Jabłonka Kościelna. Gwałcicieli ścigała cała wieś
Dwóch mężczyzn wciągnęło 15-latkę do samochodu. Wywieźli ją do lasu i tam... zgwałcili. Nie wiadomo, do czego jeszcze byli gotowi. Dziewczynkę z rąk zwyrodnialców wyswobodzili sąsiedzi.
Jabłonka Kościelna to wieś położona niemal w połowie drogi między Wysokiem Mazowieckiem a Zambrowem. Na jej obrzeżach stoi szkoła. Była środa, około godziny 14. Asia właśnie skończyła lekcje i wracała do domu. Droga była prosta, asfaltowa, po obu stronach pola i łąki. Na tym morzu pustki, w oddali przytulone do siebie trzy posesje. Dziewczynka była zaledwie 400 metrów od domu, gdy zatrzymał się przy niej czerwony opel. Napastnicy wciągnęli 15-latkę do auta. Widziała to sąsiadka. Powiadomiła rodziców uczennicy i innych mieszkańców. Wieść rozeszła się po wsi lotem błyskawicy. Szybko zorganizowano pospolite ruszenie. W poszukiwaniach brało udział kilkadziesiąt osób. Część zmotoryzowana. Do przeczesania były hektary. Dziewczynka mogła być wszędzie. To było prawie jak szukane igły w stogu siana.
Złapani na gorącym uczynku
Pan Sławomir mieszka w sąsiedniej wsi. Jest myśliwym. Właśnie przyjechał do domu z łowiska na obiad i miał zamiar wracać do lasu. Nagle zadzwonił brat z informacją, że porwano Asię. Znał dziewczynę, bo nieraz przychodziła do krewnych, którzy mieszkają po sąsiedzku. Ale nie miało to większego znaczenia. W każdym przypadku zareagował by tak samo. Sam ma czwórkę dzieci. To mogło spotkać każdego.
Pan Sławomir wsiał do samochodu. Żona powiedziała, że nie puści go samego. Pojechała razem z nim. Teraz wiedzą, że to była dobra decyzja.
Ruszając wiedzieli tylko, jakim autem poruszają się sprawcy i że prawdopodobnie odjechali w kierunku miejscowości Tybory- Kamianka. Jest tam rozwidlenie dróg. Porywacze mogli być wszędzie. Mogli pojechać na Osipy, w kierunku Mazowiecka, albo na Kulesze...
- W akcję zaangażowało się dużo ludzi, którzy szukali bliżej. My postanowiliśmy odjechać dalej, szukaliśmy świeżych śladów - relacjonuje pan Sławomir. Niektóre były mylące. Ślady opon „zawracały”. Trop się urywał...
Małżeństwo wróciło na główną szosę. Rozglądali się. Zauważyli kolejny ślad w kierunku lasu. Około 2 kilometrów dalej, na małej dróżce w zaroślach, dostrzegli czerwony samochód. Nie mieli pewności, czy to „ten”.
- Podszedłem do przodu auta i krzyknąłem: „co tam się dzieje, kto tam jest?!”. Jeden chłopak wyskoczył. Był wystraszony. Od razu poczułem, że coś jest nie tak. Odpalił silnik, i próbował na mnie najechać. Gdybym nie uciekł, przeleciałbym przez dach - opowiada pan Sławomir.
Myśliwemu udało się odskoczyć, a opel musnął tylko jego nogę. Pan Sławomir wyciągnął broń i strzelił w oponę. Auto najechało na brzozę, na moment zawisło na drzewie. Żona pana Sławomira wykorzystała szansę i zajrzała do opla. W środku była poszukiwana 15-latka. Kobieta wyciągnęła ją z tylnego siedzenia.
- Rzuciła mi się w ramiona. Strasznie płakała, ale chyba poczuła ulgę - opowiada pani Anna, wciąż poruszona tą sceną. Wcześniej otworzyła jednak drzwi od pasażera. Tam siedział jeden z mężczyzn. - Miał kaptur na głowie. Wbił we mnie wzrok. Miał nienawiść w oczach.
Kobieta nie myślała o swoim bezpieczeństwie i ewentualnych konsekwencjach. Wszystko działo się bardzo szybko.
- Jak zobaczyłem, że żona ma już w rękach Asię, pomyślałem: „Jest już nasza”. Nic jej nie grozi - kwituje pan Sławomir.
Jednocześnie miał już pewność, że ma do czynienia z porywaczami. I kiedy ci znowu zaczęli uciekać samochodem, przeładował broń i strzelił w kolejne koło. Auto toczyło się jeszcze przez kilkanaście metrów, aż uderzyło w sosnę. Wówczas porywacze wybiegli i zaczęli uciekali pieszo.
W pościg ruszyła za nimi policja, ojciec i bracia Asi. Napastnicy po przebiegnięciu kilku kilometrów zostali zatrzymani. Okazało się, że to... mieszkańcy Jabłonki.
To nie jedyna ofiara?
29-letni Piotr K. i 23-letni Jakub G. są już w areszcie. Usłyszeli zarzut gwałtu i pozbawienia nastolatki wolności. Dodatkowo Piotr K. odpowie za usiłowanie zabójstwa, a jego wspólnik - podżegania do zabójstwa myśliwego, którego próbowali przejechać. Grozi im za to od 8 do 25 lat więzienia, a nawet dożywocie.
W chwili zatrzymania czuć było od nich woń alkoholu. Byli pijani. Nie wiadomo, czy nie pod wpływem innych środków. Zaatakowali w biały dzień, mieli paralizator. Niektórzy uważają, że planowali przestępstwo.
- To był cel zamierzony. Nie z chwilą porwania. Zajechali jej drogę na lewą stronę. Ona sprytnie - tak, jak ją wcześniej uczyłem, że kiedy widzi nieznajomy samochód - dała dyla. Wtedy ten zza kierownicy wyskoczył, chwycił ją na ulicy, a ten drugi po plecach paralizatorem trącił - relacjonuje ojciec 15-latki.
Mówi, że to co przeżyła, było jak koszmar.
- Była świadoma tego, co się dzieje, ale nie mogła się ruszyć. Jak oprzytomniała, broniła się, próbowała uciec. Wtedy któryś złapał ją za włosy, wciągnął z powrotem do auta i straszył ją najgorszym, że zakopie... - wyznaje rodzic.
Szokiem dla mieszkańców Jabłonki było, że jednym z porywaczy jest ich sąsiad, który już wcześniej był posądzany o nagabywanie i molestowanie uczennic. - Koło Rutek dwa lata temu był podobny przypadek. Z kolei w Jabłonce wciągnął dziewczynkę na motor - opowiada nam jedna z mieszkanek gminy.
To samo mówią też inni sąsiedzi, ale i anonimowo policjanci.
Formalnie podejrzani nie są karani. W karcie karnej nie odnotowuje się też wybryków przed 18. rokiem życia.
- Obaj mężczyźni mają czyste karty karne. Pewne informacje wymagają jeszcze sprawdzenia - zaznacza jednak Maria Kudyba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łomży.
Według mieszkańców sprawa została umorzona, bo podejrzany ma krewnego w wymiarze sprawiedliwości. Teraz żaden z podejrzanych się nie „wywinie”. Zostali złapani na gorącym uczynku.
O włos od samosądu
Dom Piotra K. stoi w środku Jabłonki Kościelnej, kilkaset metrów od szkoły. Jego rodzina ponoć zaszyła się w czterech ścianach. Gdy pukaliśmy do drzwi, nikt nie otworzył.
- Wstyd dla rodziny, co zrobił im syn i wnuczek. Wstyd chodzić teraz do sklepu i zakupy robić - przyznaje jeden z sąsiadów. - A chłopak? Dzień dobry mówił. Chętny do pomocy. Nie był agresywny.
- To nie jest jego wina, że jest taki a nie inny. To rodzina patologiczna. Pod każdym względem. Nie było i nie ma dobrego przykładu i wzorca. Z obu stron - usprawiedliwia 29-latka inny mężczyzna.
Asia była w rękach porywaczy przez około dwie godziny. Sąsiedzi mówią, że pan Sławomir z żoną uratowali jej życie. Oni sami zaś jedynie o dużym szczęściu. Sprawców spotkali 9 km od granic Jabłonki Kościelnej, na zalesionym obszarze. Traf, że było świeżo po deszczu i ziemia była mokra. Zostały ślady.
- Żeby nie rodzinna akcja i wszystkich znajomych ze wsi i okolic, to by dzisiaj było tylko wspomnienie. Pogrzeb by był - mówi ciągle roztrzęsiony ojciec Asi.
15-latka została przebadana w szpitalu i jest pod opieką psychologa. Jeszcze nie wróciła do szkoły. Dochodzi do siebie. Rodzice starają się przy niej zachowywać normalnie. Matka ukrywa łzy.
Mimo, że od wydarzeń z 22 marca minął tydzień, emocje wciąż są ogromne. ]
- My dużo nie chcemy. Dajcie nam tych degeneratów w ręce na 2 minuty - mówi ojciec skrzywdzonej nastolatki. I dodaje, że porywacze mieli dużo szczęścia, że w zatrzymaniu brali też udział policjanci.
- Gdyby nie to, już nikt by ich nie sądził - kwituje.
Podobny dramat do tego w Jabłonce rozegrał się niedawno w woj. zachodniopomorskim. 3 marca, w niewielkim Golczewie, mężczyzna uprowadził z ulicy 12-latkę, kilkadziesiąt metrów od jej domu. Moment uprowadzenia zarejestrowała kamera monitoringu. Kilkuset policjantów rozpoczęło zakrojone na dużą skale poszukiwania. Po kilku godzinach dziewczynkę odnaleziono w porzuconym samochodzie, a spłoszeni porywacze uciekli. Według wstępnych ustaleń, została przez porywaczy odurzona alkoholem. Lekarze nie stwierdzili u niej żadnych obrażeń. Porywaczem okazał się 31-letni Ryszard D., pomagała mu jego partnerka Elżbieta B. Mężczyzna od ponad miesiąca przebywał na warunkowym zwolnieniu z więzienia, gdzie odsiadywał wyrok za to, że kilka lat temu brutalnie pobił 10-letnią dziewczynkę w rodzinnym Trzechlu.
Imię dziewczynki zostało zmienione