Jacek Jassem: Na słowo rak wymiękają najwięksi bohaterowie [ROZMOWA]
10 lutego 2018 roku dostałam od profesora Jacka Jassema mejl następującej treści: „Kilka dni temu rozpoznano u mnie agresywną postać chłoniaka nieziarniczego. Jestem w trakcie dodatkowych badań; najpewniej w najbliższym czasie rozpocznę leczenie. Cóż, nowotwory to bardzo demokratyczna choroba, a mój należy do tych z rodzaju "bad luck". Jestem w niezłej formie, ale całość nie wygląda dobrze. Trzymaj za mnie kciuki”.
- Wiadomość ta dosłownie zwaliła z nóg Twoich przyjaciół i znajomych, również spoza medycznych kręgów... Większość ludzi niezwiązanych z medycyną jest przekonana, że lekarze, a onkolodzy w szczególności, na takie ciężkie choroby nie zapadają...
- To oczywiście nieprawda. Średnie ryzyko zachorowania na nowotwór wśród lekarzy onkologów jest podobne jak dla całego społeczeństwa. Trudno, żeby było inaczej, bo w tej dziedzinie nie mamy żadnego immunitetu. Jedynym czynnikiem, który może nas wyróżniać, jest większa świadomość czynników, które powodują nowotwory, i ich eliminowanie. Przykładem jest palenie tytoniu, które w naszej specjalności jest ogromną rzadkością.
- Zapytam więc ciebie nie jako wybitnego onkologa, a jako pacjenta: zlekceważyłeś pierwsze symptomy choroby?
- Wstyd powiedzieć, ale rzeczywiście tak było. Na usprawiedliwienie powiem tylko, że objawy były bardzo niewinne: były to nieco powiększone węzły chłonne, które przez wiele lat nie wykazywały wzrostu. Na szczęście mam w rodzinie kilkoro lekarzy i oni zachowali większą czujność onkologiczną niż ja.
Co pomyślałeś, gdy podejrzenie, że to może być złośliwy nowotwór, stało się realne?
- Przyjąłem to spokojnie, bo jako lekarz potrafiłem sobie zracjonalizować sytuację. Nie oznacza to jednak, że nie czułem strachu. Jest to w takiej sytuacji naturalna reakcja.
- Najbardziej bałeś się, że to rak płuca? Paradoksalnie: trudno znaleźć kogoś, kto znałby się lepiej od Ciebie na tym nowotworze....
- Obraz TK klatki piersiowej był dość nietypowy i w pierwszej chwili pomyślałem, że może to być rak płuca. Na ten nowotwór chorują głównie palacze tytoniu, ale - znacznie rzadziej - również osoby niepalące, do których należę. Później jednak przeanalizowałem całość obrazu klinicznego i zorientowałem się, że to rozpoznanie jest bardzo mało prawdopodobne.
- Nie wstydziłeś się - jako wybitny lekarz, onkolog, światowej sławy naukowiec - prosić o pomoc psychologiczną?
- To nie jest żaden powód do wstydu. Psychoterapeuta jest jednym z najważniejszych członków zespołu zajmującego się chorymi na nowotwory. Rozpoznanie raka budzi bardzo silne emocje: strach, gniew, bunt czy przygnębienie. Taka pomoc jest więc niezwykle istotna. Ona nie tylko wycisza te reakcje, ale także mobilizuje chorego do zmagań z chorobą. Ja rozpocząłem swoje leczenie właśnie od spotkania z psychoterapeutą, dopiero później udałem się do lekarza.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień