Ireneusz Mamrot: Zakładam, że w Jagiellonii będę pracował długo

Czytaj dalej
Fot. Biuro Prasowe Jagiellonii Białystok
Tomasz Dworzańczyk

Ireneusz Mamrot: Zakładam, że w Jagiellonii będę pracował długo

Tomasz Dworzańczyk

Trener Jagiellonii Ireneusz Mamrot mówi o początkach pracy w Białymstoku i początku nowego sezonu

Szukając informacji na Pana temat często można znaleźć przewijające się zwroty: wybuchowy, pracoholik, twardy. Jak jest w rzeczywistości?

Ireneusz Mamrot: Z tą wybuchowością to zależy bardziej od konkretnego meczu. Nie lubię, jeśli nad czymś pracuje się na treningach i nie próbuje się tego przełożyć na mecz. Ta próba realizacji powinna być podjęta. Z równowagi wyprowadza mnie też to, kiedy zawodnicy lekceważą przeciwnika. Wiadomo, że na najlepsze zespoły nikogo nie trzeba motywować. Taką sytuację miałem w poprzednim sezonie w Chrobrym Głogów, z którym ograliśmy niemal całą czołówkę, a punkty traciliśmy z dołem tabeli. To mnie na pewno denerwowało.

A jak jest z tym pracoholizmem? Podobno piłka nożna wypełnia cały Pana dzień?

Wydaje mi się, że nie da się pracować tylko w klubie, to znaczy da się, ale trzeba byłoby tam przebywać po 20 godzin. Dlatego bywa, że się pracę zabiera do domu. Ale to chyba każdemu się zdarza, niezależnie od profesji. Rzeczywiście, analizy, przygotowanie treningów, to wszystko zajmuje dużo czasu. Zapewniam jednak, że czasami znajduję czas na coś innego niż futbol. Lubię obejrzeć dobry film, posłuchać muzyki, czy przeczytać książkę. W tym ostatnim przypadku zahaczam jednak o tematykę piłkarską, bo interesują mnie w szczególności biografie trenerskie.

Pana przykład też jest ciekawy. Do ekstraklasy trafił Pan późno i od razu do zespołu wicemistrza Polski. Mówią, że to najgorętszy stołek w kraju, bo przejmuje Pan zespół po Michale Probierzu.

Zawsze odpowiadam w ten sam sposób. Jeśli czeka się 17-18 lat na ten moment, żeby spróbować sił w ekstraklasie, to człowiek się nie zastanawia. Średnia pracy trenera w ekstraklasie w jednym klubie wynosi osiem miesięcy. Dlatego stołek w Jagiellonii jest tak samo gorący, jak w każdym innym klubie. Na pewno brakuje w tym wszystkim racjonalności, ale taki zawód wybrałem i jestem tego świadomy. Zakładam, że będę tu długo pracował. Bardziej martwi mnie sytuacja, no może lekko niepokoi, jeśli chodzi o okres przygotowawczy, którego w zasadzie nie mieliśmy. W pewnym momencie na pewno przyjdzie dołek i trzeba będzie tym umiejętnie zarządzać. Z jednej strony fajnie, że gramy w pucharach i mamy tylu reprezentantów. Jest to splendor dla klubu, ale też potem to się może gdzieś odbić i mam tego świadomość.

Jest Pan już w Jagiellonii parę tygodni. Rzeczywistość oddaje Pana dotychczasowe wyobrażenie o klubie?

Na pewno tyle złych rzeczy słyszałem o bazie, że jestem zaskoczony na plus. Ale zdaję sobie sprawę, że większy problem będzie jesienią, kiedy to boisko będzie wyeksploatowane i ciężko nam będzie na nim trenować. Wiadomo, że baza mogła być lepsza, ale nie ma co narzekać. Jeśli chodzi o kibiców i otoczkę, to potwierdziło się wszystko, co znałem z telewizji. Kiedy w Białymstoku fani zaśpiewali hymn na żywo, zrobiło to na mnie ogromne wrażenie.

A Białystok jak się Panu podoba?

Miasto jest fantastyczne. Po pierwsze jest bardzo ładne, a po drugie przy 300 tysiącach mieszkańców nie ma korków, co mnie bardzo cieszy. Jeśli ktoś narzeka na ruch w Białymstoku, to zapraszam do Wrocławia. Poza tym, jest tutaj dużo zieleni, piękny rynek. Jest to świetne miejsce do życia.

A jak Pan odnalazł się w jagiellońskiej szatni. Tak wielu obcokrajowców chyba Pan jeszcze nie prowadził?

Rzeczywiście, w Chrobrym maksymalnie mieliśmy chyba dwóch, co nie stanowiło problemu, bo oni błyskawicznie łapali język polski. Na pewno ideałem jest, gdy większość szatni stanowią Polacy, ale zdaję też sobie sprawę z realiów, w jakich funkcjonujemy. W Jagiellonii nie ma zresztą problemu, bo większość zawodników płynnie posługuje się językiem polskim, albo w dużym stopniu go rozumie, a z czasem może być tylko lepiej.

Jakie cele stawiane są przed zespołem w tym sezonie?

Interesuje nas na pewno pierwsza ósemka. Zdaję sobie sprawę, że oczekiwania kibiców po ostatnim sezonie są duże. Zespół wyśrubował wynik, ale nie zapominajmy, że dwa lata temu po trzecim miejscu bronił się przed spadkiem. Oczywiście, nie mówię, że teraz będzie podobnie i trzeba zrobić wszystko, żeby było lepiej. Ważne jednak, żeby w tym wszystkim była chłodna ocena.

To na co w takim razie stać będzie Jagiellonię?

Zobaczymy jak wystartujemy, i jak będzie wyglądało zdrowie zawodników. Jeśli unikniemy jakichś poważniejszych kontuzji, to myślę, że stać nas będzie na dobry wynik.

W pierwszych czterech kolejkach gracie z dwoma beniaminkami - Górnikiem Zabrze i Sandecją Nowy Sącz.

Generalnie jest zasada, że z beniaminkami lepiej grać jak najpóźniej, bo na początku są najgroźniejsi. Myślę jednak, że terminarz nie ma wielkiego znaczenia. Ze wszystkimi trzeba będzie zagrać wcześniej, czy później i nie powinno mieć to większego znaczenia.

Tomasz Dworzańczyk

Redaktor naczelny Kuriera Porannego, Gazety Współczesnej i Podlaskie Nasze Miasto. Z białostocką redakcją Kuriera Porannego jestem związany od ponad 16 lat. Tematyka, od której zaczynałem pracę w redakcji to sport, w szczególności gry zespołowe, jak piłka nożna, siatkówka i koszykówka. Można mnie spotkać na meczach Jagiellonii, której jestem wiernym kibicem. Od 2019 roku pracowałem jako wydawca strony głównej obu tytułów, z czym związane jest poszerzenie tematów, którymi się zajmowałem podczas swojej pracy. Od 2021 roku pełniłem funkcję kierownika działu online obu tytułów Główna maksyma, którą się kieruję w swojej pracy, to "audiatur et altera pars", bo rzeczywistość trzeba opisywać obiektywnie.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.