Jacek Hałasik pozostanie legendą radia i Poznania
W piątek w Przeźmierowie odbył się pogrzeb Jacka Hałasika.
Na cmentarzu w Przeźmierowie pożegnaliśmy w piątek Jacka Hałasika, cenionego poznańskiego dziennikarza i popularyzatora gwary. Zmarł on w poniedziałek w wieku 74 lat.
Był jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci radia w Poznaniu. W budynku przy ul. Berwińskiego, najpierw w Polskim Radio Poznań, a potem w Radiu Merkury i ostatnio w Radiu Poznań przepracował ponad pół wieku. Trafił tam w 1964 po ukończeniu Technikum Łączności. Przez wiele lat pracował w radiowej technice. Z czasem stał się dziennikarzem. Był popularyzatorem gwary poznańskiej i wiedzy o historii miasta. Bliski był mu także sport. Śmiało można powiedzieć, że w obu dziedzinach był ekspertem. Odeszła jedna z ikon radia w Poznaniu.
Związki Jacka Hałasika ze sportem były niezwykle silne. W młodości, do dziewiętnastego roku życia, sam grał w koszykówkę w zespole juniorskim w reprezentacji Poznania. W styczniu 2018 roku uhonorowany został tytułem Superseniora Poznańskiego Sportu. W maju, w ostatnim w życiu wywiadzie udzielonym Wojciechowi Biedakowi dla „Poznań. Informator Samorządowy Metropolii Poznań”, mówił: „Uprawiając sport poznałem wielu ludzi z różnych dyscyplin. Jako radiowiec odnawiałem te znajomości. Łatwo mi było do nich dotrzeć i zapraszać do radia. Poznałem Henia Czapczyka, Bolesia Genderę, wielu przedwojennych i powojennych mistrzów, nasze legendy. Przypominałem ich. Jestem z tego dumny, a sport pozwolił mi też poznawać Polskę.”
Hałasikowi zawsze bliski był Poznań. Po prostu kochał to miasto. W tym samym wywiadzie uznał je za najlepsze miasto w całej Unii Europejskiej. Podkreślił, że tak będzie dla niego zawsze. Zapytany o ulubione miejsce w Poznaniu odpowiedział:
- Jednak Łazarz, gdzie wiele lat mieszkałem. Jestem bardzo zły, że rynek Łazarski jest tak zabałaganiony i zapuszczony. Wstyd. Ale czytam, że będzie zrobiony, że jest projekt zmian. I nawet na projektach dobrze wygląda. A na Łazarzu Arena. Ja mówię Arena na cały plac gdzie teraz jest park Kasprowicza, a nie na halę sportową. Kiedy były mecze na boisku przy ulicy Reymonta, to na ogłoszeniach pisano, że boisko na Arenie, nie inaczej.
I szkoda, że był to ostatni wywiad jakiego udzielił Jacek Hałasik. I szkoda, że już się nie spotkamy. Choćby na najbliższym Święcie Bamberskim. Jacek po prostu pozostanie legendą.
A jak Jacka Hałasika wspominają ci, którzy znali go na co dzień i współpracowali z nim? Popularyzator gwary, dziennikarz i kabareciarz Waldemar Kurowski stwierdza: - Trudno mi mówić o Jacku, kiedy go już nie ma. To był wspaniały człowiek. Nigdy nie podnosił głosu. Zawsze był opanowany, spokojny, a oprócz tego bardzo koleżeński. Znałem się z nim ponad 30 lat, a to trochę czasu. Jacek był znawcą sportu. Gdy w latach 90. szefowałem „Gazecie Ratajskiej” i „Echu Dopiewa” on przygotowywał materiały sportowe. Wiedzę miał bardzo dużą, dlatego jego teksty były bardzo ciekawe zarówno na temat drużyn, jak i poszczególnych zawodników. Najważniejsza w przypadku Jacka była jednak
gwara
Piotr Frydryszek, długoletni prezes Radia Merkury wspomina: - Przede wszystkim pamiętam go jako gawędziarza i jako człowieka, który od zawsze pasjonował się historią w czym ogromny udział miał śp. technik, z którym często na zmianach pracował, Jurek Świekrzycki. Jacek był doedukowywany przez Jurka. Szczególnie w czasach kiedy o tej historii prawdziwej nie można było mówić. Jurek był kolekcjonerem i pasjonatem nagrań Radia Wolna Europa. Przez wiele lat nadawało ono dokumentalne audycje poświęcone historii. Jacek zawsze mówił, że Jurkowi wiele zawdzięcza. Na nocnych zmianach Świekrzycki brał go na zaplecze mówiąc: Słuchaj synku jak wygląda prawdziwa historia. Jacek chłonął to wszystko. Ich duet nazwać można anegdotycznym. Jurek, mały niepozorny, Jacek rosły. Nie byli jak Pat i Pataszon, ale przez wiele lat byli papuszkami nierozłączkami. Jacek był zawsze opanowany, a Jurek potrafił się zaperzać. Nienawidził Sowietów. Był wielbicielem Piłsudskiego. Ale Jacek był też pasjonatem sportu. Był kibicem poznańskich drużyn i znawcą ich historii. Piłki nożnej, ale nie tylko. Był ekspertem w tej dziedzinie. Jeśli ktoś miał problemy w tej dziedzinie dzwonił do Jacka i on potrafił wiele wyjaśnić.
Trzecią pasją Jacka była gwara. Miał wspaniałego partnera jakim był Julek Kubel.
- Jeśli w przypadku Mariana Pogasza i Danieli Popławskiej, którzy mówili gwarą na antenie wszystko było wyuczone, o tyle w przypadku Jacka było to naturalne, bo on wywodził się z gwarowego środowiska
- opowiada Kubel. - Był patriotą Łazarza. W ostatnim wywiadzie jakiego udzielił dla Informatora Samorządowego Poznań Jacek mówił, że w dalszym ciągu Łazarz jest mu bliski mimo, że od tylu lat tam nie mieszka. Poza tym Jacek był dobrym kolegą. Uczynnym i przyjaznym i trzeba powiedzieć, że właściwie on i jego talent gawędziarski został odkryty w latach 90. i było to zasługą głównie Wojtka Biedaka. To Wojtek zainspirował, aby Jacka wykorzystać na antenie, co niektórym poznaniakom z pewnych kręgów inteligenckich nie bardzo się podobało. Tymczasem pojawienie się gwary stało się ogromnym sukcesem antenowym. I Jacek był tym głosem i synonimem poznańskiej gwary jak Marian Pogasz czy Daniela Popławska.
Marek Rezler, historyk i publicysta: - Jacka Hałasika znałem od prawie trzydziestu lat, od gdy rozpocząłem regularną współpracę z ówczesnym Radiem Merkury. Były to m.in. nastrojowe, urocze wieczorne audycje trwające od godziny 23.00 do północy na temat poznańskiej historii i tradycji. Do niedawna w Merkurym - obecnie Radiu Poznań prowadziliśmy rozmowy o mieście, w cyklu „Jasny Fyrtel”. Później nagraliśmy kilka programów telewizyjnych o stolicy Wielkopolski, konwencją zbliżonych do dzisiejszych. I wreszcie od 2010 roku realizowaliśmy z Jackiem program Ratajskiej Telewizji Kablowej „Mój Poznań, moja Wielkopolska”. Stanowiliśmy wyrazisty, uzupełniający się duet: poznaniak z dziada pradziada i niegdyś przybyły do stolicy Wielkopolski historyk, dynamiczny - i „osobnik” bardziej stonowany, o charakterze naturszczyka, choć niekoniecznie spokojny. Bardzo różniliśmy się też wzrostem… Rozumieliśmy się doskonale, w różnej tematyce, z wyjątkiem sportu, w którym on był ekspertem, a który dla mnie jest dziedziną prawie nieznaną. Z czasem zawiązała się między mami więź przyjacielska, prawie rodzinna. Jacek dużo się uczył. Nie miał fachowego wykształcenia historycznego, ale bardzo interesował się historią. Bardzo dużo czytał a jego konikiem była „Trylogia” Sienkiewicza. Zawsze interesowała go problematyka XVII wieku. Kupował dużo książek. Często obaj zaglądaliśmy do księgarni „Jedynka” przy Alejach Marcinkowskiego Jeśli audycja nagrywana była w centrum to szliśmy do restauracji hotelu Rzymskiego. Mieliśmy tam stały, dwumiejscowy stolik. Zamawialiśmy kawę z drożdżówką. Rozmawialiśmy i uzgadnialiśmy nasz rozkład jazdy. Jeszcze w sierpniu zeszłego roku byliśmy z żoną na obchodach 50-lecia małżeństwa Jacka i Basi. Było bardzo miło. Jacek był pełen energii i werwy, Basia wspaniale wyglądała. Nikt by nie przypuszczał, że minie niecały rok a już Jacka będziemy żegnać. Był dobrym, przemiłym, porządnym człowiekiem. Bardzo mi go brakuje.