ścisłej unii ze stolicą Wielkopolski. Obie te tradycje są dla mnie bardzo ważne, bez jednej i drugiej nie byłoby Polski, jaką znamy.
W wyborach do Parlamentu Europejskiego „jedynką” na liście PiS był prof. Zdzisław Krasnodębski, który na co dzień nie jest związany z Poznaniem. Teraz „jedynką” w wyborach do Sejmu jest pani, również osoba niezwiązana z Poznaniem. Dlaczego PiS nie wystawia na czele listy w stolicy Wielkopolski polityków z tego regionu?
Od kiedy jestem w rządzie, wcześniej jako wiceminister rozwoju, a aktualnie minister przedsiębiorczości i technologii w Poznaniu bywałam i bywam bardzo często. Regularnie spotykam się też z lokalnymi przedsiębiorcami. Wydaje mi się jednocześnie, że przez 30 lat transformacji nie wykorzystano w pełni potencjału Poznania. Kiedy czytamy nagłówki gazet z początku lat dziewięćdziesiątych, które mówiły o tym, że Poznań mógłby być polskim Frankfurtem, to dziś widać, że oczekiwania te nie do końca się spełniły. I choć jeden z pierwszych premierów pochodził z Poznania i z tego miasta kandydował także Tadeusz Mazowiecki, to wielu ważnych dla Poznania i Wielkopolski problemów nie udało się rozwiązać. Czasami z lotu ptaka widać lepiej, zarówno problemy i wyzwania, jak i sposoby ich rozwiązania. Zapewniam, że wszystkie powierzone mi zadania traktuję bardzo poważnie i co najważniejsze – staram się je konsekwentnie doprowadzać do końca. Z podobną konsekwencją zamierzam wesprzeć poznaniaków w tych sprawach, w których niezbędna jest pomoc rządu. Chciałabym być ambasadorem Poznania w Warszawie. Realnie wspierać Poznań w realizacji ważnych dla niego inwestycji, które powiedzmy sobie szczerze, od wielu lat pozostają na liście spraw niedokończonych. Remont starego dworca PKP, szpital uniwersytecki czy tania zielona energia dla mieszkańców poznańskich osiedli – to lista spraw do realizacji w kolejnej kadencji.
Poznańscy politycy PiS są zbyt słabi, żeby być liderami listy?
W Poznaniu działa wielu świetnych, skutecznych polityków PiS, Porozumienia i Solidarnej Polski, które razem tworzą zwycięski, jak do tej pory w skali kraju obóz Zjednoczonej Prawicy. I tak jak w całej Polsce, tak i w Poznaniu chcemy wspólnie pracować na jak najlepszy wynik naszej listy. To ma być mocny, zgrany zespół, który zadba o dobro Poznania i zachęci wyborców do naszego programu. Jestem przekonana, że każdy z kandydatów na naszej liście wzmacnia ją i może trafić do dużej grupy wyborców przede wszystkim tym, co wypracował przez ostatnie lata. Z kolei ja, jako minister przedsiębiorczości, deklaruję ciężką pracę i zaangażowanie na rzecz Poznania, nie tylko w czasie kampanii, ale także przez kolejne cztery lata, jeśli tylko wyborcy obdarzą mnie zaufaniem. Mam nadzieję, że moja „jedynka” pozwoli poszerzyć zainteresowanie wyborców naszą listą. Ja w każdym razie zamierzam przekonać do tego poznaniaków podczas osobistych spotkań i rozmów, na które już teraz niezmiernie się cieszę.
W trakcie kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego Leszek Miller czy Ewa Kopacz, którzy również nie są związani z Poznaniem, bardzo dużo czasu spędzali w stolicy Wielkopolski. Jaka jest pani strategia na kampanię? Jak często będzie pojawiała się pani w Poznaniu, skoro na co dzień pracuje pani w Warszawie?
Będę starała się przebywać tak często w Poznaniu, jak to możliwe. Mamy jeszcze kilka ważnych projektów legislacyjnych, które chcemy zakończyć w tej kadencji, więc będę starannie dzielić czas między Poznaniem a Warszawą, ale już we wrześniu chcę jak najczęściej przyjeżdżać do Poznania, rozmawiać z poznaniakami i przekonywać ich do siebie. Takie rozmowy zaczęłam już zresztą prowadzić. Poznaniacy przyjęli mnie naprawdę życzliwie.
Na ile mandatów z Poznania dla Zjednoczonej Prawicy pani liczy?
Planem minimum jest utrzymanie tego, co obecnie, czyli trzy mandaty. Mam jednak nadzieję, że pokazując wszystkie nasze zrealizowane obietnice, „dowiezione” projekty, ich pozytywny wpływ na nasze życie, przekonany do siebie więcej mieszkańców Poznania i być może uda nam się zdobyć czwarty mandat dla obozu Zjednoczonej Prawicy.
Rozmawiała pani z Jarosławem Kaczyńskim o swojej pozycji na liście oraz miejscowości, z której pani startuje?
Dyskutowaliśmy o planach na kampanię wyborczą, kiedy prezes Jarosław Kaczyński oraz Jarosław Gowin zgodzili się, że Poznań to miejsce, w którym chcą, bym otwierała listę. Rozmawialiśmy wspólnie o trudnych wyzwaniach i pomysłach na rozwój Poznania.
A co pani sądzi o Jarosławie Kaczyńskim?
Wyjątkowa osobowość, wielki intelekt, skuteczny polityk, wybitna postać. Jest aktywny na scenie politycznej od 1989 roku, był w obozie, który kształtował ustrój nowego państwa, potem znalazł się na marginesie, ale był w stanie odbudować siłę polityczną tak, że teraz wygrał seryjnie wybory. To z całą pewnością wybitny strateg.
Skąd taka zmiana poglądów? Jeszcze w 2014 roku pisała pani, że „Jarosław Kaczyński razem z Donaldem Tuskiem rozpętali niszczycielską wojnę polsko-polską, rozbijając wspólnotę po katastrofie smoleńskiej”.
Już kilka razy tłumaczyłam intencje tamtych słów. Zdanie wyrwane z kontekstu nie oddaje sensu mojej ówczesnej wypowiedzi. Główną myślą tekstu, do którego pan nawiązuje, było to, że trzeba budować państwo silne mocą swoich instytucji. A te pod Smoleńskiem zawiodły.
Dlaczego pani odeszła z Platformy Obywatelskiej?
W PO znalazłam się, ponieważ zaprosił mnie do niej wówczas Jarosław Gowin, z którym współpracowaliśmy od kilku lat budując – jak marzyliśmy – kuźnię przyszłych polskich elit politycznych, Wyższą Szkołę Europejską im. Ks. Józefa Tischnera. Jarosława Gowina do Platformy nieco wcześniej zaprosił Jan Maria Rokita, jeden z moich politycznych mentorów. To był czas, w którym PiS i PO były dwoma odcieniami konserwatywnej strony sceny politycznej. Myśleliśmy, że to te dwie partie utworzą rząd koalicyjny po wyborach w 2005 roku, lecz wszyscy wiemy, że tak się nie stało. Niestety dla wielu oczekiwań, propozycji, które formułował wówczas Jarosław Gowin, nie było przestrzeni do realizacji w Platformie. Dlatego w 2013 roku razem z nim wystąpiliśmy z Platformy. My nie zmieniliśmy do dzisiaj tożsamości. To PO odeszła od swojego aktu założycielskiego tak daleko, że dziś trudno odnaleźć elementy wspólnego języka.
W takim razie, gdyby została pani posłem, wyobraża sobie pani współpracę z Jackiem Jaśkowiakiem oraz poznańskim oddziałem PO, który jest bardzo krytycznie nastawiony do PiS?
Czym innym jest spór ideowy – i tu z prezydentem Jaśkowiakiem różnimy się zasadniczo – a czym innym skuteczna realizacja polityk publicznych. Kiedy rozpoczynaliśmy program Energia Plus czy programy mające poprawić jakość powietrza w Polsce, wielokrotnie mówiłam, że nie poradzimy sobie z ich wdrożeniem bez współpracy rządu z samorządami. Flagowe projekty tego rządu zostały zrealizowane nie tylko dzięki determinacji premier Szydło i premiera Morawieckiego, ale też zaangażowaniu samorządów. Program Rodzina 500 Plus udało się zrealizować dlatego, że włączyliśmy do niego wszystkie gminy i przekazaliśmy im odpowiednie środki. Z kolei gminy dostarczyły bazę danych, przygotowały rekrutację wniosków a następnie przekazywały rodzinom pieniądze. Chociaż politycznie się różnimy, to wielu ważnych spraw dla mieszkańców Poznania nie da się załatwić bez współpracy wszystkich zainteresowanych stron. Z zainteresowaniem podejmę polemikę z panem prezydentem Jaśkowiakiem o podstawach naszego życia wspólnotowego, o celach, jakie sobie stawiamy. Spór o wartości powinniśmy toczyć, bo to sprawy, które nadają sens demokracji. To nie zmienia jednak faktu, że ostatecznie powinniśmy odpowiedzieć sobie na pytanie, co możemy razem zrobić dla Poznania. Bez współpracy Poznań nie wykorzysta w pełni możliwości, jakie stwarza rekordowy wzrost gospodarczy, zainteresowanie inwestorów zagranicznych Polską czy strumień środków europejskich w kolejnej perspektywie finansowej. A jej ramy kształtują się właśnie teraz.
Skoro mowa o współpracy z samorządami, to czy istnieje szansa na to, aby otrzymały one jakieś dofinansowanie ze strony rządu w związku z wejściem w życie zerowego PIT-u dla osób do 26 roku życia? To odbije się na finansach samorządów.
Historię o niedoborach w samorządowych budżetach wraz z kolejnymi propozycjami rządu powinniśmy zacząć od tego, o ile większym budżetem dysponują dziś włodarze miast z tytułu wzrostu gospodarczego i uszczelnienia luki podatkowej. Jestem gorącym zwolennikiem tego, by przekazując kolejne zadania samorządom, przekazywać im też w ślad za nimi środki. Ale samorządowcy powinni – w przypadku tak korzystnych dla pracowników programów obniżania podatków – podać do wiadomości publicznej o ile zwiększyły się ich przychody. W 2018 dochody Poznania z samego tylko tytułu uszczelnienia PIT i CIT wzrosły o 300 mln zł. To wzrost o 31 proc. w stosunku do 2015. Pośrednio pozytywny efekt fiskalny generuje także program Rodzina 500 Plus. Do kwietnia 2019 Wielkopolska uzyskała z tego programu niemal 2,4 mld zł. To jest kwota, która realnie wpływa do gospodarki lokalnej i stymuluje jej rozwój. Z kolei działania fiskalne wobec osób wchodzących na rynek pracy są niezbędne dla polskiej gospodarki. Jeśli z tego tytułu bilans migracyjny się poprawi, to także będzie wymierna korzyść dla Poznania.
Wielkopolska od dawna kojarzy się z biznesem, przedsiębiorczością czy wielkimi firmami jak Volkswagen lub Amazon. Czy w najbliższych miesiącach lub latach kolejny z wielkich inwestorów pojawi się w Wielkopolsce?
Zanim prezes Kaczyński przedstawił liderów list, podczas Szczytu Bałkanów Zachodnich i towarzyszącym mu Forum Biznesu, poinformowałam, że Johnson Matthey, globalny producent baterii dla aut elektrycznych, ulokuje swoją najnowszą i najnowocześniejszą fabrykę pod Koninem. To inwestycja o wartości ponad 1 mld zł. Dzisiaj Polska w wybranych rankingach wskazywana jest jako drugie najatrakcyjniejsze na świecie państwo miejscem pod względem lokowania bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Obecnie wyzwaniem dla nas nie są inwestorzy, ponieważ mamy wciąż długą kolejkę oczekujących, ale tereny inwestycyjne. Kostrzyńsko-Słubicka Specjalna Strefa Ekonomiczna, która operuje na terenie Poznania, jest jedną z najlepiej działających w Polsce. Rozpoczęłam już rozmowy z władzami miasta o uruchamianiu nowych gruntów inwestycyjnych w Poznaniu i pod Poznaniem. Myślę, że dobrą dla mieszkańców wiadomość będę mieć już niebawem. Jeśli wyborcy nam zaufają i obóz Zjednoczonej Prawicy będzie mógł kontynuować swoją misję, to na te tereny będę w stanie przyciągnąć więcej nowych inwestorów.
Szykuje pani jakiegoś asa z rękawa podczas kampanii?
Wyborcy oczekują przede wszystkim skuteczności, a nie fajerwerków. Będę konsekwentnie prezentować program rozwoju dla Poznania, a w nim obiecuję przedstawić kilka kolejnych dobrych projektów, które wspólnie będziemy mogli zrealizować w najbliższych latach.