Firma Andrzeja Iwanickiego cały czas się rozwija. Meble wozi już nawet do Belgii i Holandii. Przyszedł czas na... Polskę?
Największy inwestor w Gubinie oraz jeden z największych w powiecie, a także województwie, postawił przed sobą nowe cele. Jeden z nich zakłada powrót na polski rynek.
- Mamy przygotowane modele, z którymi chcielibyśmy pokazać się na wystawach, ale nie zrobiliśmy jeszcze pierwszego kroku - przyznaje właściciel przedsiębiorstwa, Andrzej Iwanicki. - Planuję już w tym roku zaistnieć na rynku polskim. Jest na to duża szansa. To jeden z priorytetowych celów i będziemy starali się go zrealizować.
Dodaje jednak, że powrót na polski rynek, to spora niewiadoma.
- Musimy to zbadać. Na pewno rynek krajowy mocno się zmienił. Jesteśmy mimo wszystko ukierunkowani na zagranicznych odbiorców, ale być może w Polsce będzie popyt na nasze produkty - wyjaśnia A. Iwanicki.
Biznesmen zawarł już wstępne porozumienie z siecią sklepów.
- Jest to rozbudowana spółka, która ma obiekty w całej Polsce - mówi przedsiębiorca.
Gubińska firma produkuje meble, które później sprzedaje do sklepów zagranicznych. Głównymi odbiorcami są Niemcy, jednak transport jest wysyłany także do innych krajów, do Holandii, Austrii czy nawet Belgii.
- Rozszerzamy działalność. To cieszy, bo jest zapotrzebowanie. W zeszłym roku doszła nam Szwajcaria, teraz Belgia. Krok po kroku sięgamy dalej. Mieliśmy już nawet propozycje z Francji, ale na razie się wstrzymujemy - przyznaje gubiński przedsiębiorca.
Patrząc na plany ekspansji, czy można się spodziewać rozbudowy zakładu?
- Wkrótce będziemy odbierać dziesięć nowych aut, które zakupiliśmy. Nie jest to jednak rozszerzenie działu transportowego, tylko wymiana starych modeli na nowe - zaznacza A. Iwanicki.
- Ponadto w zakładzie trwają prace budowlane. Kończymy działania w hali. Chcę najpierw doprowadzić do końca inwestycje, które już wcześniej planowaliśmy - opowiada gubinianin.
A później? Dalszej rozbudowy raczej nie będzie. Dlaczego?_Ponieważ mogłoby zabraknąć ludzi do pracy.
- Nasza branża wymaga bardzo szerokiej kadry pracowniczej. Obawiam się, że w przypadku Gubina i okolic nie uda się pozyskać większej liczby wykwalifikowanych ludzi - przyznaje A. Iwanicki.
Biznesmen wiele razy podkreślał, że firmy same muszą przyuczać pracowników.
- Wiele zakładów ma z tym problemy. Dziś nie przyjdzie do firmy przygotowany pracownik, który może od razu przystąpić do pracy - mówi A. Iwanicki. - Sami musimy wydać pieniądze na jego szkolenie. Mało tego, nie ma gwarancji, że taki pracownik zostanie.
Dlatego kłopoty z siłą roboczą, to największa problem przedsiębiorców, a przez to decyzje o rozbudowie firm nie należą do łatwych. My na razie takiej nie podejmujemy - mówi A. Iwanicki.